Reprezentacja Polski na MŚ w trailu. Pomagamy w ustaleniu składu...
Opublikowane w wt., 13/03/2018 - 14:39
Opublikowany przez nas w poniedziałek artykuł Polska dziesiątka na MŚ w trailu w Hiszpanii rozpętał prawdziwą burzę. Czytelnicy krytykowali na fejsbuku niejasne kryteria kwalifikacji do reprezentacji Polski i w niewybredny sposób dziwili się brakowi w kadrze niektórych zawodników. A o kuriozum zakrawał fakt, że – jak się okazało – niektórzy z powołanych biegaczy nic nie wiedzieli o tym, że mają jechać na Mistrzostwa Świata!
Najbardziej była zaskoczona Ewa Majer.
– Gdyby ktoś zapytał mnie o możliwość startu w Penyagolosie odmówiłabym, bo mam w tym samym dniu bardzo ważną uroczystość rodzinną, której nie mogę opuścić. Nikt jednak nie dzwonił, nie otrzymałam żadnego mejla. To samo zresztą z Bartkiem Gorczycą, czego jeszcze bardziej nie rozumiem. To czołowy polski zawodnik, wstyd, żeby nikt go nawet nie zapytał, czy chce jechać – mówi Ewa Majer.
Kamil Kalka, odpowiedzialny w Polskim Związku Lekkiej Atletyki za biegi na 100 km, 24-godzinne i trail, odpowiada: – Informację o kompletowaniu składu na mistrzostwa świata w trailu zamieściłem 31 stycznia na zamkniętej fejsbukowej grupie „Reprezentacja Polski – Ultra”, na której są wszyscy najlepsi polscy biegacze ultra (jak się jednak okazuje, nie wszyscy, kilkoro się tam nie udziela, m.in. właśnie Bartosz Gorczyca, Wojciech Probst, Marta Wenta i powołana na MŚ Paulina Wywłoka – red.).
– O taką formę prosili wcześniej sami zawodnicy – wyjaśnia Kamil Kalka. – Innego kontaktu z ultrasami nie mam, jestem nową osobą w tym środowisku i dopiero nad tym pracuję – tłumaczy.
– Poprosiłem o odpowiedź do 10 lutego. W tym terminie pozytywnie odpowiedziała… jedna osoba! To był Marcin Świerc. Tylko 2-3 zawodników (w tym Wojciech Probst, o którego niektórzy się dopominają) odpowiedziało negatywnie. Taki był odzew…– nie ukrywa zawodu Kalka. (W rzeczywistości, daty odpowiedzi pod postem pokazują, że w terminie pozytywnej odpowiedzi udzielili także Piotr Bętkowski i Kamil Leśniak – red).
– Pozostali biegacze, którzy ostatecznie znaleźli się wśród powołanych, potwierdzili chęć startu znacznie później. I na tej podstawie ustaliłem skład. To tak naprawdę było jedyne kryterium. Uznałem, że w mistrzostwach mogą wystartować jedynie ci, którzy tego chcą.
– Byłbym szczęśliwy, gdyby Bartek Gorczyca pobiegł w Hiszpanii – mówi dalej Kamil Kalka. – To znakomity zawodnik, ale skoro nie odpowiedział na mój anons, myślałem, że nie jest zainteresowany startem w mistrzostwach.
– Troszkę inaczej jest z Ewą Majer – kontynuuje wyjaśnienia koordynator PZLA. – Nie potwierdziła, ale wpisałem ją na listę reprezentacji, bo jako jedna z nielicznych ma, wyrobione wcześniej, dokumenty niezbędne do startu w takich zawodach (licencja PZLA, badania lekarskie itd.), co świadczyłoby o jej zainteresowaniu udziałem w imprezach mistrzowskich.
– Rzeczywiście szkoda – przyznaje Kalka – że nie mieliśmy innego kontaktu, to by rozwiało wątpliwości. Dzięki waszemu portalowi wiem, że Ewa nie może wystartować w Hiszpanii i mam jej numer telefonu, zaraz zadzwonię i wyjaśnię nieporozumienie – zapewnia.
