Banda szaleńców na grani Karkonoszy. ZUK ekstremalny, choć bardzo skrócony. Hattrick Michała Rajcy i Katarzyny Solińskiej
Opublikowane w sob., 09/03/2019 - 18:44
Po raz trzeci z rzędu Zimowy Ultramaraton Karkonoski wygrali Michał Rajca i (mimo silnego przeziębienia) Katarzyna Solińska. Oboje dotarli do mety niezagrożeni przez rywali, przebiegli trasę w rewelacyjnych na te warunki czasach: 2:06:15 i 2:25:41.
Rajca, specjalista od górskiego triatlonu, wyprzedził o ponad 4 i pół minuty Dominika Grządziela, który przyjechał na ZUK z Genewy i przywiózł do Karpacza rodzinę z nadzieją spędzenia pięknego weekendu. – Michał był bezdyskusyjnie lepszy, na dodatek ja popełniłem beznadziejny błąd techniczny na początku, dając się zamknąć przed wbiegnięciem na wąziutką ścieżkę do Kamieńczyka – opowiadał mi Dominik, gdy po biegu truchtaliśmy 5-kilometrowym zbiegiem z Odrodzenia do Przysieki, gdzie czekał autobusy do Karpacza.
– Tam Michał Rajca i Paweł Czerniak uzyskali sporą przewagę, a że Michał jest bardzo mocny, nie miałem już szans nawiązać walki - kontynuował Dominik Grządziel. – Pawła później dopadłem, ale też bym z nim przegrał, gdyby niedaleko przed metą nie pomylił trasy. Ja w tym miejscu zrobiłem to samo, szybciej się jednak połapałem i wróciłem na szlak przed nim – relacjonował. A na koniec złożył deklarację: – Nigdy więcej nie wystartuję w żadnym zimowym biegu górskim! To bez sensu. Ja nie cierpię zimy, śniegu i zimna, a w takich warunkach trudno mówić o bieganiu. Lepiej zrobić porządny trening w sensownym terenie.
O pościganiu się z Katarzyną Solińską w skrytości ducha marzyła Katarzyna Wilk. Tarnowianka, która tydzień temu wygrała pierwszą zimową odsłonę GUT-Winter 23 km w Gorcach, przegrała z zawodniczką Hoka One One Teamu o niecałe 12 minut.
– Kasia Solińska jest poza zasięgiem – przyznała jej imienniczka – ale gdybym nie zgapiła się na starcie i ruszyła z przodu, a nie gdzieś daleko ze środka stawki, moja strata byłaby na pewno dużo mniejsza. Gdybym ja jeszcze mogła porządnie trenować… – westchnęła Katarzyna Wilk. – Trening, na który mogę sobie pozwolić mieszkając pod Tarnowem i codziennie dojeżdżając do pracy w Krakowie, to po prostu: wyjść i pobiegać. Nie mam żadnego systematycznego, sensownie ułożonego planu z akcentami, które pewnie znacznie poprawiłyby moją formę i możliwości – wyznała.
Pełne wyniki: TUTAJ
O jakości wyniku Katarzyny Solińskiej (2:25:41) najlepiej świadczy fakt, że krakowianka zameldowała się na mecie w Schronisku Odrodzenie niespełna pół minuty po Rafale Bielawie. 21 km to dla „szalonego” ultrasa, rekordzisty Głównego Szlaku Beskidzkiego i Głównego Szlaku Sudeckiego, dystans, na którym zwykle nie startuje, zbyt krótki dla niego, żeby mógł się rozkręcić. Ale przybiec praktycznie równo z nim – to jednak wyczyn.
A Rafałowi rzeczywiście było mało. Na mecie w Odrodzeniu spędził trochę czasu, ale gdy go zobaczyłem, powiedział: – Lecimy z Romkiem Fickiem (pokonał dzisiejszy dystans półtorej minuty szybciej od Rafała – red.) całą trasą ZUK: przez Śnieżkę do Karpacza – rzucił ze swym firmowym szelmowskim uśmiechem. I tak zrobili. – Na Śnieżce wiało ponad 100 km/h, było strasznie zimno, ale bezpiecznie pokonaliśmy cały dystans – relacjonował później. – Muszę jednak przyznać, że decyzja organizatorów o skróceniu trasy do 21 km była jak najbardziej słuszna. Dzisiejsze warunki były naprawdę trudne – dodał Rafał Bielawa.
Piotr Falkowski
zdj. autor, fb ZUK