Półmaraton Żywiecki
Opublikowane w czw., 14/08/2014 - 14:22
Relacja Łukasza Lubowieckiego, Ambasadora Festiwalu Biegowego w Krynicy-Zdrój
Lubię ten półmaraton. Brałem w nim udział już kilka razy i zawsze dobrze mi się kojarzy. Kojarzy mi się z początkiem wiosny, początkiem nowego sezonu biegowego i sprawdzianem formy na starcie tego sezonu, bo trasa jest wymagająca, pofałdowana z licznymi podbiegami i zbiegami, ale za to malownicza z widokiem na Jezioro Żywieckie i góry Beskidu Śląsko-Żywieckiego – pisze Łukasz Lubowiecki, Ambasador Festiwalu Biegowego w Krynicy-Zdrój.
W tym roku postanowiłem pobiec Półmaraton Żywiecki razem z żoną Anią, towarzyszyć jej i wspierać na trasie oraz pełnić rolę jej osobistego pacemakera podczas jej pierwszego półmaratonu w tym miejscu. Jako rodzice zmuszeni byliśmy zabrać ze sobą na trasę również wózek z naszym 1,5-rocznym synem Wiktorem i biec razem z nim.
Zabierając dziecko na zawody rodzice nigdy nie mogą być pewni jaki przebieg będzie miał bieg, czy dziecko dobrze zniesie trasę i czy w trakcie biegu nie pojawią się jakieś niespodzianki. Poza tym pchanie wózka zawsze dla rodzica jest utrudnieniem, ograniczeniem ruchu ramion podczas biegu i dodatkowym wysiłkiem podczas podbiegów, których na trasie Półmaratonu Żywieckiego nie brakuje. Dodatkowo trzeba uważać z wózkiem na innych biegaczy, być ostrożnym przy wyprzedzaniu.
Na starcie ustawiliśmy się zupełnie z tyłu za grupą biegaczy, tu też trzeba bardzo uważać aby nie doszło do kolizji z wózkiem.
Biegniemy spokojnym tempem w dużej grupie ludzi, na razie o wyprzedzaniu nie ma mowy. Pierwszy pomiar czasu na 1 km – 5:30. Jest dobrze. Wiktor początkowo ożywiony zaczyna się uspokajać, górskie powietrze działa jak narkoza i zasypia. Po drugim kilometrze tłum biegaczy się przerzedza i wyprzedzamy co wolniejszych biegaczy. Staramy się trzymać równe tempo.
Po 5 km zakręt w stronę Tresnej i pierwszy podbieg, na razie łagodny, zbieg i kolejny, już nieco bardziej stromy. Wiktor z każdym podbiegiem wózek ciąży coraz bardziej, ale ludzie na trasie widząc naszą trójkę kibicują, biją brawa i podziwiają. Z resztą nie tylko oni, ale sami biegacze na trasie. To pomaga i motywuje. Tempo cały czas w okolicy 5:30.
Na 18. kilometrze ostatni, mocny podbieg. Później już tylko z górki i ostatni fragment prosto na metę w Rynku. Czas na mecie - 1:57:45 i nowa życiówka Ani w półmaratonie. Okrzyki obudziły nic nie świadomego Wiktora. W uzyskaniu dobrego czasu miał swój udział, bo nie sprawił rodzicom żadnych problemów. Radości ze wspólnego biegu opisać nie potrafię, bo trzeba to przeżyć samemu.
Z medalem na szyi, z nową życiówką i z uśmiechem na twarzy wracamy do domu. Fantastyczny dzień!
Fot. Bartłomiej Trela / www.pokonajastme.pl