Artur Jabłoński już (nieoficjalnie) pewny piątego triumfu na zimowych górkach w Falenicy
Opublikowane w ndz., 10/02/2019 - 17:39
Jeszcze nieoficjalnie, ale Artur Jabłoński już zaczyna się cieszyć z piątego(!) triumfu w Zimowych Biegach Górskich w warszawskiej Falenicy, w biegu głównym na 10 km (w rzeczywistości długość trasy to ok. 9 km). Do końca rywalizacji pozostał jeszcze piąty bieg cyklu 23 lutego (zawody finałowe 16 marca nie wliczają się do klasyfikacji generalnej, należą za to do Ligi Festiwalu Biegów), ale przewaga Artura nad rywalami jest na tyle duża, że jej zniwelowanie nie jest w praktyce możliwe. – Zbigniew Lamparski, Tomasz Lipiec i Piotrek Parfianowicz ze mną walczą, ale musieliby w ostatnim biegu wykręcić nierealny rezultat – ocenia Jabłoński.
Rywale też zresztą już się pogodzili z dominacją Artura Jabłońskiego i za 2 tygodnie skupią się na walce o drugi stopień podium.
Trzykrotny triumfator Biegu 7 Dolin 64 km na Festiwalu Biegowym w Krynicy wystartował w sobotę w Falenicy po raz trzeci w tegorocznym cyklu. Pierwsze zawody, jeszcze przed Nowym Rokiem, wygrał, w styczniu musiał uznać wyższość Piotra Łobodzińskiego, który jednak w cyklu nie rywalizuje. Tym razem wykorzystał korzystne warunki na trasie (choć miejscami trafiały się śnieg i połacie lodu), by „wykręcić” bardzo dobry wynik 34:19 min. i praktycznie przesądzić swój sukces.
– Świetne warunki do szybkiego biegania potwierdza mój bieg: dwie pętle „poleciałem” w czasie po 11:12 i wystarczyło przycisnąć na ostatniej, żeby pobić dotychczasowy rekord życiowy na tej trasie 33:11. No, ale niestety, zabrakło motywacji i zdecydowanie jeszcze trochę formy – uśmiecha się falenicki zwycięzca.
Na pierwszej pętli Artur miał jeszcze godnego siebie rywala. Łukasz Baranow od startu nawet prowadził, Jabłoński wyprzedził go po zbiegu z piątej (z siedmiu) górek. A Baranow... nagle zniknął.
– Właściwie to tradycja, bo już trzeci raz nie skończyłem biegu w Falenicy, znów z tego samego powodu. Skręciłem staw skokowy – tłumaczy powód rezygnacji z dalszego biegu. – Tym razem stało się to na najłatwiejszym, ostatnim zbiegu na pętli. Chwila nieuwagi, dość duża szybkość i krach. Pierwszy raz miałem aż 8 tygodni przerwy, ale już przy każdym następnym skręceniu jest łatwiej wrócić – śmieje się Łukasz Baranow. – Myślę, że do środy już będzie na tyle spokojnie, że zrobię jeszcze ze trzy treningi przed TUT (Trójmiejski Ultra Track w Gdańsku 17 lutego - red.). Szkoda trochę tej soboty, bo warunki były idealne do szybkiego biegania i dobrego przetarcia przed niedzielną "Szybką 40". A co do biegu w Falenicy, to chociaż prowadziłem, Artur nie był ani przez chwilę zagrożony: od początku wszystko kontrolował i był poza zasięgiem kogokolwiek - oddaje szacunek rywalowi.
Artur Jabłoński przyznaje, że piąty triumf w cyklu (poprzednio w roku 2013 i kolejno w latach 2016-18), był dla niego najłatwiejszy. – Wcześniejsze dwa biegi potraktowałem dość komfortowo czekając na lepsze warunki, tymczasem okazało się, że nawet te słabsze wyniki wystarczyły do zwycięstwa w cyklu. Fajnie, że mimo upływających lat jeszcze raz wygrałem jedną z najbardziej kultowych imprez w Warszawie. „Stary człowiek i jeszcze może” - tak bym mógł to skomentować zasłyszanym cytatem – śmieje się Artur Jabłoński.
Jabłoński cieszył się w Falenicy jeszcze z innych powodów. Jego zespół „Dream Run” (w składzie także Daniel Karolkiewicz, Dariusz Król, Marta Kaźmierczak i Maciej Drozd) przegrał wprawdzie o 4 sekundy z „Ligą Starszych Dżentelmenów” (Tomasz Lipiec, Wojciech Skory, Radek Gozdek, Łukasz Klaś, Hanna Nejfeld), ale podobnie jak Artur indywidualnie – praktycznie zapewnił sobie kolejne zwycięstwo w klasyfikacji generalnej.
Z kolei dziewczyna Jabłońskiego, Marta Kaźmierczak wraca do formy po problemach z rozcięgnem podeszwowym. – Już zaczęła biegać, na razie rywalizuje jeszcze raczej treningowo – mówi Artur. Mimo to, wicemistrzyni Zimowych Biegów Górskich w 2018 roku zajęła w sobotę trzecie miejsce z czasem 43:00 (wygrała Ewelina Wołos 41:01, druga była Justyna Kostrzewska 41:43) i ma spore szanse na najniższy stopień podium w całym cyklu. Liderką jest Kostrzewska, ale wyprzedza Wołos o zaledwie 33 sekundy, co zapowiada emocjonującą walkę w ostatniej rundzie ZBG, 23 lutego.
Piotr Falkowski
zdj. autor, Jan Nyka - fotografia, Run Foto