W międzyczasie o rezygnacji ze startu w MŚ poinformowała PZLA Dominika Stelmach, za pośrednictwem trenera Huberta Duklanowskiego. – Mam bilet powrotny z RPA (gdzie 6 maja startuje w Wings for Life World Run – red.) wykupiony na 13 maja, a mistrzostwa są dzień wcześniej – tłumaczy nam zawodniczka, która ma pretensje o niejasne kryteria powołania do reprezentacji Polski. – Najlepsze byłyby bezpośrednie kwalifikacje między zawodnikami teraz, na krótko przed mistrzostwami. A jeśli nie, to wyznacznikiem, choć też niedoskonałym, powinien być ranking ITRA – uważa czołowa polska biegaczka. – Tymczasem powołania na mistrzostwa świata nie mają z nim nic wspólnego – mówi.
– W PZLA był taki pomysł, żeby zorganizować bezpośrednie kwalifikacje podczas Niepokornego Mnicha w Szczawnicy , ale moim zdaniem bieg na 96 km trzy tygodnie przed startem na mistrzostwach nie jest zbyt rozsądny – odpowiada Kamil Kalka.
Kalka informował też wcześniej, że rezerwową zawodniczką na mistrzostwa jest Marta Wenta. – Jakaś dziwna sprawa. Ja tam nic nie wiem – napisała zawodniczka na fejsbukowym fanpejdżu Festiwalu Biegowego. A w bezpośredniej rozmowie z nami dodała: – Powiedziała mi koleżanka, a jak przeczytałam wasz artykuł zrobiłam wielkie oczy!
– Nikt ze mną nie rozmawiał o mistrzostwach – mówi Marta Wenta – a ja miałabym duży kłopot, żeby wyjazd do Hiszpanii wkomponować w zaplanowany już kalendarz. 3 tygodnie wcześniej biegnę Niepokornego Mnicha 96 km w Szczawnicy, zaś na początku czerwca mam już opłacony bieg na 102 km w Serbii – tłumaczy triumfatorka ubiegłorocznego Dolomiti Extreme Trail. I dodaje, że wśród niepowołanych zawodniczek widzi co najmniej kilka, które na start w mistrzostwach świata zasługują bardziej niż ona. – Choćby Anna Kącka lub Natalia Tomasiak – wymienia nazwiska biegaczek z teamów Buffa i Salomon Suunto. – A w ogóle to uważam, że o tak ważnych kwestiach jak powołania na mistrzostwa świata powinno się zawodników informować przynajmniej pół roku wcześniej! – kończy Wenta.
Po naszym artykule Kamil Kalka rozmawiał z Martą Wentą. Zawodniczka ma w ciągu kilku dni dać ostateczną odpowiedź, po przemyśleniu i konsultacji z fizjoterapeutką, bo dokucza jej drobna kontuzja.
Tajemniczo zachowuje się as polskiej ekipy Marcin Świerc. On o powołaniu do reprezentacji wie, jako pierwszy wyraził chęć startu na Penyagolosie, nam krótkim smsem potwierdził czwartkowy wyjazd na rekonesans trasy, ale... – Niczego więcej nie komentuję – napisał. – Na wszystkie pytania odpowiem po zawodach, wtedy dopiero coś powiem.
Termin ostatecznego zgłoszenia składu reprezentacji Polski na MŚ w trailu mija 5 kwietnia. Na razie potwierdzony skład biało-czerwonych to:
- 5 mężczyzn – Piotr Bętkowski, Paweł Dybek, Artur Jabłoński, Kamil Leśniak i Marcin Świerc oraz
- 3 kobiety – Edyta Lewandowska, Magdalena Łączak i Paulina Wywłoka, która – jak nam powiedziała – też o niczym nie wiedziała, ale na szczęście jest „gotowa podjąć wyzwanie”.
Czwartą zawodniczką będzie, być może Marta Wenta. Piątą – koordynator Kalka musi teraz znaleźć. Oby tym razem kontakt z biegaczkami i konsultacja z nimi były skuteczniejsze, bo do tej pory najbardziej zawiodła właśnie komunikacja, jej brak wywołał nikomu niepotrzebną burzę. A może… właśnie potrzebną? Może dzięki niej od następnego razu współpraca na linii PZLA – biegacze górscy / ultra będzie wreszcie lepsza? Cieszymy się, że mogliśmy w tym pomóc...
Piotr Falkowski