5. Festiwal Biegu Rzeźnika – ultra debiut Run Addicts

 

5. Festiwal Biegu Rzeźnika – ultra debiut Run Addicts


Opublikowane w pon., 01/07/2019 - 09:28

Zapisy i pomysł – jak to się stało?!

Zacznijmy od początku. Sami zastanawiamy się jak zrodziła się w naszych mózgownicach idea startu w tym kultowym biegu… Mamy wielu znajomych biegaczy – ultrasów, którzy przebiegli dystanse dotąd dla nas nieosiągalne, nawet w głowach. Po przebytej przez Pawła kontuzji zerwania achillesa, rehabilitacji i powrotu do biegania pomysł uczestnictwa w tak trudnym biegu był raczej z tych szalonych i nierealnych.

Gdy wspólne treningi zaczęły nam wychodzić, z nogą Pawła było już dobrze, a dodatkowo Łukasz na jesieni, start w start poprawiał swoje życiówki na każdym dystansie, postanowiliśmy spróbować szczęścia i targnęliśmy się na zapisy do 5. Festiwalu Biegu Rzeźnika w odległych o 8 godzin jazdy autem Bieszczadach. No właśnie… zapisy! Kto jeszcze nie wie, to zapisy to nie wszystko by wziąć udział w biegu. W głównym biegu, czyli Biegu Rzeźnika – obowiązkowo rozgrywanego parami, obowiązuje losowanie! Rok w rok chętnych nie maleje a wręcz przybywa. Słowo się rzekło zapisaliśmy się i.... ?

Nadszedł dzień a w zasadzie wieczór losowania. Na fanpage’u organizator podał zasady losowania i algorytm, który decydować miał o przyznawaniu bądź nie, miejsc na liście startowej. Każdy kto choć raz przebiegł jakieś ultra miał większe szanse bycia wylosowanym. Pomagała też historia startów w samym Biegu Rzeźnika. My nie mieliśmy ani tego ani tamtego. Mieliśmy całe dwa losy czyli po losie na głowę za sam zapis na listę startową…

Wariatów na świecie jak wiecie nie brakuje. Po podaniu listy z punktami i podstawieniu pod algorytm losujący, jeden z obserwujących i komentujących jeszcze przed samymi organizatorami ogłosił swoją listę szczęśliwców, którzy wg jego obliczeń powinni zostać wylosowani. Znaleźliśmy się na tej liście ku naszemu ogromnemu zdziwieniu. Jak się okazało później, po około dwóch godzinach od losowania – ukazała się oficjalna lista i również na niej znaleźliśmy nasze nazwiska a obok klub runaddicts! Wtedy właśnie na dobre rozpoczęło się wielkie przygotowanie by zmierzyć się z legendarną już trasą czerwonym bieszczadzkim szlakiem. Łukasz na Boże Narodzenie otrzymał wydaną w 2018 roku książkę o Biegu Rzeźnika. Aby złapać klimat i wiedzieć co nas czeka z wypiekami na twarzy obaj pochłonęliśmy tę pozycję w kilka wieczorów. Z opisu domyślaliśmy się co może nas czekać jednak rzeczywistość okazała się być bardzo zaskakująca!

Plan treningowy - treningi… pod? No właśnie?!

Mieliśmy nie lada zagwozdkę jak ułożyć nasz plan treningowy na zimę i wiosnę aby… pogodzić 80 kilometrowe ultra po górach z szybkim bieganiem 5 i 10 kilometrowych biegów po płaskim, kujawsko-pomorskim terenie. Z pomocą przybył nam nasz dobry znajomy biegacz i trener Sebastian Chmielarz. Nasze treningi rozpoczęliśmy od mozolnego budowania bazy tlenowej, następnie włączaliśmy dłuższe jednostki treningowe (biegi po 15, 18, 20 kilometrów) niejednokrotnie przeplatane różnymi tempami podczas jednej jednostki oraz wieloma szybkościowymi akcentami. W ramach dłuższego biegu, dedykowanemu ultra, w kwietniu zrobiliśmy sobie treningowy maraton. Były przerwy, symulacje przepaków i ładowania kalorii na punktach żywieniowych – wizyty u Łukasza rodziców i teściów po drodze naszej trasy.

