Marta Dębska
Nigdy bym nie pomyślała, że bieganie ultra stanie się moją największą pasją. Jak określiłabym siebie w jednym zdaniu? Ultraska na weganie i blogerka (zielonebieganie.pl), całkowicie uzależniona od hasania po górskich ścieżkach i czytania literatury wszelakiej.
Biegam od ponad 5 lat. Moja przygoda zaczęła się w mroźny styczniowy poranek 2014 roku po drugiej stronie oceanu, gdzie w strachu przed nadprogramowymi kilogramami (sic!), zaczęłam ... "biegać". Marszobiegi szybko zamieniły się w króciutkie truchtanie, a swój pierwszy półmaraton (w Central Parku!) po 3 miesiącach przygotowań przebiegłam w równe dwie godziny i jakoś tak po prostu wyszło, że uzależniłam się od biegania :-)
Od 2017 roku poznałam uroki biegania w górach. Przeszłam wtedy również na dietę roślinną. Zaczęło się od Festiwalu w Krynicy i zaliczenia 35km odcinka z Piwnicznej-Zdrój do Krynicy. W 2018 podjęłam się po raz pierwszy przebiegnięcia 100km, ale niestety (a może "stety"?) otrzymałam DNF na 88km ze względu na przekroczenie limitu o 4 minuty! Wtedy było to zrządzenie losu, ale teraz wiem, że było to najlepsze, co mogło się stać. Przepracowałam sumiennie rok, wyluzowałam (tak, bieganie bez spiny!) i w2019 ukończyłam Bieg 7 Dolin na dystansie 100km w czasie 15 godzin 45 minut z ogromnym uśmiechem, że dane mi było przeżyć coś tak wspaniałego.
Moje rekordy życiowe - nie jestem może demonem szybkości, za to rozkoszuję się wysiłkiem długodystansowym. Jest kilkanaście "piąteczek" i "dyszek", ale największą satysfakcję mam z maratonów (PR 3h54min) oraz biegów ultra (TriCity Trail 50km - 6h18min, czy też UTM 64 - 13h53min i B7D 100km) i szczerze? Dopiero się rozkręcam, poważka!
Moje motto? Powinniśmy uwierzyć, że nie mamy żadnych ograniczeń. To, co sobie wymarzymy, naprawdę jesteśmy w stanie zrealizować jeśli tylko bardzo tego chcemy. Układamy plan, przekuwamy na działanie i angażujemy się całym sercem. Rezultaty przyjdą, trzeba po prostu cierpliwości!
Festiwal Biegowy to nieodłączna część mojego biegowego życia! Magia Festiwalu polega na tym, że przez te kilka dni, Krynica dosłownie zmienia się w miasteczko biegaczy - takie nasze polskie Chamonix. Zaczynałam skromnie od półmaratonu, a kroczek po kroczku (dosłownie!) pokonałam 100km B7D. Chcieć, to móc!