W górskich MP tylko z klubową licencją PZLA! Po co? Czy to problem dla teamów i biegaczy?
Opublikowane w wt., 26/02/2019 - 20:18
Sporo negatywnych komentarzy wywołała ostatnio informacja, która ukazała się na jednym z biegowych profili. Zawodnicy uczestniczący w imprezach mistrzostw Polski w biegach górskich muszą od tego roku legitymować się licencją klubową, wydaną przez podmiot (klub, stowarzyszenie itp.) należący do Polskiego Związku Lekkiej Atletyki.
Skąd oburzenie komentujących? Ano stąd, że większość uprawiających biegi górskie w naszym kraju robi to albo prywatnie, albo (ci najlepsi) są członkami prywatnych teamów sponsorowanych przez firmy, najczęściej związanymi z dyscypliną poprzez swoje produkty czy usługi. Z PZLA jednak wspólnego nic nie mają.
Obowiązek posiadania licencji spowoduje, że każdy z zawodników ścigających się w mistrzostwach Polski w biegach górskich będzie w klasyfikacjach tych zawodów figurował niejako dwoiście: jako członek klubu XY w mistrzostwach Polski oraz jako członek teamu (bądź osoba bez przynależności) w wynikach ogólnych imprezy. Przykład: jeśli Bartłomiej Przedwojewski wystartuje w mistrzostwach Polski w długodystansowym biegu górskim w Szczawnicy, będzie w MP zawodnikiem Juvenii Głuchołazy, a w Wielkiej Prehybie – biegaczem Salomon Suunto Teamu. Absurd, prawda?
Po co zatem wymóg, powodujący taką dziwną, nikomu przeciez niepotrzebną sytuację?
– To zalecenie, a właściwie obowiązek, nałożone przez Ministerstwo Sportu i Turystyki – tłumaczy Andrzej Puchacz, odpowiedzialny w PZLA za biegi górskie. – Każdy uczestnik Mistrzostw Polski PZLA (tylko związek ma prawo organizowania zawodów rangi MP i używania tego tytułu, bądź udzielania zgody na to „podwykonawcy”, czyli organizatorowi biegu – red.) musi, zgodnie z ustawą o sporcie, posiadać klubową licencję PZLA. Jest tak „od zawsze” w lekkiej atletyce stadionowej czy biegach przełajowych, natomiast w biegach górskich ten wymóg nie był do tej pory egzekwowany. Teraz to się musi zmienić – informuje Puchacz.