Ultra Sky Marathon Babia Góra: Zdecydowanie więcej niż ultramaraton [ZDJĘCIA]
Opublikowane w ndz., 24/08/2014 - 19:08
To nie był ultramaraton, to był rajd przygodowy z elementami survivalu, przełajów i wspinaczki - kręcili głowami z niedowierzaniem uczestnicy debiutującego Ultra Sky Marathon na Babiej Górze. Dowody? Najdłuższej, katorżniczej trasy 6xBabia nie skończył w limicie nikt z 37 startujących. Na ukończenie krótszych dystansów - 3x Babia i 1xBabia - zawodnicy i zawodniczki w większości potrzebowali kilkunastu godzin.
Parametry najdłuższego dystansu - 100km 6xBabia - budziły już od dawna szacunek. Sześciokrotne wbiegnięcie na królową beskidów to aż 7500 metrów przewyższenia. Więcej nie ma żadna inna impreza w Polsce, a w Europie podobnymi parametrami pochwalić się może zaledwie kilka zawodów.
Pierwszą potężną trudnością na trasie okazała się słowacka, południowa część Babiej, na którą startujący o 3 nad ranem wbiegali jeszcze w nocy. - Wysoka kosówka, wiatrołomy, strumyki. Góra i dół, góra i dół, cały czas bardzo powoli. Ta część dała nam najbardziej w kość - relacjonował znacznie później Sławek Konopka. Podobnie jak wielu innych biegaczy z najdłuższego dystansu podjął on decyzję przejścia na krótszą trasę 3xBabia. Inaczej nie wyrobiłby się w limicie.
Gdy po raz czwarty na szczycie Babiej pojawili się Lucjan Chorąży oraz Sebastian Swałdek, wiadomo było, że tylko garstka zawodników mierzyć się będzie z przebyciem całego dystansu. Piąty raz pod Babią podeszło trzech zawodników. Już wtedy byli na granicy limitów.
Tymczasem na dolnej stacji wyciągu pod Mosornym Groniem czekały tłumy - zawodnicy i zawodniczki z krótszych dystansów wyczekiwali zwycięzcy najdłuższego dystansu, niecierpliwie oglądając się na tykający zegar. W międzyczasie dzielili się wrażeniami z pokonywania Babiej. - Słowacka strona Babiej była bardzo ciężka. Nie sposób było biec, nie mówiąc już o mocnym marszu - relacjonował Piotr Łach, któremu pokonanie dystansu 3xBabia zajęło ponad 15 godzin.
Tymczasem limit 17 godzin na najdłuższej trasie minął, a do mety nie dobiegł nikt. Dopiero kilka minut po 20 ostatnią, honorową pętlę po Mosornym Groniu pokonał Lucjan Chorąży, jeden z architektów trasy. Na mecie był wykończony, ledwie mówił.
Po imprezie odezwało się wiele głosów krytyki w stronę organizatorów i twórców trasy. Z jednej strony zastanawiano się nad słowackim fragmentem, którego sens - przedzieranie się przez wiatrołomy i kosówkę, podczas gdy niedaleko szła ścieżka - poddawano w wątpliwość. Z drugiej zaś sam limit, któremu nie sprostał jeden z najmocniejszych ultrasów w Polsce. Niezależnie do tego, jakie wnioski wyciągną organizatorzy z tej pierwszej edycji Ultra Sky Marathon jedno jest pewne - w ciasnym kalendarzu krajowej sceny ultra pojawiła się impreza wykraczająca daleko poza sportową formułę, będąca wyzwaniem samym w sobie, przygodowa i - co podkreślali sami zawodnicy - rzeczywiście najtrudniejsza w Polsce.
Wyniki poszczególnych dystansów Ultra Sky Marathon znajdziecie w naszym KALENDARZU IMPREZ.
AB