Polka rekordzistką Guinessa w maratonie! „Marzenia są po to, by je spełniać”

 

Polka rekordzistką Guinessa w maratonie! „Marzenia są po to, by je spełniać”


Opublikowane w wt., 08/05/2018 - 10:13

Podczas tegorocznego Virgin Money London Marathon padły aż 34 rekordy Guinessa (zobacz listę). Wśród szczęśliwców, którym udało się wpisać do słynnej Księgi Rekordów Guinessa, była Polka - Marta Kiermacz-Abramek. Mieszkanka Zjednoczonego Królestwa pobiegła najszybszy maraton kobiet w garniturze (3:57:57).

Udało nam się skontaktować z maratonką i poznać jej biegową historię. Ku inspiracji.

Marta Kiermacz-Abramek: Jestem mamą dwóch cudnych chłopców - przyszłych maratończyków – i czynną biegaczką. Od roku także trenerem biegania. Prowadzę grupę biegową dla kobiet. Zawodowo łączę pasję z przyjemnością, pracując jako Life Success Coach.

… o początkach w bieganiu

Swoja przygodę z bieganiem rozpoczęłam kilka lat temu. Zainspirowała mnie biegająca sąsiadka.

Stawiając pierwsze kroki w bieganiu, nigdy nie przypuszczałam, że zmieni ono moje życie o 180 stopni. Mając mnóstwo obowiązków, małe dzieci, pracę, dom... bieganie o 5 rano było czystą przyjemnością, pewnego rodzaju terapią i aktywnym relaksem.

Już to, że rosłam w siłę mentalnie – bo bieganie wymaga samodyscypliny, było moim wielkim sukcesem. Stałam się silniejsza, szczęśliwsza i pewna siebie. Powoli nawet zaczęłam marzyc o udziale w większych biegach, a nawet wielkich światowych maratonach.

… o marzeniach

Marzenia są po to, by je spełniać. I tak niecałe 18 miesięcy od momentu postawienia pierwszych kroków na ścieżce biegowej, stanęłam na starcie maratonu w Paryżu. Za mną już 12 maratonów - Warszawa, Rzym, Berlin, Nowy Jork - gdzie biegłam 2 razy, Londyn - pobiegłam już 4 razy, Chicago, i w tym roku wymarzony Boston.

W 2015 roku zostałam szczególnie wyróżniona. Dostąpiłam zaszczytu niesienia polskiej flagi podczas ceremonii otwarcia największego biegowego święta w Central Parku – TCS New York City Marathon. Bezcenne uczucie! Nieść flagę, słyszeć jak spiker przedstawia mnie i moją biegową historię tysiącom zgromadzonych biegaczy z całego świata, a świadkami tej ceremonii są moi synkowie! Słysząc „Mamusiu, jesteśmy z Ciebie dumni!” poczułam się jak w raju.

Wydarzenie uskrzydliło mnie i moje bieganie jeszcze bardziej. Ciesze się, że mogę być dla nich przykładem, udowadniam, że warto biec po marzenia, przekraczać własne granice, osiągać wymarzone cele.

Moim aktualnym celem jest zostanie tzw. Six Star Finisher. Chcę ukończyć wszystkie biegi cyklu Abott World Marathon Majors. Do medalu brakuje mi już tylko ostatniej, szóstej gwiazdki, po którą pobiegnę w marcu 2019 w Tokio.

… o tradycji

W bieganiu najważniejsza jest radość w pokonywaniu własnych słabości, dlatego uwielbiam wyznaczać sobie nowe cele biegowe. W tym roku postanowiłam przebiec dwa maratony na dwóch kontynentach w ciagu 6 dni i pobić rekord Guinnessa jako najszybsza kobieta w garniturze.

Sam pomysł przebiegnięcia maratonów „back-to-back” narodził się bardzo spontanicznie. Wiedziałam, że w kwietniu pobiegnę w Bostonie, a skoro Londyn wypadał niecały tydzień po biegu w USA, pomyślałam, że warto upiec dwie pieczenie przy jednym ogniu, dorzucić małe utrudnienie do tego i tak już – jak myśle - wymagającego wyzwania, i pobiec w przebraniu na rekord Guinnessa.

W Londynie miałam okazję biec już kilkukrotnie, aczkolwiek nigdy wcześniej w przebraniu. Ta tradycja w londyńskim maratonie jest już bardzo długa i mocna zakorzeniona wśród biegaczy, którzy co roku biegną w oryginalnych i barwnych strojach, łącząc dobrą zabawę ze zbiórką pieniędzy na szczytne cele.

