Pod znakiem czwórek. Rafał Bielawa atakuje Główny Szlak Sudecki na biegowo!
Opublikowane w czw., 04/10/2018 - 07:22
Rafał Bielawa nie może usiedzieć w miejscu. Jest podwójnym rekordzistą w szybkości przebiegnięcia Głównego Szlaku Beskidzkiego (najpierw bez, a rok temu ze wsparciem). Dziś nad ranem podjął kolejne wyzwanie: wyruszył z Prudnika biegiem na trasę Głównego Szlaku Sudeckiego, czerwonej nitki prowadzącej przez najciekawsze partie Sudetów do Świeradowa-Zdroju, oznakowanej w 1948 roku, a w 1973 nazwanej imieniem Mieczysława Orłowicza, w uznaniu jego zasług dla turystyki i krajoznawstwa.
Z 44-letnim ultrasem z Wrocławia rozmawialiśmy kilka godzin przed rozpoczęciem próby.
– Dlaczego kolejnym wyzwaniem jest akurat Główny Szlak Sudecki?
– Po pierwsze – blisko domu, a więc łatwiej do ogarnięcia logistycznie. Z najdalszego punktu szlaku mam do mojego Wrocławia tylko 140 km. A po drugie, choć GSS jest chyba drugim co do popularności szlakiem w polskich górach, to jeszcze nikt go na biegowo w całości nie zrobił! Próbował Łukasz Pawłowski, ale udało mu się przebiec tylko 401 km.
– Trudno zatem mówić o biciu rekordu, skoro rekordem będzie każdy wynik pod warunkiem przebiegnięcia całego szlaku. Ale jakiś cel czasowy zapewne przed sobą stawiasz? Skoro 510 km Głównego Szlaku Beskidzkiego przebiegłeś w niecałe 109 godzin, to krótszy o blisko 70 km Szlak Sudecki powinieneś pokonać w czasie grubo poniżej stu godzin… Da się tak prosto to przeliczyć?
– Tak właśnie chcę to zrobić, zwłaszcza że Szlak Sudecki wydaje się nieco mniej wymagający od Beskidzkiego. Trasa z Ustronia do Wołosatego miała – według mojego gpsa – nawet 520 km długości i 23 tysiące metrów przewyższenia, podczas gdy szlak z Prudnika do Świeradowa-Zdroju ma, przy długości 444 km, przewyższenie 14 kilometrów. Nie ma wielkich gór, bo tylko dwa mocne podejścia: jedno pod Czarną Górę, a drugie to już Karpacz i Dom Śląski. Na dodatek jest na nim dużo asfaltu, niewiele za to błota, co sprawia, że powinien być szybszy. GSS jest też mniej dziki, supportowi jest dużo łatwiej dojechać w wiele miejsc trasy.
– Twój bieg będzie przebiegał pod znakiem czwórek…
– Główny Szlak Sudecki ma – według przewodnika Compassu – długość 444 km. Startuję w czwartek 4 października o godzinie 4 rano, a żeby było jeszcze śmieszniej, to nadajnik do śledzenia mnie na trasie, który dostałem, jest oznaczony… czwórką z dwoma zerami! (śmiech). I uwierz mi, że wszystkie te czwórki wyszły zupełnie przypadkowo! Jedynie godzinę startu zmieniłem (w porównaniu z GSB) z trzeciej na czwartą, ale nie po to, żeby ładnie wyglądało, a tak jest lepiej logistycznie. Mogę po prostu godzinę dłużej pospać przed startem.
– Dobra znajomość Głównego Szlaku Sudeckiego będzie zapewne Twoim atutem?
– A wyobraź sobie, że lepiej znam Szlak Beskidzki! Mimo że Sudecki leży znacznie bliżej mojego miejsca zamieszkania, mam na nim sporo białych plam. Gdy biłem rekord GSB miałem już tę trasę wcześniej całą przebiegniętą. Na Sudeckim są kawałki, które znam doskonale, bo kilkakrotnie pokonałem Bieg 7 Szczytów i tam będzie mi łatwiej. Ale jest też wiele miejsc, których nie znam kompletnie. Na szczęście znam dobrze ostatni odcinek w rejonie Karpacza i tak jak było na „rzeźnickiej” końcówce GSB, będę się na nim czuł swobodnie, będę czuł metę.
– Który fragment trasy powinien być dla Ciebie najtrudniejszy?
– Na pewno jednak wspomniana przed chwila końcówka, bo będę już bardzo zmęczony. Biegnę w kierunku Prudnik – Świeradów, więc początek będzie dość płaski, przez 250 km nic nie powinno się dziać, będę tylko musiał pilnować, by nie narzucić sobie zbyt dużego tempa. Za to końcówka, kilka technicznych zbiegów w Karkonoszach, na pewno da mi się we znaki. Przynajmniej dopóki się na chwilę nie położę, bo przy dużym zmęczeniu nawet płaskie odcinki mogą być masakrycznie ciężkie. Jednak plusem GSB były długie, mozolne podejścia, na których ja, gdy jestem zmęczony, tracę niewiele, a mogę troszeczkę odetchnąć. Teraz, niestety, ich nie będzie, będę musiał się zmuszać do biegu.
– A dlaczego wybrałeś bieg z Prudnika do Świeradowa, a nie w odwrotną stronę?
– W tym kierunku jest około 200-300 metrów więcej przewyższeń, ale początkowe 80 km płaskiego mam na początku biegu, kiedy jeszcze będę wypoczęty, a poza tym biegnę w kierunku trasy Biegu 7 Szczytów, którą świetnie znam.
– Nie myślałeś, żeby – podobnie jak w przypadku Głównego Szlaku Beskidzkiego – w Sudetach też najpierw pobiec bez supportu?
– Nie. Ja, jeżeli mam ciężki plecak, bo muszę ciągnąć dużo sprzętu ze sobą, masakruję sobie stopy, a to chciałem sobie darować. Mogłem, oczywiście, zabrać jedne buty, jedną koszulkę i jedną kurtkę, przeżyć te 4 dni „na śmierdziela” (śmiech), ale… mnie się to nie podoba. Mamy październik, temperatura może spadać w nocy poniżej zera, więc trzeba tych gratów trochę ze sobą wziąć. Skoro jednak mam tak fajną grupę super gości wokół siebie, wolę to zrobić na lekko i na znacznie szybciej niż gdybym biegł zupełnie sam.
– Powiedz zatem dwa słowa o tych Twoich „super gościach”. Kto będzie Cię wspierał na trasie?
– Po pierwsze moja żona Gosia. Od początku będą ze mną biegli Adam Banaszek, Piotrek Perkowski i Paweł Jach. Potem dołączy Krzysiek Dołęgowski. Będzie Łukasz Buszka. I do tego cała masa znajomych biegaczy z Wrocławia, których nazwisk teraz nie wymienię, bo nie chciałbym niechcący kogoś pominąć.
– Czujesz się przygotowany do sudeckiego wyzwania?
– Biegowo jestem przygotowany dobrze. Jeśli tylko mój niesforny żołądek nie spłata mi żadnego figla, wszystko będzie ok!
– Rafale, trzymamy mocno kciuki za powodzenie Twego kolejnego wariackiego wyczynu! Biegnij, rób wynik i czyń to w dobrym zdrowiu!
– Nie dziękuję!
Bieg Rafała Bielawy można śledzić pod poniższym linkiem (kliknij mapę):
Z Rafałem Bielawą rozmawiał Piotr Falkowski
Zdjęcia: Łukasz Buszka - Dadadesign.pl, Piotr Perkowski