Niespodziewany mistrz, wszechstronna mistrzyni. Gorące Mistrzostwa Polski na 100 km w Pabianicach [WYNIKI, ZDJĘCIA]

 

Niespodziewany mistrz, wszechstronna mistrzyni. Gorące Mistrzostwa Polski na 100 km w Pabianicach [WYNIKI, ZDJĘCIA]


Opublikowane w ndz., 09/06/2019 - 08:56

UltraPark Weekend – pod tą nazwą rozgrywają się właśnie w Pabianicach zawody w biegach ultra, w których skład wchodzą: bieg 48-godzinny oraz zawody na dystansach 100 i 50 km. Są to jednocześnie 11. Mistrzostwa Polski mężczyzn i 4. Mistrzostwa Polski kobiet w biegu na 100 kilometrów, w dodatku rozgrywane w roku stulecia założenia Polskiego Związku Lekkiej Atletyki.

Biegi rozgrywane są na atestowanej, asfaltowej pętli o długości 1535,16 m w pabianickim Parku Wolności. Wraz z PZLA, Mistrzostwa i pozostałe dystanse organizuje miejscowy amatorski klub „O Co Biega”. Bieg 48h wystartował w piątek 7 czerwca o 10:00, setka w sobotę 8 czerwca o 8:00 a pięćdziesiątka dwie godziny później.

Od początku wiadomo było, że karty rozdawać będzie pogoda. Po wyjątkowo zimnym maju, czerwiec wreszcie przyniósł wyczekiwane przez wielu, choć niekoniecznie przez biegaczy, tropikalne upały.

Faworytami MP na 100 km byli dwukrotni mistrzowie kraju na tym dystansie: Piotr Stachyra oraz Małgorzata Pazda-Pozorska, do której należy także oficjalny rekord Polski 8:05:38. Mistrzyni jednak krótko przed imprezą przepisała się na bieg na 50 km, upatrując w nim szansy na wywalczenie minimum na MŚ na tym dystansie, które zostaną rozegrane 2 września w Rumunii.

W rozgrywce panów doszło jednak do małej niespodzianki: Piotra Stachyrę zdetronizował ubiegłoroczny wicemistrz Damian Kaczmarek, który do około jednej trzeciej dystansu biegł wraz z nim, a później zaczął stopniowo uciekać. Ostatecznie zwyciężył z czasem 7:12:50. Zmagający się z kontuzją zeszłoroczny mistrz zdobył srebrny medal z wynikiem 7:26:24. Goniący go do końca Kamil Niedźwiadek uzyskał rezultat 7:30:32.

Pod „nieobecność” ścigającej się na krótszym dystansie Małgorzaty Pazdy-Pozorskiej, mistrzostwo kraju wywalczyła Paulina Janik, uzyskując oficjalnie trzeci wynik wśród kobiet w Polsce na tym dystansie (6.miejsce open, 8:08:58). Podium dopełniły Wioletta Paduszyńska (8:36:29) i Joanna Lorenc (8:53:26).

W biegu udział wzięły 52 osoby. Pełne wyniki można zobaczyć TUTAJ.

– Planem nie było wygrać, tylko dobiec do mety w najlepszym możliwym czasie – przyznał na mecie Damian Kaczmarek. – Ale jestem sportowcem, więc lubię rywalizację i lubię się ścigać z kolegami, także z Piotrkiem, chociaż bardzo się lubimy. Nie da się ukryć, że on był dziś faworytem. Jest zawsze doskonale przygotowany i trudno nawiązać z nim walkę. W zeszłym roku on wygrał, a ja byłem drugi. Teraz było odwrotnie. Do około 36 km trzymaliśmy się razem, a potem postanowiłem pobiec sam, zgodnie z tym, co mi dyktował organizm.

– Trasa jest kapitalna i widać, że ten bieg organizują pasjonaci. Jeśli chodzi o temperaturę, to jest czerwiec i nie można niczego innego oczekiwać. Trzymam kciuki za biegaczy ze wszystkich dystansów, żeby szczęśliwie dotarli do mety, bo im dłużej są na trasie, tym ich wysiłek jest większy – dodał na koniec świeżo upieczony mistrz Polski.

– Już od dwóch tygodni czułem, że mnie pobolewa achilles, ale trzeba będzie zrobić badania, żeby stwierdzić, co to dokładnie jest – opowiadał po biegu Piotr Stachyra. – Z tego powodu, jak również biorąc poprawkę na pogodę, nie chciałem zacząć za szybko. Mimo to byłem dziś nastawiony na obronę tytułu, ale jak widzimy, nie udało się. W końcówce, od około 90 km czułem już straszny ból, ale pomyślałem, że szkoda całej mojej wcześniejszej pracy treningowej, żeby teraz odpuścić, no i wyszarpałem srebrny medal.

– Nie wiem, czy bez tej kontuzji wywalczyłbym mistrzostwo – stwierdził – ale muszę przyznać, że Damian dziś świetnie pobiegł. Czapki z głów dla niego! Na końcówce wziąłem tabletkę przeciwbólową i jakoś dotrwałem do mety, z trudem broniąc drugie miejsce przed goniącym mnie Kamilem Niedźwiadkiem. Wielkie podziękowania należą się mojej fizjoterapeutce Gosi (Małgorzata Pazda-Pozorska – red.), która dziś wygrała bieg na 50 km!

Warto dodać, że zwyciężczyni pięćdziesiątki wraz z zespołem serwisantów na mecie od razu zajęła się nogą Piotra Stachyry.

