Maraton Opolski
Opublikowane w pt., 08/08/2014 - 10:52
Relacja Jacka Bochenka Bochenek – Ambasadora Festiwalu Biegowego w Krynicy-Zdrój
Maraton Opolski już na wstępie tego, co chcę napisać musi zostać nazwana imprezą solidną i wartą polecenia.
Trasę maratonu całkiem niemałej grupie biegaczy, przyszło pokonywać w trudnych warunkach atmosferycznych, przy wysokiej temperaturze i niezwykle mocno grzejącym słońcu. Razem z maratończykami na starcie zameldowali się miłośnicy biegania, którzy do pokonania mieli dystans o połowę krótszy. W sumie dwa główne biegi rozpoczęło blisko 500 osób. Dziesięć minut po starcie maratonu i półmaratonu ruszył Bieg Festiwalowy, rozgrywany na dystansie 2,2 km. Był też bieg sztafet firmowych, którego główną ideą był cel charytatywny, a w którym to wystartowało 17 sztafet.
Trasa maratonu przebiegała po czterech pętlach, dzięki czemu można było kilkakrotnie zobaczyć najważniejsze miejsca w mieście. Trasa, choć miejscami wąska, to jednak przy tej ilości biegaczy wystarczająco przepustowa, a co najważniejsze – bez tłoku, jak na dużych maratonach.
Przemierzając kolejne odcinki opolskiego maratonu momentami zastanawiałem się, czy Opole czasem nie jest położone gdzieś? w górach. Oznacza to mniej więcej tyle, że trasa opolskiego maratonu do łatwych nie należy i na pewno wymaga od uczestników zaangażowania i sporego nakładu sił. Warto przy tej okazji wspomnieć o niemal perfekcyjnym oznakowaniu. Zmagając się z dystansem, nie mogłeś nie wiedzieć, który kilometr aktualnie pokonujesz.
Przemierzając kolejne kilometry przy tak upalnej pogodzie, gdzieś w myślach poszukiwałem możliwości schłodzenia. Organizatorzy zadbali o kurtyny wodne, które były swego rodzaju duchową podporą. Szczególne słowa uznania należą się wszystkim za organizację całej obsługi biegu, zarówno w biurze zawodów, depozycie, jak i na trasie. Tutaj naprawdę wszystko działało niemal perfekcyjnie. Na pochwałę i wyrazy szacunku zasługują też wolontariusze – za miłą i sympatyczną pomoc zarówno przed, w trakcie jak i bezpośrednio po biegu.
Analizując spokojnie wszystkie za i przeciw, odniosłem nieodparte wrażenie, że w Opolu jest klimat dla tego typu imprezy, że w tym mieście żyją nie tylko polską piosenką, ale również bieganiem. Muszę wspomnieć jeszcze o Pasta Party, która zachwyciła mnie w sposób szczególny. Takiej Pasta Party życzyć należy każdemu organizatorowi, jak i maratończykowi.
Trasę opolskiego maratonu wśród mężczyzn najszybciej pokonał Komen Joel Eldoret z Kenii – 2:29:47. Jako drugi linię mety przebiegł jego rodak Ndiwa Allan Kitale, który uzyskał czas – 2:38:48. Trzeci na mecie zameldował się Roman Kamiński z czasem 2:59:36 i, jak się później okazało, był to ostatni z zawodników, który uzyskał czas poniżej trzech godzin. Wśród pań triumfowała Halina Karnatsevich z Białorusi – 2:54:58, która wyprzedziła zawodniczkę z Kenii Hellen Kimutai Hellen - 3:09:01 i Polkę Joannę Drewnicką-Ogrodnik – 3:29:38.
Na dystansie o połowę krótszym wyniki przedstawiają się następująco: mężczyźni 1. Arkadiusz Gardzielewski – 1:09:38, 2. Krzysztof Pachuta - 1:17:04, 3. Marcin Uciechowski – 1:18:48. kobiety – 1. Magdalena Białorczyk-Jarzębowska – 1:26:31, 2. Anna Ryguła – 1:29:22, 3. Katarzyna Jędrzejewska – 1:32:52.
Zakończenie całej imprezy miało miejsce na scenie Amfiteatru Opolskiego, który w tym dniu należał do biegaczy i ich rodzin. Podsumowując: Maraton Opolski przychodzi mi do głowy hasło reklamowe województwa opolskiego "Opolskie Kwitnące". Jak sądzę nie wzięło się ono z niczego, bo i kwiatów tam sporo, a co ważniejsze jestem przekonany, że z każdą kolejną edycją opolski maraton będzie rozkwitał jeszcze bardziej, czego wszystkim miłośnikom biegania i nie tylko życzę.