Niewidomy biegacz Grzegorz Powałka: „Życie to tor przeszkód i trzeba sobie z nim dawać rady"
Opublikowane w pt., 31/10/2014 - 10:43
Jego rekord życiowy w półmaratonie to 1:51:50. W „dyszce” złamał barierę 49 minut. Uwielbia biegi uliczne, nie mniej niż swoją pracę masażysty. Grzegorz Powałka – niewidomy biegacz z Warszawy, jeden z bohaterów 5. PZU Festiwalu Biegowego w Krynicy. Człowiek, który nie chce być jednak traktowany wyjątkowo. W rozmowie z naszym portalem wyjątkowo ciepło wypowiada się za to o swoich przewodnikach, bez których nie mógłby oddawać się swojej biegowej pasji.
W jaki sposób znalazł się pan w Krynicy i na Festiwalu Biegowym?
Wasz Ambasador, Janek Goleń, pomógł w zapisie. Mnie i mojej przewodniczce, Danusi Kosson. Do Krynicy pojechaliśmy grupą niepełnosprawnych biegaczy, by trochę pochodzić po górach, zregenerować się. Biegania miało być tym razem mniej, bo byliśmy po dużym, czeteroetapowym biegu w Zamościu (Zamojska Setka – red.), ale nie mogliśmy przegapić okazji. Startowaliśmy tu pierwszy raz i...
Spodobało się?
Oczywiście. Przez miasto przewija się masa ludzi – biegaczy. Można spotkać wielu znajomych, często zupełnie niespodziewanie, z którymi nie było kontaktu wiele lat, ale i takich, z którymi spotykam się na co dzień, w Warszawie. Podobał nam się program imprezy, dowolność dystansów, dodatkowe atrakcje, np. charytatywne bieganie na bieżni – sam przebiegłem 2 km, ku zdziwieniu animatora. Zawsze można tu znaleźć coś dla siebie....
A skąd pomysł na start w Życiowej Dziesiątce?
Trasa prosta, łatwa, szybka – pozwalająca na komfortowy bieg, bez spinania się, jedcznocześnie dająca szansę na życiówkę. Rozważałem inne dystanse, półmaraton, ale po biegu w Zamościu to byłoby chyba za dużo.
Jaki jest pana sportowy dorobek?
Biegam maratony, choć ostatnio nie było tych startów za wiele. W tym roku najdłuższym startem była Zamojska Setka, ale tu biegaliśmy przez 4 dni. Raczej już nie pobiegne maratonu w tym roku, właśnie przez Zamość. Został mi tylko jeszcze Bieg Niepodległości w Warszawie – tu będę chciał pobiec szybko.
Czy niewidomy biegacz może biegać szybko?
Oczywiście, jeśli tylko chce i ma wokół siebie ludzi, którzy mu w tym pomogą. Jestem niewidomy od urodzenia, ale biegam... od zawsze. Miałem dłuższą przerwę - wróciłem do biegania po blisko 16-letniej przerwie, ale wróciłem. Moje drugie podejście to rok 2001 i start na Chomiczówce – trudna trasa, pętle, do tego śnieg, nierzadko topniejący, ale zawziąłem się. Wcześniej, jako 20-latek biegałem krótkie dystanse na bieżni. Ta ciągota do biegania zawsze we mnie była...
Biegam oczywiście z przewodnikiem. Aktualnie korzystam z pomocy i życzliwości kilku osób biegających, każda jest inna.
Dlaczego kilku osób?
Musi to być kilka osób, bo z jedną osobą ciężko się zgrać. Potrzeba na to mnóstwo czasu, a nie każdy ma takie możliwości. No chyba, że się tworzy parę, nie tylko tę na ulicy czy bieżni. Najbardziej znaną postacią, która mi pomaga, jest wspomniany Janek Goleń - Jang. Są jeszcze choćby Paweł Kostrzębski, Maciek Kański czy Danusia Kosson, z którą startowałem w Krynicy. Ona biega wolniej ode mnie, ale miałem takie swoje rozbieganie i dobrze się uzupełnialiśmy.