Gorący 4. Bieg Papiernika Ambasadora. „Gapa ze mnie”

 

Gorący 4. Bieg Papiernika Ambasadora. „Gapa ze mnie”


Opublikowane w wt., 26/05/2015 - 13:00

Do Kwidzynia miałem jechać już rok temu, ale przeraziłem się upałów jakie wtedy panowały. Ponieważ wszyscy zachwalają tę imprezę, w tym roku już nie mogło mnie zabraknąć na starcie. Gdy tylko otworzono rejestrację, zapisałem do biegu.

Relacja Krzysztofa Kolatzka, Ambasadora Festiwalu Biegów

Bieg na 10 km sponsorowany przez znanego producenta papieru - International Paper Polska, rekordy frekwencji notuje co roku. Start tutaj jest bezpłatny, a do tego organizator funduje niespodzianki w pakiecie startowym. A że kolega Łukasz z Akademii Biegania - największego klubu biegowego w Gdańsku, zorganizował tani transport autobusem dla wszystkich chętnych, koszty wyjazdu do Kwidzynia były niemal zerowe.

Pogoda miała być obiecująca. Przyjechałem jako jeden z pierwszych na miejsce wyjazdu, a i tak poczekaliśmy na spóźnialskich. Chcieliśmy wyjechać o umówionej godzinie, bo w tym roku nie było możliwości odbioru pakeitów za upoważnieniem. Może to i dobry pomysł, by pakiety dostali tylko ci, którzy przyjadą biegać .

Ostatecznie z Gdańska wyjechaliśmy później niż zakładaliśmy. A że na trasie były spore korki, spóźniliśmy się na miejsce, Ale tylko kilka minut. Zresztą nie tylko my staliśmy w korkach. Najlepsze było to, że spiesząc się na autobus zapomniałem zabrać ze sobą głowy... Została razem z dowodem w domu. Uratowali mnie znajomi, którzy potwierdzili moje dane osobowe, oraz wyrozumiałość obsługujących nas wolontariuszy. Dziękuję.

Pakiet startowy w tym roku kalendarz, kilka reklamówek oraz czapka w kolorach białym i zielonym, losowo wybrana i zapakowana w ekologiczną torbę International Paper - sponsora biegu.

Szybka toaleta. I mimo, że było nas ponad 3 000, nie było wielkich kolejek. Po drodze na start Łukasz jeszcze doładowywał Nas „krówkami”. Zjadłem tylko jednego banana, którą popiłem wodą z pakietu.

Kilka fotek i jestesmy na stadionie, gotowi do startu. Ostatnie słowa wymienione ze znajomymi - bieg jest bardzo popularny wiec ciągle się o nich potykałem. 20 minut pred startem rozgrzewka prowadzona przez prezesa Akademii Biegania - Marek mówił, że pół nocy spędził na przygotowanie układu oraz podkładu muzycznego!

Miałem plan, by rozgrzać się w trakcie biegu, ale to zawsze oznaczało kiepski wynik. Ale dałem się ponieść atmosferze. Rozgrzewka – druga taka w historii biegu w Kwidzynie - była fantastyczna wszystkim sie podobała!

Dogrzany mogłem już pobiec szybciej. Pierwotnie zakładałem czas ponad 50 minut, ale koledzy przekonali mnie by „nie ściemniać” i pobiec przynajmniej 45 minut. Troche z ostrożności ustawiłem się w strefie 50 minut, zdecydowany nie biec - jak mi się to często zdarza - w tak zwanego trupa i paść na glebę za metą. Chciałem się delektować kilometrami i ładnymi dziewczynami. Bo doping na trasie mieliśmy bardzo dobry!

Przed imprezą byłem ciekawy trasy. Biegliśmy m.in. przez zakład International Paper. Nie mierzyłem czasu u dystansu, a to, że już połowa drogi za nami zorientowałem się dopiero przy balonie i pomiarze. Tak dobrze się biegło! Owszem, informacje o kilometrach były też wcześniej, ale nie zwróciłem uwagi. Biegłem na luzie. Zapomniałem się nawet, że Ci, których pytałem o czas wybiegli wcześniej... Trochę się oszukałem, ale nic to...

Trasa była w pętli, czyli tak jak lubię. Około 7. kiloemtra pobrałem gąbkę z zimną wodą. Pomagała w nawilżaniu ust.