– Z tego co wiem, to mam trzeci najlepszy wynik w Polsce na tym dystansie – powiedziała nowa mistrzyni Paulina Janik – a w ogóle to był mój debiut na płaską setkę! Bo wcześniej już biegłam ten dystans, ale w górach, na Festiwalu Biegowym w Krynicy. W ubiegłym roku byłam tam trzecia, z wynikiem 10h50.

– Dziś do 20 km biegłyśmy razem z Wiolą – relacjonowała – a potem udało mi się jej odskoczyć. Przyznam, że chodziło mi po głowie złamanie 8 godzin, ale temperatura na to nie pozwoliła, no i na takie tempo chyba musiałabym mieć zająca. Może kiedyś się jeszcze o to pokuszę. Myślę, że w tym roku znów odwiedzę Krynicę, bo kocham bieganie w górach, tylko jeszcze nie wiem, na którym dystansie pobiegnę.

– Walczyłam do końca, ale z wyniku nie jestem całkiem zadowolona – stwierdziła wicemistrzyni Wioletta Paduszyńska – bo to daleko od mojej ubiegłorocznej życiówki 8h07 z debiutu na tym dystansie w Chorwacji. Osłabiły mnie kłopoty żołądkowe. Przyznam, że przed startem miałam nadzieję na zbicie 8 godzin. Mimo wszystko cieszę się, że się nie poddałam, walczyłam do końca i zdobyłam drugie miejsce. W połowie dystansu myślałam o zejściu z trasy, ale na szczęście głowa nie pozwoliła mi odpuścić.

– Tak w ogóle, to miałam nie biec tej setki, bo w kwietniu wystartowałam w Supraślu w MP 24h, gdzie też zdobyłam brąz – opowiadała zdobywczyni brązowego medalu Joanna Lorenc. – Tutaj zamierzeniem było poprawić mój wynik na 24h w ramach biegu 48h, ale Jacek Będkowski (również uczestnik biegu na 100 km – red.) ma taką siłę perswazji, że mnie przekonał na coś szybszego. Powiedział, że jestem stworzona do biegu na 100 km. Życiówki 8h24 co prawda nie poprawiłam, ale i tak jestem zadowolona. Upał zrobił swoje, no i zupełnie się nie przygotowywałam na taki „krótki” dla mnie dystans (oprócz biegów 24h, nasza rozmówczyni ukończyła m.in. na 3. miejscu ubiegłoroczny Bieg 7 Szczytów na 240 km – red.).

Jak wspomnieliśmy, bieg na 50 km był praktycznie ostatnią okazją do zdobycia minimum na wrześniowe MŚ na tym dystansie w Rumunii. Walczyła o nie nie tylko Małgorzata Pazda-Pozorska, ale również najszybsi z mężczyzn. Dwóm z nich ta sztuka się udała. Dobiegli oni na metę w odstępie zaledwie sekundy: Paweł Kosek (3:15:16) i Jarosław Lubiński (3:15:17). Ponad półgodzinną stratę do nich zanotował trzeci (4. open) Wojciech Sowała (3:48:12)

Małgorzata Pazda-Pozorska ukończyła bieg na 3. miejscu open (3:36:10), z dużym zapasem uzyskując minimum na MŚ. Wyprzedziła ona zdecydowanie Barbarę Jankowską (4:42:38) i Kamilę Myszkę-Marcinkowską (5:09:54).

W biegu udział wzięło 36 osób. Pełne wyniki można zobaczyć TUTAJ.

– Trzymaliśmy się razem z Pawłem Koskiem, bo wcześniej umówiliśmy się na współpracę – opowiedział nam drugi na mecie Jarosław Lubiński. – Obaj nie byliśmy pewni, czy damy radę wyrobić minimum na MŚ na 50 km w Rumunii 2 września, bo wynik 3h16 był dla nas sporym wyzwaniem. Najważniejsze, że mimo upału obu nam się udało wywalczyć minimum. Ta trasa jest rewelacyjna, płaska i ze świetną nawierzchnią. Myślę, że w chłodniejszej temperaturze byśmy pobiegli tak samo, ale się mniej zmęczyli.

– Najważniejsze, że jest minimum, i to z dużym zapasem (4h02 – red.) – stwierdziła Małgorzata Pazda-Pozorska. – Teraz tylko pozostaje mieć nadzieję na powołanie do kadry, bo póki go nie mam w ręku, to nie mogę być niczego pewna. Dziś zrobiłam, ile w mojej mocy. Właśnie po to się przepisałam z setki na pięćdziesiątkę. To była trudna decyzja, bo chciałam trzeci raz wywalczyć mistrzostwo Polski na 100 km i cały czas się do tego przygotowywałam. Ale trzy tygodnie temu zobaczyłam, że jest tutaj pięćdziesiątka. Wiedziałam, że minimum na MŚ można robić tylko do 1 lipca, więc to była jedyna szansa i po konsultacji z trenerem się przepisałam. Bieg z rangą mistrzostw świata zbyt mocno kusił, tym bardziej, że w tym roku nie ma MŚ na 100 km.

– O rekord Polski na setkę w tym upale pewnie by było ciężko – rozważała zwyciężczyni. – Gdybym pobiegła setkę, to pewnie próbowałabym się zbliżyć do złamania 8 godzin, bo takie było moje założenie jeszcze trzy tygodnie temu, ale teraz można tylko gdybać.

Bieg 48-godzinny zakończy się o 10:00 – relacja jeszcze dziś.

KW


Polecamy również:


Podziel się:
kochambiegacnafestiwalu
kochambiegacwpolsce