Ja postanowiłam pobiec w garniturze i pobić rekord Guinnessa na dystansie maratońskim. Odkryłam, że nikt wcześniej nie pokusił się o taką próbę. Najszybszą kobietą w garniturze była pewna Kanadyjka, a rekord odnotowano w 2016 r.

Zgodnie z wymogami, mój strój składał się z marynarki, spodni, kamizelki, koszuli, krawatu i skarpetek (melonik i parasol opcjonalne). Od początku wiedziałam, że założę krawat mojego synka (tak na szczęście), kamizelkę uszyłam specjalnie na miarę. Cały strój prezentował się bardzo elegancko – jak myślę.

Strój, w którym pobiegłam w Londynie, wybrałam z kilku osobistych powodów.

1. Kwiecień jest bardzo szczególnym miesiącem dla mnie - w tym roku mija 10. rocznica śmierci mojego taty. Od wielu lat każdy kwietniowy maraton dedykuje właśnie jemu.

2. Stając na starcie dwóch światowych maratonów, spełniając swoje marzenie, postanowiłam pomoc potrzebującym dzieciom w Malawi, zbierając fundusze w akcji #HOPE4MALAWI.

3. Szkoła, do której uczęszcza mój syn czynnie wspiera tę organizację, dlatego też wspomniany krawat – szkolny atrybut mojego Krystiana. Nie tylko idealnie pasował do calłgo stroju, ale okazał się talizmanem szczęścia.

4. Będąc biegająca mamę, chce pokazać moim chłopcom, że w życiu nie ma rzeczy niemożliwych. Każdy może biec po swoje marzenia, a Mama rownież może zapisać się w Księdze Rekordów Guinnessa.

… o poznawaniu siebie

Zanim jednak założyłam garnitur i stanęłam na starcie maratonu w Londynie, czekał mnie start w Bostonie.

Boston - ten jedyny, szczególny, wymarzony numer pięć z serii Abbott World Marathon Majors, mój jedenasty maraton w „karierze”. Będąc doświadczoną maratonką - jak myślę - wiedziałam doskonale jak się przygotować do tego startu, aczkolwiek nie przewidziałam jednego… zresztą nie tylko ja. Biegu w skrajnie różnych, nietypowych warunkach atmosferycznych.

To, co działo się tego dnia na trasie w Bostonie, było największym wyzwaniem pogodowym, fizycznym i emocjonalnym, z jakim przyszło mi się zmierzyć. Zanim wystartowałam, miałam już przemoczone buty, przemarzięte stopy i jedno pytanie w głowie - „jak ja dam rade to przebiec?”. 42,195 km w nieustającej ulewie, pod wiatr, w temperaturze 2 stopni... To była najlepsza lekcja życia, tutaj poznałam siebie na nowo, walcząc z własnymi słabościami podczas nieustającej ulewy.

Przemoczona, zmarznięta i pełna emocji dotarłam na Boylston Street, z czasem… czas tu nie mial znaczenia. Każdy, kto w tym dniu ukończył maraton jest BOHATEREM – usłyszałam potem w tłumie biegaczy.

… o zabawie w bieganie

Pełna emocji i wrażeń przyleciałam do Londynu. Wysiadajac z samolotu zastanawiałam się czy wylądowałam we właściwym miejscu. Blękitne niebo, pełne słonce i temperatura 27 stopni Celsjusza. Przeciwieństwo Bostonu, zupełna rzadkość pogodowa w Londynie… Z przeciwdeszczowego ponczo po garnitur….

Kiedy zdecydowałam się pobiec w przebraniu, nie przypuszczałam, że przyjdzie mi się ścigać w temperaturze 25 stopni Celsjusza i w pełnym słońcu. Okazało się, że strach miał wielkie oczy.

Mimo tego, że temperatura była bardzo wysoka, jak na tę porę roku, a słonce parzyło niemiłosiernie, biegło mi się bardzo dobrze. Mając konkretny cel przed sobą, nie myślałam o tym jak przyjemnie byłoby biec w koszulce i spodenkach.

Miałam niesamowitą zabawę na trasie, ogromne wsparcie od biegaczy i nieustający doping kibiców przez cale 42 kilometry i 195 metrów.

… o jesieni życia

Jest to mój pierwszy rekord Guinessa… ale nie ostatni! Mam juz plany na kolejne. W Londynie zostałam pierwsza Polką, która połamała Rekord Guinnassa w maratonie. To zobowiązuje!

We wrześniu wychodzi nowa edycja Guinness World Record 2019, gdzie znajdą się wszystkie 34 nowe rekordy z tegorocznego Virgin Money London Marathon. Czy można sobie życzyć lepszej pamiątki na jesień życia?

Marta Kiermacz-Abramek


Polecamy również:


Podziel się:
kochambiegacnafestiwalu
kochambiegacwpolsce