Stanisław Marzec: „Nie należy biegać zbyt wielu...”
Opublikowane w wt., 11/10/2016 - 08:44
Podczas pierwszej z czterech Dych do Maratonu Lubelskiego 2017 spotkałem Pana Stanisława Marca z Nałęczowa. Wygląda może niepozornie, ale to tylko złudzenie: był bowiem i nadal jest - pomimo upływu lat - jednym z najlepszych biegaczy w regionie. I nie tylko w regionie.
Stanisław Marzec jest byłym mistrzem świata w kategorii 45 lat w biegach przełajowych na 8000m i byłym wicemistrzem świata w biegach górskich. Potrafił pokonać „dychę” poniżej 30 minut, a we wspomnianym starcie zajął 10. miejsce w open. W wieku 56 lat! W końcu postanowiłem zrobić użytek z dyktafonu i porozmawiać z zawodnikiem „Agro-Natura” Nałęczów.
Paweł Pakuła: Pamiętam, że nie raz już Pan tu biegł. Zna Pan dobrze tę trasę. Lubi Pan ją?
Stanisław Marzec: Tak, tu jest dobra trasa. Jest tylko jeden podbieg na około dwa kilometry przed metą, ale ogólnie jest szybka i można zrobić na niej dobre wyniki.
I jaki wynik dzisiaj wyszedł?
35:50
A kategoria wiekowa?
50 lat i starsi. Mam 56 lat.
Muszę powiedzieć, że jest Pan dla mnie wzorem biegacza: słyszałem o Panu, widziałem nie raz na podium...
Biegam już prawie 35 lat. Bieganie zawsze mnie pociągało, lubiłem rywalizację.
Potrafi Pan naprawdę szybko biegać; takie czasy, które są poza moim zasięgiem. Proszę opowiedzieć o swoim treningu.
Trenuje dwa razy dziennie, ale w dawkach po 10 kilometrów. Jestem typowym biegaczem, który biega do 21 kilometrów. Na tych dystansach dobrze się czuję, nie odczuwam większego zmęczenia. Maratonów praktycznie nie biegam. Wolę biegać do dystansu półmaratonu, bo to nie wpływa ujemnie na formę.
A jaka jest u Pana częstotliwość startów?
W tym roku mam mało startów, ale były lata, kiedy zaliczałem prawie 40 startów rocznie. Teraz startuję już trochę mniej, bo już nie te lata. Ponadto ten rok i poprzedni trochę eksperymentowałem – miałem mniej startów. Widzę jednak teraz, że trzeba startować, bo starty podnoszą formę i motywują do biegania.
Te treningi, które robi Pan dwa razy dziennie do 10 kilometrów to rozumiem, że są w mocnym tempie?
Jeden wolniejszy, drugi szybszy. Ten drugi zawsze biega mi się lepiej. To mi się sprawdza, tak trenowałem przez całą karierę.
Robi Pan treningi na stadionie?
Nie, głownie w terenie. Po szosie biegam bardzo mało. 80 proc treningu to jest teren naturalny.
Biega Pan już 35 lat. Czy miał Pan jakieś problemy z kolanami?
Nigdy nie miałem problemów z kolanami ani z biodrem. Raz miałem problem z kolanem, ale ból sam przeszedł po paru tygodniach, bez żadnych leków.
Jaką rolę w Pana treningu odgrywa gimnastyka siłowa? Ćwiczy Pan na siłowni?
Robię ćwiczenia, ale bez ciężarów. Powtarzam wieloskoki, przysiady, pompki, rozciąganie – dużo czasu temu poświęcam, ale wykorzystuję tylko ciężar własnego ciała. Polecam każdemu biegaczowi, bo to rozciąga mięśnie, wzmacnia. Ciężka praca też dobrze robi.
A jak wygląda Pana odpoczynek?
Pierwszy trening robię rano, tak pomiędzy 7 a 10. Następny trening robię około godziny 17. Chodzi o to, aby pomiędzy jednym treningiem a drugim była dłuższa przerwa. Wtedy, gdy robię np. trening 10 km + 10 km, to następnego dnia nie czuję zmęczenia.
A czy robi Pan sobie w tygodniu wolne, na przykład sobotę wolną lub niedzielę?
Robię wtedy gry: piłkę nożną, koszykówkę. To też dobrze robi gdyż jest to inna praca mięśniowa; człowiek trochę odpoczywa, trochę się regeneruje. Polecam to wszystkim biegaczom – raz w tygodniu jakieś gierki.
Rower?
Też, można nim zrobić nawet 60 kilometrów, ale polecam w terenie. Nie po szosie. Też dobrze wpływa i wzmacnia, ale tylko raz na jakiś czas. Generalnie przy odpowiednim treningu zawsze można dobre wyniki osiągnąć tylko nie należy biegać zbyt wielu maratonów i odpoczywać pomiędzy treningami. Zwracać uwagę na regenerację, bo inaczej trening jest nieefektywny.
Rozmawiał w Lublinie Paweł Pakuła