GP Warszawy: Wygrali na przełamanie? [FOTO]
Opublikowane w sob., 20/06/2015 - 15:45
W sobotnie przedpołudnie rozegrano piąty i zarazem ostatni przed wakacjami etap Grand Prix Warszawy. Po raz pierwszy w tym roku uczestnicy ścigali się poza Lasem Kabackim, przenosząc się na Mokotów w pobliże Sanktuarium Matki Bożej Nauczycielki Młodzieży.
Na biegaczy czekała 10 km trasa składająca się z dwóch pętli. Zmagania toczyły się w pobliżu mostu Siekierkowskiego, a nawet pod nim. Uczestnicy Grand Prix Warszawy dobrze znają te tereny nie tylko z biegów w ramach cyklu ale i z Biegu Pamięci, który rozgrywany jest tu co roku (w 2015 r. w terminie jesiennym, już poza GP Warszawy).
Od początku biegu na prowadzeniu utrzymywał się Sebastian Polak - lider klasyfikacji generalnej Grand Prix. Grupie pościgowej czaił się Wojciech Kopeć, trzeci zawodnik czerwcowego Helsinki Half Marathon (czas 1:12:06). Na drugim okrążeniu obaj wspomniani zawodnicy biegli już obok siebie. Faworytem do mocniejszego finiszu był Kopeć, ale popularny Słonik nie dawał za wygraną. Tryskał optmizmem i pozwolił sobie nawem na kilka podskoków. W tym czasie tłum pozostałych zawodników dałby wiele, by choć zbliżyć się do tempa liderów.
Status quo utrzymywał się do 9 km. Wtedy mieszkający w Warszawie Kopeć postanowił podkręcić obroty i uciekł Polakowi
– Chciałem tu wystartować, by wreszcie zobaczyć trasę i znów pobiegać w zawodach. Jestem teraz trochę podłamany swoją aktualną formą po obozie w Peru, uznałem, że lepiej pobiec z rywalami niż biegać samemu w lesie i męczyć się psychicznie. Zawody to najlepszy trening... – opowiadał na mecie Wojciech Kopeć, podkreślając, że czasy na mecie nie zawsze są najważniejsze.
– Jeśli trenujemy do maratonu i biegamy „dyszki”, to czasem nawet nie warto patrzeć na czasy. Na to, czy zrobimy życiówkę, czy będziemy blisko rekordu... Forma ma być dopiero na start docelowy – wyjaśniał były reprezetnant kraju.
Wśród pań rywalizacja była nie mniej interesująca. Od startu prowadziła Agnieszka Sulik, z kilkanastosekundową przewagą nad Iwoną Rek. Pod koniec drugiego okrążenia liderka zeszła jednak z trasy. Iwona Rek nie kryła zaskoczenia takim obrotem sprawy...
– Koleżanka bardzo dobrze się spisywała i nie wiem co się stało. Jestem zaskoczona zwycięstwem, bo ostatnio moje wyniki raczej się wydłużają niż skracają (śmiech). Dziś czekała mnie miała niespodzianka – stwierdziła na mecie Iwona Rek, tryskając humorem.
– Na Kabatach biega się milej, bo jest to las. Z drugiej strony tu jest płasko, jest kostka i nie skręci się… kostki (śmiech). Każda trasa ma swoje plusy. Warunki były dobre, było może trochę duszno, ale zaliczylam już w tym tygodniu Bieg Marszałka więc na nic już nie narzekam! – opowiadała zawodniczka.
Kolejny etap Grand Prix Warszawy rozegrany zostanie 19 września w Lesie Kabackim. Wiecej w naszym KALENDARZU IMPREZ.
RZ