Błażej Brzeziński przed 13 PZU Półmaratonem Warszawskim: "Pora poprawić rekord życiowy"
Opublikowane w sob., 24/03/2018 - 20:27
We wrześniu 2017 roku Błażej Brzeziński wygrał 39 PZU Maraton Warszawski bijąc rekord życiowy wynikiem 2:11:27. Osiągnął tym wynikiem minimum na sierpniowe Mistrzostwa Europy 2018 w Berlinie, a prawo startu w nich potwierdził na początku lutego tego roku, zajmując w maratonie Beppu-Oita w Japonii 11 miejsce z czasem 2:12:43.
Błażej Brzeziński jedenasty w Japonii
Pół roku po tym sukcesie 31-letni biegacz z Bydgoszczy zasadza się na kolejną wielką imprezę w stolicy. Wystartuje jako najlepszy Polak w elicie 13 PZU Półmaratonu Warszawskiego.
Spokojny o miejsce w reprezentacji Polski na Mistrzostwa Europy, Brzeziński skupia się teraz na treningu i bieganiu krótszych dystansów. Po obozie w amerykańskim Albuquerque, najbliższe 3 tygodnie to dwa półmaratony – w niedzielę 25 marca w Warszawie i 15 kwietnia w Poznaniu, w których Błażej zamierza powalczyć o pobicie rekordu życiowego 1:03:49.
Błażej Brzeziński: – W pierwszej połowie roku celowo wybraliśmy na maraton termin lutowy i Azję. Uważam, że kwiecień, w którym biega się wiosenne maratony w Europie, to trochę za późno. Dla mnie kwiecień i sierpień są zbyt blisko na dwa szczyty formy i dobrą regenerację między nimi. Przerobiłem już to 4 lata temu, gdy po kwietniowym maratonie, słabo pobiegłem na mistrzostwach Europy w Zurychu (43 miejsce w czasie 2:25:17 – red.).
– Kibicom mogło się wydawać, że pojechałem do Szwajcarii na wycieczkę, źle przygotowany, a ja zostawiłem tam naprawdę dużo serca. Teraz więc nie chciałem powtórzyć błędu i daję sobie więcej czasu na regenerację i trening, bo z perspektywy 17 lat biegania wiem, że maraton nie wybacza najdrobniejszych błędów. Od lutego zdążyłem już trochę odpocząć i mogę w spokoju ducha skupić się na bieganiu krótszych dystansów.
– Na przykład w parze z żoną Aleksandrą wygrałeś Bieg Walentynkowy 2 x 5,4 km w warszawskim Parku Skaryszewskim...
– Tak, to była zabawa, takie bieganie na wesoło (śmiech).
– Ale z Emilem Dobrowolskim nieźle się tam pościgaliście!
– Byłem tydzień po maratonie i miałem plan, żeby trzymać się jak najbardziej Emila i jak najmniej do niego stracić, żeby Ola mogła to odrobić w rywalizacji z jego żoną Kamilą (Pobłocką-Dobrowolską – red.). Jako para wygraliśmy i zdobyliśmy w nagrodę wyjazd na zagraniczną wycieczkę.
– Wiesz już, kiedy i dokąd pojedziecie na romantyczne wakacje?
– Pewnie dopiero pod koniec roku gdzieś w cieplejszy klimat, bo teraz nie ma szans na żaden urlop. Ale mamy 2 lata na wykorzystanie nagrody.
– Jesteś, jak wielu polskich biegaczy długodystansowych, żołnierzem zawodowym. Utrzymujecie się w dużym stopniu dzięki wojsku, rodzi to jednak swego rodzaju konflikt sportowych interesów. Macie zobowiązania startowe wobec pracodawcy, a że maratonu na wysokim poziomie nie da się biegać co kilka tygodni, często uniemożliwia to występ w barwach narodowych na najważniejszych imprezach mistrzowskich. Jak sobie z tym radzisz?
– W wojsku też można się dogadać. Jest nas maratończyków-żołnierzy na tyle dużo, że ci, co zrobią minimum, mogą wystartować w Mistrzostwach Europy, a inni – pobiec w igrzyskach wojskowych w listopadzie w Libanie. Ich też stać na to, by powalczyć dla polskiej armii o medale, choć poziom wojskowych imprez biegowych jest czasami naprawdę wysoki.
– W niedzielę walczysz o rekord życiowy w półmaratonie na ulicach Warszawy, a jakie masz plany startowe na później?
– Trzy tygodnie po stolicy czeka mnie jeszcze jeden start w "połówce", tym razem w Poznaniu, a 19 maja planuję powalczyć o mistrzostwo Polski w biegu na 10 000 m na stadionie w Łomży.
– Na stadionie?! Ja Cię chyba nie pamiętam na bieżni...
– Bo na poważnie to... już dawno nie biegałem na stadionie (śmiech). "Życiówkę" na 10 000 m mam bodajże z roku 2008.
– A jakie są widoki na półmaratoński "personal best"?
– Moja życiówka w półmaratonie jest stosunkowo słaba, 1:03:49 uzyskane 3 lata temu we Wloszech. Teraz na maratonie w Japonii miałem „po drodze” 1:04:29. To mój drugi wynik w karierze (śmiech). Ja nigdy w maratońskich przygotowaniach nie przywiązuję wagi do wyniku w półmaratonie, biegam 21,097 km z objętości, z ciężkich przygotowań.
– „Połówki”, do których się przygotowuję jako do startów docelowych, mogę policzyć na palcach jednej ręki. Dlatego w Warszawie bardzo chcę poprawić swój najlepszy wynik. Stać mnie na dobry czas, ale dużo będzie zależało od szczęścia, pogody i rywali. Przeciwników będę miał bardzo godnych, to znakomici biegacze. Będzie kogo gonić (uśmiech).
– Trzymamy w takim razie kciuki za "życiówki" w półmaratonie, ale przede wszystkim za start polskich maratończyków w mistrzostwach Europy, gdzie – nie ukrywam – liczymy na medale, indywidualnie i drużynowo.
– Możemy w Berlinie wystawić naprawdę naprawdę bardzo silną ekipę. Minimum, oprócz mnie, ma jeszcze Henryk Szost, ale kilku kolejnych zawodników powinno wywalczyć prawo startu podczas Orlen Warsaw Marathonu, mam na myśli Artura Kozłowskiego, Arka Gardzielewskiego, Yareda Shegumo, Mariusza Giżyńskiego, Emila Dobrowolskiego, Kubę Nowaka i Adama Nowickiego. Jest naprawdę z czego wybierać, można stworzyć naprawdę mocną drużynę i powalczyć o najwyższe cele, żeby zmazać plamę niepowodzeń zespołowych na imprezach mistrzowskich. Medal jest w naszym zasięgu!
z Błażejem Brzezińskim rozmawiał Piotr Falkowski