Pod koniec etapu przygotowań (i obiecujących startach wiosennych) dorzuciliśmy ważne jak dla ultra i gór podbiegi. Dziś wiemy, że było ich zdecydowanie za mało. Nie ze względu na ich brak w planie, a brak realizacji z przynajmniej dwóch przyczyn. Kontuzji Łukasza (na 2 miesiące przed Rzeźnikiem dał o sobie znać ból biodra – zapalenie kaletki stawu biodrowego) gdy wydawało się, że z biodrem jest już w miarę w porządku zaatakowała łydka… Podczas gdy Łukasz wraz z pomocą naszego nieocenionego partnera @medycynadlasportu.pl ratował nasz wspólny start w Rzeźniku, Paweł zmagał się z czasem i pomagał przy remoncie mieszkania, by po ponad 4 miesiącach pomieszkiwania u rodziców, mógł z rodziną wrócić do swojego mieszkania. I tak właśnie, w zasadzie bez jakościowych treningów spędziliśmy ostatnie półtora miesiąca przed najważniejszą dla nas imprezą biegową tego roku…

Checklista – przepaki, logistyka – załatwianie noclegu i tak daleeeeej

Początkowo, nie mieliśmy pojęcia co może, a co niekoniecznie przydać się nam na biegu. Czym i jak często odżywiać organizm aby bieg ten przebiec w jak największym komforcie fizycznym i psychicznym? W naszych głowach rodziło się jeszcze więcej niewiadomych. Po przeczytaniu książki o biegu i kilku relacji z internetu innych biegaczy wiedzieliśmy już dużo więcej! Na tej bazie powstała nasza checklista, którą punkt po punkcie analizowaliśmy i dopisywaliśmy do niej kolejne pozycje, by w dzień biegu zgromadzić wszystko i rozdzielić to na przepaki i rzeczy, które były z nami non stop podczas biegu. Nasza checklista na Bieg Rzeźnika dostępna jest poniżej:

Nasza checklista i jej skrupulatne sprawdzenie przed biegiem uratowało nas dosłownie i pozwoliło zmierzyć się z trudną trasą Biegu Rzeźnika! Jak tylko dowiedzieliśmy się, że jesteśmy zapisani a nasza wpłata zaksięgowała się na koncie organizatora zaczęliśmy szukać noclegu. Okazało się, że Cisna to malutka miejscowość i o nocleg nie będzie tak łatwo. Finał poszukiwań na szczęście okazał się być dla nas szczęśliwy – znaleźliśmy nocleg, który zlokalizowany był zaledwie 200 metrów od centrum i 300 m od biegowego miasteczka, tradycyjnie zlokalizowanego na terenie Orlika w Cisnej. Nocowaliśmy pod adresem Cisna 55 (Ostoja Cisna) – z czystym sercem polecamy to miejsce – właściciele mili, nie brakowało nam niczego, no może czajnika w pokoju bo Paweł lubi kawę, w zasadzie dużo kawy. Ustaliliśmy, że wyjeżdżamy w środę w nocy z Bydgoszczy by mieć całe środowe popołudnie i całą noc na porządne wyspanie się i dodatkowo cały czwartek na regenerację przed nocnym startem. Jak wymyśliliśmy tak zrobiliśmy! Czas zleciał jak z bicza strzelił i bum! Pojechali!

W drodze – po wszamanym śniadanku i wypitej kawce humory dopisują.

Sprzęt – czyli czego tak naprawdę potrzebuje ultras w górach?

Przygotowania do ostatecznego wyboru odzieży na start – nie obyło się bez długich narad i dyskusji – co i jak z czym i dlaczego?

