"To będę bardzo nowa ja". Joanna Jóźwik wraca na bieżnię! Z nowym trenerem, w nowym klubie, na... nowym dystansie [WYWIAD]

 

"To będę bardzo nowa ja". Joanna Jóźwik wraca na bieżnię! Z nowym trenerem, w nowym klubie, na... nowym dystansie [WYWIAD]


Opublikowane w wt., 29/01/2019 - 20:14

Wreszcie się doczekaliśmy! Joanna Jóźwik wraca do gry (na lekkoatletyczną bieżnię) po prawie półtorarocznej przerwie spowodowanej poważną kontuzją. Piąta zawodniczka igrzysk olimpijskich w Rio de Janeiro (2016) i brązowa medalistka mistrzostw Europy z Zurychu (2014), od końca lata 2017 roku leczyła uraz biodra. Tuż przed 28 urodzinami (przypadają 30 stycznia) Joanna wróciła właśnie ze zgrupowania w południowoafrykańskim Potchefstroom i szykuje się do wielkiego powrotu: 5 lutego wystartuje w biegu na… 400 metrów podczas halowego mityngu Copernicus Cup w Toruniu.

Z Joanną Jóźwik porozmawialiśmy o dużych zmianach w jej życiu sportowym i prywatnym, a także o tym, jak spędziła półtora roku, kiedy nieco zniknęła nam z oczu.

Joanna Jóźwik: - To strasznie dużo czasu! Właśnie teraz, na obozie w RPA, zdałam sobie sprawę, że mój ostatni start miałam na początku września 2017 roku, w lidze lekkoatletycznej. To zresztą były mniej ważne zawody, przygotowywałam się do nich raptem 3 dni, a tak naprawdę to odpuściłam już miesiąc wcześniej, po mistrzostwach świata w Londynie.

- Przypomnisz, co się wtedy stało?

- Zakończyłam sezon, weszłam w roztrenowanie i pojechałam na wakacje. W końcu października, gdy wracałam powolutku do treningu, nagle zaczęło mnie boleć biodro. Borykałam się z tym, trochę pomogły zastrzyki, ale potem ból wrócił. Jak to typowy biegacz: myślałam, że da się to roztruchtać (śmiech), ale nic z tego. Było coraz gorzej. W połowie grudnia wróciłam z obozu w Portugalii i zrobiłam rezonans, który wykazał złamanie zmęczeniowe krętarza większego kości udowej i oderwany mięsień pośladkowy średni. Tragedia!

- „Sezon halowy stracony” – pomyślałaś pewnie?

- No tak, halę odpuszczamy, mam 4 miesiące na to, żeby spokojnie wyleczyć i zrehabilitować biodro, a latem wrócić na stadion i być w formie na Mistrzostwa Europy w Berlinie. Przez myśl mi nie przeszło, że z głowy będzie cały sezon! Niestety, z miesiąca na miesiąc coraz mocniej docierało do mnie, że biodro tak szybko się nie wyleczy. Musiałam wybrać: „wóz albo przewóz”. Albo leczę biodro porządnie do końca, albo je delikatnie podleczę i wystartuję w Berlinie, ale potem znowu będę się „bujała” z kontuzją. Stwierdziłam, że za 2 lata są igrzyska i zważywszy na to postawiłam na leczenie i wzmocnienie, żeby już nigdy więcej ten problem się nie pojawił.

- Co w takim razie robiłaś przez ten rok, kiedy Cię z nami nie było?

- Cały czas „tłukłam” trening zastępczy, głównie siłowy. Tego wymagała rehabilitacja: przede wszystkim siła maksymalna, żeby wspomóc produkcję kolagenu, który wpływa na regenerację ścięgna. Prawie codziennie siedziałam godzinami w siłowni, czasem nawet 2 razy dziennie, przez kilka miesięcy byłam pod opieką trenera przygotowania motorycznego zawodników MMA i bokserów. Trochę zmieniłam środowisko, z biegowego na ludzi sportów walki. Ale myślę, że taki odpoczynek dobrze mi zrobił: psychicznie nabrałam dystansu i świeżości, a mój organizm, ponieważ nie biegałam, też pewnie fajnie na to zareaguje, będzie bardziej chciał znowu biegać.

- Dobrze się odnalazłaś w środowisku wielkich, silnych ludzi? Ty jesteś drobną, filigranową dziewczyną…

- Czułam się początkowo jak ostatnia sierota! (śmiech). Oni robili swoje treningi siłowe i szybkościowe, a ja byłam takim klockiem (śmiech). Na szczęście patrzyli na mnie w miarę normalnie, może nie jak na koleżankę „z branży”, ale jak na zawodniczkę, która stara się wrócić do zdrowia. Mogłam zawsze liczyć na ich pomoc, była naprawdę bardzo fajna atmosfera.


Polecamy również:


Podziel się:
kochambiegacnafestiwalu
kochambiegacwpolsce