Festiwal konkurencji, zacięta rywalizacja, wreszcie hattrick Wojciecha Kopcia i czekolada "na dobry humor". 15. Bieg Wedla [ZDJĘCIA]
Opublikowane w sob., 08/02/2020 - 19:02
Wojciech Kopeć po raz trzeci z rzędu wygrał zarówno bieg na 5,4 km jak i zaliczany do Ligii Festiwalu Biegowego dystans 9 km, rozgrywane w sobotę w Warszawie w ramach 15. Biegu Wedla.
Pierwszy z biegów (ultra)maratończyk z Olsztynka, trzecie zawodnik Biegu 7 Dolin z 2018 r. potraktował treningowo. Jednak o ostatecznym wyniku nie decydowało jedynie tempo. Drugie okrążenie wymagało sprawności w omijaniu przeszkód, spacerowiczów, ludzi z psami i wózkami. Do tego trzeba się było przedzierać przez grupę dublowanych zawodników – to cecha charakterystyczna „najsłodszego” z polskich biegów.
– No kilka takich trudnych momentów było, na szczęcie warunki do biegania były naprawdę dobre. Na dzisiaj trener wyznaczył mi bieg w tempie 3,15 min./km i w zasadzie tego się trzymałem, chociaż kilka odcinków było mocniejszych – opowiadał po swoim pierwszym biegu Wojtek Kopeć.
– Na pierwszym kółku nie miałem problemów, by trzymać tempo Wojtka. Później jednak on przyspieszył. Zdecydowałem, że nie będę go gonił i pobiegnę swoim rytmem. Miałem też z tylu głowy, że to dopiero pierwszy bieg i warto zachować siłę na następny start – mówił nam Mateusz Gos, który z czasem 18:01 zajął drugie miejsce.Podium 5,4-kilometrowego biegu uzupełnił Michał Jamioł (18:31).
Wśród pań triumfowała Iwona Wicha. – Jestem zadowolona ze swojego biegu, chociaż manewry wśród biegaczy trochę spowolniły zaplanowane tempo narastające – relacjonowała nam zawodniczka, która do biegu 9-kilometrowego podeszła już na zupełnym luzie. – Zamiast czekać na dekorację i kibicować, też sobie pobiegnę – stwierdziła.
Na luz w drugim starcie dnia nie mógł sobie pozwolić bohater dnia, Wojciech Kopeć.
– Nie planowałem biegu w tempie 3,10 min./km, ale Tomek Słupik narzucił mocny rytm. Przez jakiś czas prowadził. Postawiłem to wytrzymać. Ostatnie 500 metrów było zdecydowanie szybsze od tego, co sobie zakładałem i tam się naprawdę zmęczyłem – relacjonował Kopeć, który obronił tytuł (29:01), już niedługo stanie na starcie półmaratonu w Gambii, a w tym sezonie ma jeszcze zaplanowany maraton w Bostonie i w Londynie.
Drugi na mecie „dziewiątki” Tomasz Słupik miał do Kopcia 44 sekundy straty. Trzecie Mateusz Gos, który przed biegiem nie zdradzał założeń, stanął na najniższym stopniu podium z czasem 31:42.
Chociaż dzień był słoneczny, a aura iście wiosenna, to zawodnicy skarżyli się na mroźne powietrze, które dawało się we znaki przy oddychaniu podczas biegu.
– Bardzo trudno mi się oddychało, przez to mroźne powietrze, ale z wyniku jestem zadowolony – podsumował Alek Zakrzewski, który zajął 27 miejsce na dystansie 5 km.
– To zaraz minie, ale rzeczywiście trochę rozbolało mnie gardło po tym biegu – potwierdziła zwyciężczyni biegu 9-kilometrowego Anna Szyszka, która od startu znajdowała się na pozycji liderki. – Czas miałam chyba nieznacznie wolniejszy niż przed rokiem, ale jestem po kontuzji, specjalnie się nie przygotowywałam więc jestem zadowolona – oceniła Anna, która do mety dobiegła z czasem 33:10.
15. Bieg Wedla tradycyjnie zaoferował uczestnikom trasy krótkie oraz długie, tak dla dzieci jak i dorosłych. Rywalizowano tż z kijkami nordic walking i w biegu na orientację. Wszystko toczyło się wokół tytułowej czekolady od sponsora głównego imprezy. Odbierało się ją w zestawach. Częstowali nią ratownicy medyczni. – To lek na dobry humor! – zapewniali. Wreszcie można ją było pić do woli.
– To super impreza. Rywalizacja stała na wysokim poziomie. Od tej imprezy tradycyjnie zaczynam sezon. Dzisiaj udało się wygrać i teraz można iść na czekoladę! – chwalił Leszek Bielawski, zwycięzca nordic walking.
IB