Beskidzka 160 na Raty w Beskidzie Śląskim
Opublikowane w śr., 06/08/2014 - 14:18
Jesienna odsłona Beskidzkiej 160 na Raty zgromadziła 26 zawodniczek i zawodników. Na skromną frekwencję nikt jednak nie narzekał, tylko pilnował trasy. Zabłądzić na polsko-czeskim pograniczu było bardzo łatwo.
Na krótszy dystans – 46 km, zdecydowało się tym razem 18 osób. Tylko 8 śmiałków porwało się na trasę 84-kilometrową. To nie przypadek, bo nawigacja do Góry Chełm w Goleszowie przez Dzięgielów, Wielką Czantorię, Soszów, Szarculę, Magurkę Wiślańską, Biały Krzyż, Trzy Kopce i Orłową do Ustronia Polany, była trudnym zadaniem. Tym trudniejszym, że od początku rywalizacji zawodnikom towarzyszył deszcz.
Najlepiej z trudami długiej trasy poradzili sobie krakowianin Maciej Więcek. To dobrze znana postać w świecie górskich ultramaratonów i jego zwycięstwo nie powinno nikogo dziwić. Pokonanie 84 km zajęło mu 9 godzin i 10 minut. 23 minuty dłużej na trasie przebywał Wojciech Probst. Podium z półtoragodzinną stratą do lidera uzupełnił Przemysław Krupa.
Równie znana Ewa Majer, jedyna kobieta w stawce, dotarła do mety długiej trasy w czasie 11 godzin. – Wynik godny podkreślenia także dlatego, że Pani Ewa pobiegła… bez mapy – akcentuje Przemysław Sikora, kierownik goleszowskiej imprezy.
Na krótszym dystansie triumfował Lucjan Pawlas, przed Damianem Janikiem i Tomaszem Buchholzem. Wśród kobiet triumfowała Agnieszka Ochota (8:39:00), przed Jadwigą Stabrowską.
W klasyfikacji cyklu, uwzględniającego edycję wiosenną i jesienną Beskidzkiej 160 na Raty, triumfowali Ewa Majer i Maciej Pońc. Pani Ewa zdobyła komplet 400 punktów w czempionacie.
– Myślę, że nasze zawody spełniły oczekiwania zawodników. To, że byli z nami czołowi przedstawiciele polskich ultramaratonów jest dla nas powodem do dumy. Kameralna atmosfera rywalizacji, tak w Goleszowie, jak i Dębowcu, gdzie wystartowały 53 osoby, sprzyjała integracji. Dla wielu uczestników nasze biegi były zresztą pierwszym startem w ultramaratonie i pierwszymi wywalczonymi nagrodami. Chcemy, by podobnie było w przyszłości – podsumowuje Przemysław Sikora.
– Osobiście jestem bardzo zadowolony z cyklu, bo nie nastawiamy się na liczbę biegaczy czy atrakcji. Chcemy sukcesywnie rozwijać naszą imprezę, budować markę i zaufanie. Już myślimy o kolejnej edycji. Co ona przyniesie? Jeszcze za wcześnie na odkrywanie kart, ale na pewno coś ciekawego – puentuje organizator.