3. Setka Komandosa - „horyzontalny deszcz”, dublet Patrycji Bereznowskiej i rekord Artura Pelo [ZDJĘCIA, WIDEO]
Opublikowane w sob., 16/03/2019 - 14:58
Ponad dwustu śmiałków stanęło w piątkowy wieczór na starcie trzeciej edycji Setki Komandosa. Aura nie sprzyjała: choć sam start zapowiadał dobrą pogodę, kilka minut później lunął rzęsisty deszcz, który w połączeniu z silnym wiatrem, stał się prawdziwą zmorą. Mundury i plecaki nasiąkały z każdym metrem, dodając dodatkowe gramy do i tak ciężkiego wyposażenia obowiązkowego. Możliwość przebrania się po 40 km była prawdziwym wybawieniem.
Na mecie zaskoczeń nie było, zwyciężyli faworyci: niepokonany dotąd triumfator Setki Artur Pelo i Patrycja Bereznowska, która wygrała drugi raz. Obojgu jednak pogoda pokrzyżowała nieco plany na osiągnięcie wymarzonych wyników. Bereznowska finiszowała z czasem 10:58:55 a Pelo uzyskał fenomenalny czas 8:34:16, poprawiając dotychczasowy rekord trasy o ponad 20 minut. Przyznał jednak, że chciał pobiec szybciej: - Zamierzony plan był na 8 godzin, niestety warunki atmosferyczne nie pozwoliły. Ale udało się poprawić rekord trasy, więc trzeba się cieszyć z tego, co się udało osiągnąć w takich fatalnych warunkach: był wiatr, deszcz, deszcz ze śniegiem, błoto.
– Pogoda rzeczywiście dokuczała – potwierdziła zwyciężczyni. – Momentami padał bardzo silny deszcz ze śniegiem albo gradem, do tego mocny wiatr. Na drugiej pętli miałam całkiem przemoczony mundur, czułam jak deszcz spływa mi po plecach i zdecydowałam się na przebranie. Przez to straciłam sporo czasu, bo pod namiotem było ciemno, w zmiennych skarpetkach stanęłam na mokrej trawie i przebierałam je jeszcze raz… Potem dwa razy się wywróciłam. Dość paskudnie, bo nie dość, że w błoto i kałużę, to jeszcze uderzyłam klatką piersiową tak, że mam stłuczone albo nawet pęknięte żebra. Potem trudno się oddychało. Ale nie myślałam o tym, żeby zejść z trasy – przyznała rekordzistka trasy. – Buty oblepione błotem ciążyły. Ale jestem zadowolona z tego biegu. Nie było gorzej niż rok temu, po prostu inaczej. Tempo biegu wyszło takie samo.
Znacznie szybciej niż przed rokiem pobiegła za to druga kobieta Kinga Tomaszewska: - W ubiegłym roku byłam szósta, więc też całkiem nieźle. Ale czas poprawiłam o prawie dwie godziny. Wydaje mi się, że to doświadczenie dużo daje, bo wiedziałam już, jak rozegrać tę drugą setkę tak, żeby zostawić sobie siły na później. Miałam kryzys na 30 km, ale dzięki towarzystwu kolegi udało się przetrwać. Nie wiedziałam, że jestem druga – ta informacja zaskoczyła finiszującą z czasem 12:34:07 zawodniczkę dopiero na mecie. Trzecia była Agata Abramowicz (12:37:45).
Podium mężczyzn dopełnili wspólnie Wojciech Kiszła (9:50:55) i Maciej Kasjan (9:50:56).
Swój wynik znacząco poprawił także zamykający pierwszą dziesiątkę Dawid Kluza, który przed rokiem był 23: - Trzynaście miejsc oraz 1h i 10 min lepiej niż rok temu. Jestem niesamowicie zadowolony! Wykonałem plan w 100%, treningi przyniosły owoce. Nie biegałem z obciążeniem, ale ukończyłem cztery maratony, trzy górskie biegi i kilkanaście krótszych, zadbałem też o dietę. Setkę Komandosa polecam każdemu. To trzeba przeżyć, bo góry górami, ale „Setka” ma swój niepowtarzalny urok.
KM