„Komercja ubrana w formę misji”, „złe”, „śmieszne”, „wymuszone”. Organizatorzy biegów oceniają propozycje PZLA
Opublikowane w sob., 29/11/2014 - 09:57
Trwa dyskusja na temat propozycji Karty Biegacza Amatora, Licencji Biegacza Amatora oraz certyfikowania biegów amatorskich przez lekkoatletyczna centralę, przedstawionych na konferencji PSB w Zielonej Górze. Co o tych propozycjach sądzą organizatorzy polskich biegów? Zebraliśmy dla Was kilka opinii w tej sprawie.
Marcin Kuriata – CSR Aktywna Warszawa, Triada Biegowa:
– Uczestniczyłem w konferencji w Zielonej Górze. Pierwszego dnia jeden z paneli zatytułowany był „Certyfikat Imprezy Biegowej PZLA”, czyli dość niewinnie. Prelegent – pan Janusz Szydłowski spóźnił się... a później wszystko się zaczęło. Prezentacja wyglądała tak, jak obwieszczenie tego, co jest już gotowe. Nie miało to nic wspólnego z konsultacjami. Wszystko prezentowane było z pozycji siły – oto nasz pomysł, a Wy możecie się do niego ustosunkować lub nie.
Poruszono kwestie Klubu Biegacza PZLA i certyfikowanie biegów. Najbardziej rozległy był ten drugi temat. Na wielu slajdach pokazane było to, co muszą spełniać biegi, żeby otrzymać gwiazdki. Pojawiła się ostra dyskusja, bo protekcjonalny ton prelegenta sprowokował organizatorów do zabrania głosu. Pojawiły się pytania: komu ma służyć ten projekt, dlaczego związek chce wyciągnąć pieniądze od biegaczy itd.? Pojawiły się emocje.
Moim zdaniem pan Szydłowski nie był przygotowany do tej prezentacji, bo mówił tylko sloganami, które powtarza do dziś – że „to dla bezpieczeństwa”, że „ktoś musi się tym zająć” i „jesteśmy do tego powołani”. Największy sprzeciw zgłaszał Marek Tronina, dyrektor Maratonu Warszawskiego, ale wydaje mi się że na początku pan Szydłowski nie wiedział z kim rozmawia. Świadczy to chyba o tym, że coś jest nie tak. Polemika doprowadziła do przerwy i dopiero później wznowiono prezentację.
Teraz trudno się w tym wszystkim zorientować. Jest to wręcz akademicki przykład tego, jak nie powinno się prowadzić komunikacji i jak nie prezentować nowego produktu. Wychodzi na to, że Klub Biegacza nie jest projektem PZLA, tylko projektem pana Szydłowskiego. Kim jest ten pan pewnie się nie dowiemy, bo nie. Powinniśmy się cieszyć, że głos dotarł i wywołał taką reakcję, że PZLA się pogubiło. Pewnie jakiś projekt firmowany przez PZLA się pojawi, mam nadzieję że zostanie poddany konsultacjom. Mam też nadzieję że nie będzie go prowadził pan Janusz Szydłowski.
Na teraz. Nie wiem, co dobrego mogłoby nam dać posiadanie certyfikatu PZLA. Nie przedstawiono żadnych korzyści płynących z tego tytułu. To samo tyczy się Karty Biegacza Amatora – nie zachęcono mnie, biegacza, bym chciał ją mieć. Na tę chwilę nie jestem zainteresowany.
Obawiam się jednak – obym nie był złym prorokiem – że związki i działacze nie rozmawiają w tej sprawie z organizatorami biegów, tylko z ich mecenasami, np. gminą lub urzędem miasta. Wtedy, pośrednio, osoby dające pieniądze na biegi mogą wymagać certyfikatu PZLA. Będzie to bardzo niebezpieczne, bo będzie obligowało organizatorów do występowania do związku. Jeśli tego nie zrobią, najprędzej nie dostaną dotacji na bieg.
Jeśli Karta Biegacza Amatora dawałaby możliwość przebadania się, bez błądzenia po lekarzach, to jest to nawet ciekawy projekt. Jeśli chcemy się ubezpieczyć to proszę – PZLA ma konkurencyjne ceny. Tylko trzeba zaznaczyć, że jest to komercyjny projekt, który trzeba poddać procesowi sprzedaży, konkurować z istniejącymi już na rynku tego typu ofertami,. A nie ubierać go w formę misji.