Zacznijmy od najważniejszego – obuwie! Mieliśmy okrooooopny dylemat, które buty ubrać na start a które zdeponować w przepakowych workach. Postanowiliśmy, że mimo dużej ilości błota i płynnej gliny na trasie startujemy w Salomonach S/LAB ULTRA 2, które na dwa miesiące przed startem do testowania podesłał nam Salomon. Każdy z nas dodatkowo miał po 2 pary butów jako obuwie rezerwowe zapakowane w worki na przepakach. Zestaw Łukasza to: przepak Cisna: buty Kalenji Kiprun Trail MT, przepak Smerek: Salomon Sense Ride GTX Invisible Fit. Zestaw Pawła to: przepak Cisna: Salomon Speedcross 4 Gtx Race , przepak Smerek: Kalenji Kiprun Trail XT6. Skoro jest taka możliwość to czemu z niej nie skorzystać, prawda? Plecak – i kolejna zagwozdka. Rozważaliśmy dwie opcje. Podobnie jak z butami, w grę wchodził plecak testowany przez nas dla bydgoskiego Decathlonu – model Kalenji 10L oraz przesłany na dwa tygodnie przed Biegiem Rzeźnika od Salomona – model S/LAB SENSE ULTRA 8 SET. Oba wzięliśmy oczywiście do Cisnej. Pogoda zdecydowała za nas.

Pakiety odebrane – przygoda z Biegiem Rzeźnika rozpoczęta!

Chcieliśmy wykorzystać możliwość posiadania dodatkowej opcji nawodnienia w postaci bukłaka na plecach, poza softflaskami dostępnymi w kieszonkach i zdecydowaliśmy się na plecak Kalenji. Oba plecaki miały możliwość zamocowania do nich kijków NW. No właśnie, kije… My w tym roku nie używaliśmy kijków bo nigdy z nimi nie biegaliśmy. Wiemy z obserwacji, że wielu ich na trasie używała. Mamy zamiar popróbować jak będzie się z nimi nam wbiegało i zbiegało z naszego Myślęcińskiego stoku, a nóż widelec za rok czy dwa z nimi pobiegniemy? Ważny jest też dobór odpowiedniej, wygodnej koszulki – szczególnie mężczyźni na tak długiej trasie i zmiennych warunkach z racji braku stanika narażeni są na obtarcia – my korzystaliśmy z podesłanej wraz z plecakiem ultra lekkiej koszulki S/LAB SENSE TEE M, która waży zaledwie 40 gramów! Była niesamowita, wytrzymała całą trasę, idealnie odprowadzając nadmiar wilgoci – nawet podczas opadów deszczu, który towarzyszył nam na trasie czuliśmy że nadal jest lekka i szybko wysycha! Pamiętajcie też o odpowiednim okryciu głowy! Przy prażącym słońcu, będąc na dużym zmęczeniu znacznie łatwiej o udary, to bardzo ważny punkt wyposażenia, nie lekceważcie czapki/ buffki lub innej chusty, która odpowiednio zadba o zacienienie głowy. Łukasz biegł bez czapki i buffki, Paweł wykorzystał zakupioną w Decathlonie białą czapeczkę CZAPKA Z DASZKIEM KALENJI.

Sam ubiór to jednak nie wszystko. Takie długie ultra to też opracowana i sprawdzona wcześniej strategia żywieniowa. Biegnąc treningowo maraton w trakcie biegu testowaliśmy to jak będziemy się na trasie żywić. Zabraliśmy ze sobą wtedy energetyczne musy z Decathlonu – Aptonia oraz jedzone przez nas różne batony. Podstawę nawodnienia stanowiła woda. Decathlon jest dobrze zaopatrzony i śmiało wybierzecie sobie energetyczne specjały, które pozwolą Wam przetrwać pewnie każdy podobny bieg. Naszą podstawę żywieniową (na trasie zjedliśmy każdy z nas ponad 10 takich musów) stanowiły wielosmakowe musy APTONIA, dodatkowo mieliśmy w przepakach i w plecakach w różnej konfiguracji następujące produkty: Batony, elektrolity, magnez i potas w żelu, oraz galaretki i batony takie i takie.

 


Polecamy również:


Podziel się:
kochambiegacnafestiwalu
kochambiegacwpolsce