Gliwicka Parkowa Prowokacja Biegowa: Po latach suchych - deszcz [ZDJĘCIA]
Opublikowane w sob., 28/10/2017 - 17:40
Gliwicka Parkowa Prowokacja Biegowa odbyła się dzisiaj czterdziesty szósty raz. Czterdzieści pięć poprzednich uczestnicy mogli pokonać bez kropli deszczu. Dzisiaj, po prawie czterech latach, pierwszy raz padało. Choć zawodnicy mówią, że tylko przed startem a później co najwyżej wiatr strącał wodę z drzew. Bo przecież wiadomo, że na Prowokacji nigdy nie pada… Mimo zimna i wilgoci na starcie stanęło prawie 400 osób.
Nie przejmując się błotem, ścigali się ze sobą i walczyli o kolejne życiówki na różnych dystansach. Niektórzy przyjechali z całymi rodzinami i trasę pokonali z wózkami. Wiele osób zdecydowało się też na pomiary ciała przed startem. Dietetyczki z Oasi Verde ważyły, mierzyły i doradzały, ostatecznie wypisując karteczkę, żartobliwie nazywaną przez organizatorów „certyfikatem XL-owatości”. Na jej podstawie można było otrzymać w prezencie koszulkę, ale najpierw należało pokonać minimum jedno okrążenie trasy. Jak przyznały dietetyczki, chętnych do pomiarów było sporo a kilkadziesiąt osób przekroczyło normę BMI, czyli załapało się na upominek.
– Akcje z koszulkami uważam za bardzo fajny pomysł, szczególnie śmieszna była sytuacja w której jeden z uczestników nie załapał się na koszulkę bo okazało się że jest za chudy. Był bardzo rozczarowany – śmiała się Karolina Kotowska, która sama poddała się pomiarom i poprosiła o certyfikat XL, żeby otrzymać koszulkę. – Nie było mi głupio ani wstyd wziąć udział w takiej akcji, bo nie ma się co oszukiwać: każdy widzi jak wygląda. A inicjatywa bardzo fajna i jednak motywująca – oceniła. – Dzisiaj pokonałam cztery kółka, szło się nie najgorzej ale bywały też lepsze miesiące. Dzisiaj trasa była dosyć śliska i błotnista, co też utrudniało poruszanie.
Nie obyło się bez upadków i poślizgów w mokrych liściach i błocie. Nikogo jednak trudniejsze warunki na trasie nie skłoniły do skrócenia dystansu. Nikt też nie żałował kilometrów pokonanych, żeby dotrzeć na Prowokację. Rekordziści przyjechali dziś z Bielska-Białej, Gorzyc koło czeskiej granicy, Sanoka czy Krakowa.
Z tego ostatniego regularnie co miesiąc przyjeżdża Jacek Tyczewski wraz z żoną Pauliną: - Zaczęliśmy w styczniu ubiegłego roku podczas tych dużych mrozów i od tego czasu co miesiąc tutaj jesteśmy. Na takie zawody naprawdę warto. Chociaż bardziej traktujemy je jako trening. To, że są co miesiąc, regularnie, niesamowicie nas motywuje. Poza tym ja pochodzę z Gliwic – wyjaśniał. – W ubiegłym roku regularnie chodziliśmy dwa kółka, czyli 10 km, teraz, po zmianie trasy, czasem dwa a czasem trzy. No chyba, że chcemy zrobić życiówkę na krótki dystans to jedno. Jeszcze nie udało nam się przejść wszystkich pięciu kółek, ale w tym roku będzie jeszcze dwa razy okazja, to może się uda… Na pewno będziemy. Dzisiaj pewnie na trening bym nie wyszedł, widząc pogodę za oknem, ale że była Prowokacja, to trzeba było iść. To idealna motywacja.
Uczestnicy cyklu motywują nie tylko siebie, ale też mieszkańców miasta i przechodniów. Para, która dzisiaj przechodząc przez park przypadkowo trafiła na start zawodników nordic walking, stwierdziła zdumiona: – Dlaczego nas tam nie ma? – Nie wiem, ale za miesiąc na pewno będziemy.
KM