Najstarszy uczestnik Biegu 7 Dolin: Pierwszy maraton to była katorga
Opublikowane w śr., 11/09/2013 - 14:31
Rozmawiamy z najstarszym uczestnikiem Biegu 7 Dolin. Andrzej Gościej zaczął biegać po skończeniu 60 lat. 3 lata temu pobiegł w swoim pierwszym maratonie i jak mówi, była to katorga. W tym roku ukończył ultramaraton Bieg 7 Dolin i po 100 km zachował rezerwy energii. Już myśli o przyszłorocznym starcie w Krynicy.
Ilona Berezowska: Zaczął pan uprawiać sport dopiero po sześćdziesiąte i od razu osiągnął pan dobre wyniki. Jak to się stało, że mając naturalne predyspozycje do biegania, nie zaczął pan startować wcześniej?
Andrzej Gościej: Praca pochłaniała mnie całkowicie. Przez jakiś czas prowadziłem prywatne przedsiębiorstwo i nie miałem czasu na nic innego. Zdarzało się, że w ciągu całego roku miałem zaledwie kilka dni na odpoczynek. Sport zawsze lubiłem i tak jak wszyscy rekreacyjnie jeździłem na rowerze, czasami pływałem.
W młodości nie myślał pan o sporcie zawodowym?
Ożeniłem się w wieku 22 lat. Mojej małżonce nie podobał się pomysł podporządkowania życia rodzinnego potrzebom zawodowego sportu. Stojąc wobec wyboru żona czy sport, wybrałem żonę.
To jak zaczęło się pana bieganie?
Sport zawsze mnie bawił. Lubiłem pływanie i jazdę na rowerze, a bieganie sprawiało mi najwięcej kłopotów i go nie lubiłem. Kilka lat przed emeryturą zacząłem jednak brać udział w narciarskim Biegu Piastów. Bieganie to taka dyscyplina, która jest potrzebna w każdym sporcie. Bez biegania nie ma wyników w innych dyscyplinach. Niestety na początku to żmudna i ciężka praca. Początki są bolesne. Trzeba się nabiegać kilka miesięcy, żeby zaczęło to sprawiać przyjemność.
Mimo wszystko został pan członkiem klubu Mastersi Kraków i zaczął startować w maratonach?
Chodziłem na treningi Mastersów i oni zaprosili mnie do udziału w teście Coopera. Wyszedł bardzo pozytywnie. Wcześniej przebadał mnie Andrzej Sagalara [trener, doktorant AWF w Krakowie] i okazało się, że mam wydolność jak dwudziestolatek. Zostałem więc członkiem klubu.
W którym maratonie pan zadebiutował?
To było 3 lata temu w Cracovia Maraton. Katorga była okropna. Do 20. kilometra wszystko szło dobrze, ale potem nogi zrobiły mi się jak z betonu. Tylko psychika pchała mnie naprzód, a nogi zupełnie odmawiały posłuszeństwa. Myślałem wtedy, że jak to ma tak wyglądać, to ja już nie chcę.
Jeszcze tego samego roku wystartowałem w Koral Maratonie. Na start namówił mnie znajomy. Nie byłem przygotowany, ale mimo to pojechaliśmy do Krynicy … na rowerach. Uzyskałem wtedy czas 3:58:44.
W tym roku porwał się pan na 100-kilometrowy Bieg 7 Dolin. Jest Pan zadowolony z wyniku?
W tym roku w Krynicy ukończyłem Bieg 7 Dolin i następnego dnia Koral Maraton. Na maratonie bałem się kontuzji, więc nie nastawiałem się na czas. Chciałem sprawdzić, czy w ogóle dam radę przebiec ten dystans po ultramaratonie. Trening przynosi efekty i organizm szybko się zregenerował. To już nie to samo, co było po Cracovia Maraton. Czułem trochę mięśnie, ale to wszystko.
Na 100 km tak porządnie zacząłem się przygotowywać dopiero miesiąc przed startem. Co drugi dzień robiłem od 20 do 40km. Ostatnie dwa tygodnie przyzwyczajałem nogi do górek. Na pewno jakieś efekty przynosi triatlon, który zacząłem uprawiać. Triatlon to wspaniała rzecz. Sprawia mi największą frajdę. Jeśli chodzi o czas 13:42:40, to miałem jeszcze rezerwę. Może w przyszłości uda się urwać godzinę z tego wyniku.
Tego panu życzymy. Dziękuję za rozmowę
Rozmawiała Ilona Berezowska