"Wysokie góry i odpowiedzialność za partnera". Aż 6 polskich duetów w legendarnym Monte Rosa Skymarathonie

 

"Wysokie góry i odpowiedzialność za partnera". Aż 6 polskich duetów w legendarnym Monte Rosa Skymarathonie


Opublikowane w czw., 20/06/2019 - 12:37

Wyzwań będzie kilka. Po pierwsze: 17,5 km biegu pod górę. – Tyle jeszcze non stop pod górę nie biegłam, zawsze było to najwyżej kilka kilometrów podbiegu. Wiadomo, że tutaj nie mówimy o ciągłym biegu na sam szczyt, bo od pewnego momentu będziemy mocno szły.

Po drugie: 3500 m przewyższenia na tych 17,5 km, czyli średnie nachylenie podbiegu/podejścia wynoszące 20%! Wreszcie po trzecie: wysokość, na jakiej będzie rozgrywany bieg. Od 10 do 25 kilometra zawodnicy będą przebywali powyżej 3000 m n.p.m., a od 15 do 21 km – nawet powyżej 4000 m n.p.m.! Półmetek mieści się w najwyższym punkcie trasy, na szczycie Margherita Hut liczącym sobie 4554 m!

Katarzyna Solińska nigdy nie była tak wysoko w górach, a zapytana o znaną jej z autopsji wysokość mówi rozbawiona: – Chyba nie chcę powiedzieć, jak wysoko byłam do tej pory, niech to zostanie moją słodką tajemnicą. Zdradzę tylko, że sporo niżej – śmieje się i dodaje: – Wątpię, by w gronie moich znajomych znalazł się ktoś chętny na wyjazd w takie góry, więc jest to świetny pretekst, by tego spróbować i to jeszcze w doborowym towarzystwie! To będzie przygoda życia, trzymajcie kciuki, żeby wszystko się udało! – prosi.

Katarzyna obiecuje jednak, że na Monte Rosie będzie rozsądna. – Nic za wszelką cenę! Natalia opowiadała, że cała trasa jest dobrze obstawiona służbami medycznymi. Jeśli więc tylko poczuję, że organizm strajkuje i nie radzi sobie z wysokością, od razu zareaguję. Nie będę na siłę pchała się na szczyt. Najważniejsze jest zdrowe, będzie je monitorowała i dużo rozmawiała z Natalią. Chcę biegać jeszcze długie lata i nie będę ryzykowała – deklaruje krakowianka. – Wiem też, że Natalia nie będzie miała do mnie w takiej sytuacji pretensji, co więcej, nie pozwoliłaby mi przesadzić i narażać zdrowia. Na tym m. in. polega odpowiedni dobór partnera – tłumaczy.

– Z Kasią bardzo dobrze się znamy i na pewno, nawet w aspekcie koleżeńskim, będzie nam się dobrze razem biegło, nawet mimo jej braku doświadczenia w takich warunkach. Byłyśmy na wspólnym treningu, biegałyśmy w Tatrach, Kasia jest w bardzo dobrej formie biegowej, więc wierzę, że będzie dobrze – mówi Natalia Tomasiak. – A zresztą – dodaje – ja też tym razem trochę boję się wysokości, bo w przeciwieństwie do roku ubiegłego nie miałam czasu na aklimatyzację i adaptację do warunków alpejskich.

Planów stricte wynikowych Natalia nie ma. Nastawia się raczej na przyjemność biegu i rywalizacji. – Chciałabym, żebyśmy pokonały trasę wbiegając i podchodząc w dobrej formie, szybko, a nie męcząc się i dysząc resztkami sił, wciągając się nawzajem. Żeby miało to wymiar sportowy. Wtedy będę zadowolona - mówi.

Faworytek do zwycięstwa nasza biegaczka upatruje w kilku mocnych Rosjankach i Włoszkach oraz ubiegłorocznej triumfatorce, Amerykance Hillary Gerardi (pobiegnie z inną partnerką, Francuzką Pessey zamiast Brytyjki Holly Page).

Drugi polski zespół kobiecy to Iwona Januszyk - Mirosława Witowska. Tej pierwszej doświadczenia wysokogórskiego nie brakuje, częściej nawet można spotkać ją na zawodach skiturowych niż biegowych. – Monte Rosa Skymarathon jest rozgrywany bardzo blisko miejsca, gdzie odbywają się bardzo znane zawody skialpinistyczne Trofeo Mezzalama, pierwsze, które 4 lata temu obserwowałam. Od tego czasu zaczęła się moja przygoda z narciarstwem, bardzo bym chciała w przyszłości wystartować w takiej imprezie. A na razie chcę zobaczyć ten piękny region w cieplejszym miesiącu i sprawdzić, jak mój organizm zachowa się na tak dużej wysokości, bo to jest dla nas największe wyzwanie tego biegu.

– Jedziemy na te zawody bez typowej aklimatyzacji, przeprowadzonej dużo wcześniej i na autentycznej wysokości, a nie w komorze hipoksyjnej. Powyżej 4 tysięcy metrów byłam na trzech szczytach, ale zrobiłam je raczej wycieczkowo, niż sportowo. Natomiast na wysokości do 3800 metrów bywałam na 2-3-tygodniowych obozach, gdzie spaliśmy na 2400 m, a trenowali właśnie wyżej. Ciało pamięta wysokość, na której kiedyś było, więc dzięki tym doświadczeniom powinno być mi trochę łatwiej, zwłaszcza, że ja lubię trasy krótkie z dużym przewyższeniem, jak najbardziej strome – śmieje się Iwona Januszyk i dodaje:

– Półtora miesiąca temu brałam udział w takim swoistym triathlonie z podobnym jak na Monte Rosie przewyższeniem prawie 3,5 tysiąca metrów. Pierwsze 1700 metrów w górę jechaliśmy na rowerze, potem 500 m biegliśmy, a ostatnie 1200 metrów rozbiliśmy na nartach. Wypadłam całkiem nieźle, bo choć nie był to mój dzień i miałam mnóstwo komplikacji, zajęłam czwarte miejsce.

Iwona ma zresztą jeszcze inne cenne doświadczenia z wysokością i jej gwałtownymi zmianami. – Miałam z tym do czynienia w komorze niskich ciśnień podczas badań w Wyższej Szkole Oficerskiej Sił Powietrznych, na której skończyłam pilotaż. Byliśmy zamykani w komorze na 5 tysiącach metrów i bardzo szybko opuszczani. Nigdy nie miałam z tym problemu, saturacja utrzymywała się zwykle wysoka. Mam też wylatane 120 godzin na śmigłowcach. (czytaj dalej)


Polecamy również:


Podziel się:
kochambiegacnafestiwalu
kochambiegacwpolsce