Mirosław Żochowski: Choroba to nie przeszkoda

 

Mirosław Żochowski: Choroba to nie przeszkoda


Opublikowane w śr., 06/11/2013 - 09:32

Należy do tej grupy ludzi, którzy mimo przeciwności losu nigdy nie poddali się w biegu za marzeniami. Którzy udowadniają, że chcieć to móc. Którzy swoją życiową postawą zarażają innych, ze znakomitym skutkiem zresztą.

Rozmawialiśmy z Mirosławem Żochowskim z Gliwic, który mimo nieuleczalnego schorzenia z powodzeniem chodzi po górach i biega - często z niepełnosprawną żoną Lilianą. Organizowany przez siebie doroczny Bieg Tourette`a dedykuje wszystkim niepełnosprawnym.

Tomasz Żochowski o…

…chorobie

Choruję na dziwną przypadłość o nazwie Zespół Tourette`a. To schorzenie neurologiczne, objawiające się licznymi tikami ruchowymi i werbalnymi. Zmagam się z nim od 11. roku życia. Osoby, które mnie nie znają i nie znają mojej choroby, mówią o mnie dziwak. Ci, którzy wiedzą, gratulują mi życia. Często zazdroszczą.   

…bieganiu   

Biegam od 30 lat, chociaż oficjalnych startów zaliczyłem tylko około 50. Gdyby nie małżeństwo, pewnie dawno bym zgnuśniał. Zacząłem biegać z żoną. Drugi sezon nabiegaliśmy kilkanaście półmaratonów. Ukończyliśmy m.in. maraton ateński z czasem 5h52min październikowy Bieg 24-godzinny w Katowicach z wynikiem 100,7 km. Planujemy kolejne starty. 30 listopada biegnę, tym razem sam, Maraton Komandosa w Lublińcu.

…maratonach

W latach 80. jako młodzian zobaczyłem w telewizji Maraton Warszawski organizowany przez nieodżałowanego Tomasza Hopfera. Dokąd i po co ci wariaci biegną – rozmyślałem przed telewizorem. Był wrześniowy ciepły dzień. Za 2 lata sam pobiegłem ten maraton. Na Wale Miedzeszyńskim zmokłem i wyziębiłem organizm. Do mety zabrakło 7 km. Potem było kilka innych biegów o Puchar Trybuny Robotniczej. Porzuciłem karate, które złapało mnie wraz z Brucem Lee, na rzecz biegów długodystansowych.

…okresie dojrzewania

Pierwsza miłość, harcerstwo, kościół zielonoświątkowy. Pięknie, lecz potem groteskowo. Choroba zaczęła się pogłębiać. Pośrednio lub bezpośrednio wmawiano mi opętanie, diabła. Wpadłem w depresję, były nawet próby samobójcze. Musiałem wypracować jakiś cud, przecież problem był w mojej głowie, którą powinienem kierować. Fakt, całe życie byłem bardzo emocjonalny. I tak mi zostało. Zawsze sprawiało mi to kłopoty w życiu  i kontaktach ludzkich.

…o „koledze” i „organizatorach”

W 1991 r. zapragnąłem wystąpić w kaliskiej setce - Calisia Cup. Do biegu przygotowywałem się trzy tygodnie, sprzedałem na handelku nawet ulubione radio, by mieć na bilet do Kalisza. Wystartowałem, ale na 77. kilometrze dopadł mnie kryzys. I nie tylko mnie, bo kolega, który towarzyszył mi na trasie na rowerze, zostawił mnie. Sędziowie z kolei namówili mnie do zejścia z trasy. Kaliską setkę kończyłem trzykrotnie z czasem 12h 38-40 min. Na metę wpadałem już po zdemontowaniu fotokomórki przez organizatora.  Dwukrotnie też schodziłem z trasy, dokładnie na tym pamiętnym 77. kilometrze...

…wierze

W chorobie miałem wszystkie objawy książkowe, a nawet było ich więcej. Ale nie poddaję się. Jestem człowiekiem wierzącym i wiem, że ten bieg zwany życiem, nie kończy się tutaj. Zmuszany jestem co jakiś czas do niespodziewanej walki z nieżyczliwymi osobami.  Muszę walczyć, gdyż jest to domeną każdego człowieka. Z  drugiej jednak strony, po czasie spotykam ludzi, którzy pomagają. Było ich wielu. Od Marka Kamińskiego otrzymałem pullki, byłem na Grenlandii i Bajkale z Adamem Bieleckim. Wchodziłem na Elbrus, zdobyłem Mount Blanc. Skoczyłem tandemowo na spadochronie.

…o biegowej przyszłości

Z wiekiem odkrywam coraz więcej siły do biegania. Moim marzeniem są półmaratony w Kenii. Chciałbym, by na wózku towarzyszyła mi żona. Byliśmy tam już dwa razy, ale to wciąż za mało. Nogi chcą więcej.

O Biegu Tourett’a

Chcę pokazać, że choroba nie musi być przeszkodą. Do przyszłorocznej edycji zapraszam już teraz. Szczególnie osoby niepełnosprawne.

Wideorelacja TVS z Biegu Touretta

GR

Polecamy również:


Podziel się:
kochambiegacnafestiwalu
kochambiegacwpolsce