Józef Kubik: „Może gdybym więcej trenował, miałbym 2:30 w maratonie”
Opublikowane w pt., 23/01/2015 - 12:01
Gdzie w tym roku Pan wyjedzie?
Jeszcze nie podjąłem decyzji, ale chodzi mi po głowie Rzym.
A w Polsce?
Teraz przygotowuję się do Halowych Mistrzostw Europy Weteranów w Toruniu. Bardzo chciałbym tam złamać 10 minut na 3 km. Co do dalszych planów to jeszcze niewiele mogę powiedzieć. Na pewno planuję wystartować w Krynicy. Tym razem w Iron Run. Do tej pory dwa razy z rzędu wygrywałem w swojej kategorii wiekowej Bieg 7 Dolin, więc czas na nowe doświadczenie.
Jak Pan się przygotowuje do zawodów. Ćwiczy Pan pod okiem specjalisty, z rozpisanym indywidualnym planem treningowym?
Nie mam na to czasu. Jestem kurierem i codziennie pracuję od 7 do 19. Dwanaście godzin za kółkiem i 300 km przejechanych każdego dnia. W tygodniu nie mam kiedy trenować. Moje wybiegania to jazda na rowerze do pracy. Robię tak 25 km. Czasami biegam wracając do domu.
To kiedy Pan trenuje?
W sobotę. Dwanaście kilometrów od domu mam taki fajny lasek. Jest tam i asfalt i ścieżki. Najczęściej robię tam w ostrym tempie trzy pętelki po 6 kilometrów.
I to wystarczy, by się przygotować do biegania maratony w czasie 2:50:00?
Może gdybym więcej trenował, byłoby 2:30:00 (śmiech). A tak poważnie. Bardzo ważnej podczas zawodów jest odżywianie. Zaobserwowałem to u elity. To właśnie tym wygrywają zawody. Mam taka zasadę, że podczas długiego biegu ultra piję co 15 minut. Jakieś 100 mln płynu. I tego naprawdę pilnuję. Pamiętam jak w Krynicy biegłem obok jednej dziewczyny. Okazało się, że na całe zawody wzięła jedną butelkę coli. Była bardzo ambitna, w Piwnicznej gdzie się zatrzymałem, by coś zjeść, napić się, ona pobiegła dalej. Kilka kilometrów potem kompletnie osłabła. Mówiła, że będzie mdleć. Tak nie można.
Stara się Pan dzielić swoim doświadczeniem z innymi?
Kilka osób prosiło mnie o to, by wesprzeć ich w poprawianiu życiówek. Jednej koleżance pomogłem złamać 4 godziny w maratonie, kolega marzył o „trójce”. Wystartowałem też w Biegu Rzeźnika, bo znajomej bardzo na tym zależało. Czas nie był najważniejszy, więc była okazja podziwiać piękne widoki.
Udało się Panu namówić do biegania rodzinę?
Biegają moje córki, ale tak dla siebie, bez startowania w zawodach. Jedna mieszka w Poznaniu, wiec mam nadzieję, że jak przyjadę tam na maraton będzie moim serwisantem.
Powodzenia!
Rozmawiał Maciej Gelberg
fot. Tadeusz Zaręba