Im bliżej byliśmy mety, tym większy doping na nas czekał. Wbiegamy na stadion. Znów czeka na nas Radek Dudycz - Mistrz Polski w maratonie. Rym razem zasłużyłem, by odebrać medal od mistrza, choć przed meta wyprzedziło mnie 5-7 osób. Nigdy mi się to nie zdarza, ale to oni finiszowali - ja spokojnie dobiegałem do celu. Ale korciło....

Odebrawszy medal pobiegłem do autobusu po aparat, by porobić zdjęcia naszej rozbieganej grupie. Nawet wody się nie napiłem. A wyszło słońce i zrobiło się bardzo gorąco... Można trzeba było od razu iść po wodę i izotonik, położyć się na murawie i odpocząć, albo udać się pod prysznic, przebrać. A potem po posiłek regeneracyjny... były stoliki z parasolami, można było sobie kupić coś do jedzenia picia np. piwo, które wcale drogie nie było. Posiłek bułki kiełbaski i grochówka, raczej kartoflanka...

Na scenie prezentacja organizatorów, sponsorów, informacje o historii biegu. Były też atrakcje dla kibiców i dla całych rodzin, w tym biegi biegi dzieci. Tak dochodzimy do nagradzania zwycięzców biegu - prawie wszystkie czołowe miejsca zajęli biegacze z Ukrainy. Wśród kobiet na drugim miejscu finiszowała moja droga koleżanka Marta Krawczyńska, Mistrzyni Polski na 10 km, przyszła olimpijka oraz nasza ulubiona trenerka, która nie powala się obijać na treningach. Dawno już razem nie ćwiczylismy, bardzo nam tego brakuje. Marta obiecała, że już niedługo nadrobimy zaległości.

W kategoriach wiekowych młode sprinterki pozajmowały medalowe miejsca. I znowu Małgosia Tuwalska – 3. miejsce (drugie miejsce podczasi 1. PZU Maratonu Gdańsk – red.). A siostra Ela - 5 miejsce! Naturalnie na podium nie mogło zabraknąć Ambasadora Festiwalu Antoniego Cichończuka - Mistrza Świata Weteranów. Wywalczył 1. miejsce w swojej kategorii wiekowej oraz świetny wynik w klasyfikacji ogólnej biegu.

Pełne wyniki znajdziecie w festiwalowym KALENDARZU IMPREZ.

W końcu to, na co wszyscy czekali - losowanie nagród. Aż 400 upominków do rozlosowania. Nagrody naprawdę rewelacyjne - pulsometr z GPS, wiele rzeczt związanych z bieganiem. Było blisko szczęścia...

Godzina 16:00. Wracamy do autobusu. Gdańsk przywitał nas deszczem, a jeszcze 5 km musiałem dojechać rowerem. Na szczęście przestawało padać.

Super udana impreza dzięki Akademii Biegania, a przede wszystkim - organizatorom biegu i wolontariuszom. Zadbali w pełni, by niczego nam nie brakowało.

Kilka szczegółów, które mogą zainteresować udziałem w biegu

  • w dniu startu jest gorąco, czasami nawet upalnie
  • co rok uczetników przybywa!
  • perfekcyjna organizacja - wody było tyle, że można było ją na siebie wylewać, co większość zresztą robiła.
  • w sumie były 4 punkty nawadniania - woda, izotonik, i 2 kurtyny wodne oraz gąbki
  • trasa jest płaska, ma łagodne podbiegi, a końcówka jest z górki... gdyby nie upał można tu naprawdę szybko biegać
  • czasy mierzy się tu w systemie netto (brutto tylko 50 pierwszych zawodników), dzięki czemu już w domu spotkała mnie miła niespodzianka - po sprawdzeniu wyników okazało się że koledzy, którzy przybiegli przede mną, w klasyfikacji generalne uplasowali się za mną.
  • na mecie wynik sms-em... gapa ze mnie, bo podałem inny numer niż miałem ze sobą!

Kwidzyński Bieg Papiernika to nie tylko bieg uliczny. To impreza - święto dla całego miasta. W przyszłym roku wynik do poprawienia. Dołączcie do mnie, zachęcam!

Krzysztof Kolatzek, Ambasador Festiwalu Biegów

Polecamy również:


Podziel się:
kochambiegacnafestiwalu
kochambiegacwpolsce