Śmierć najbliższej osoby

Śmierć najbliższej osoby


         Śmierć najbliższej osoby, dla każdego z nas zapewne byłaby bolesnym przeżyciem. Tracimy wówczas kogoś już na zawsze, tak naprawdę wiedząc, że ta osoba już nigdy do nas nie powróci. Ale zawsze w sercach pozostaje nadzieja, że kiedyś ją jeszcze zobaczymy i powiemy jej wszystko, o czym zapomnieliśmy tutaj na Ziemi. Dzięki Festiwalowi Biegowemu zrozumiałem, że powinienem każdy wolny czas spędzać ze swoją rodziną i nigdy ich nie zaniedbywać, bo mogę kiedyś znaleźć się w takiej sytuacji, jak nieznajomy, którego poznałem podczas biegu.

         To był piękny jesienny dzień. Słońce rozświetlało całe okolice, a lekki powiew wiatru gładził delikatnie gałęzie drzew, przyprawiając ich o rytmiczne kołysanie. Maszerując do szkoły, nie zdawałem sobie sprawy jak niesamowitej historii dzisiaj doświadczę i jak bardzo odmieni ona moje życie. Był to właśnie dzień, w którym brałem udział w wyścigach, o których wcześniej wspomniałem. To zdenerwowanie, podekscytowanie, mocne bicie serca i chęć wygranej otaczało w środku całe moje ciało. Jestem osobą bardzo ambitną i zawsze staram się spełniać swoje postanowienia. Wtedy wiedziałem, że muszę wygrać. Chciałem udowodnić to sobie i co najważniejsze - mojemu trenerowi.

Od kilku lat trenuje biegi  wraz ze swoimi rówieśnikami. Jesteśmy co prawda amatorami, ale wprawiamy się na przyszłość, aby kiedyś móc wziąć udział w olimpiadzie. Osoba, która mnie uczy jest niezwykle utalentowana, ale także i bardzo rygorystyczna. Nie pamiętam dnia, aby kiedykolwiek mój trener pochwalił mnie za ciężki wysiłek, nawet wtedy, kiedy sam doskonale wiem, że dałem z siebie wszystko. Wręcz przeciwnie, ten człowiek chyba w bardzo ciekawy sposób dopinguje nas do walki. Dla niego nigdy nie będziemy idealni, cały czas musimy się jeszcze czegoś uczyć - nigdy nie będziemy wystarczająco dobrzy. Dlatego kiedy tłumaczył mi, że muszę dawać z siebie jeszcze więcej, bo inaczej nic w życiu nie osiągnę, postanowiłem, że muszę zwyciężyć w Festiwalu Biegowym. Muszę udowodnić mu, że jednak coś potrafię, że jestem w tym naprawdę niezły.

Moja droga do szkoły jest bardzo krótka, dlatego znalazłem się przed budynkiem za kilka minut. Już wtedy widziałem roześmiane twarze moich biegowych rywali, którzy ustawiali się, by móc wsiąść do autokaru i zająć wyznaczone dla nich miejsca. Podszedłszy do niebieskiego pojazdu, ustawiłem się w kolejce. Cały czas w głowie huczało mi moje postanowienie, które musiałem zrealizować. Dlatego wygrana w tym Festiwalu była dla mnie niezwykle ważna. Nie wyobrażałem sobie, że mogę to przegrać.

Dojechaliśmy na miejsce po godzinie czasu. Była to chyba dla mnie najdłuższa podróż w życiu. Zapewne dlatego, iż nie mogłem doczekać się momentu kiedy wystartuje i to wygram. Wierzyłem w swoje umiejętności. 
Rozciągając swoje mięśnie miałem okazję porozmawiać z chłopakiem w moim wieku, który również brał udział w tym konkursie po raz pierwszy. Jednakże nigdy nie zapomnę tych słów, kiedy zapytałem się go, dlaczego tak bardzo chcę wygrać. W końcu musiał mieć jakiś konkretny powód - zapewne tak jak ja. Początkowo nie chciał mi odpowiedzieć, ale kiedy ja zdradziłem swoją tajemnicę, o tym, że chcę udowodnić to swojemu trenerowi, Michał wyznał, że chcę zrobić to dla swojej mamy. Dla osoby, która niestety już odeszła z tego świata. Nie miała wystarczająco dużo siły, aby pokonać raka, który wtargnął w jej młode ciało. Ponoć tuż przed śmiercią prosiła go, aby nigdy się nie załamał i zawsze dążył do wyznaczonego celu. Michał obiecał jej, że kiedyś w życiu coś osiągnie, a Festiwal Biegowy byłby dla niego pierwszym krokiem do sukcesu. Z załzawionymi oczami spoglądałem na jego twarz, która wraz z wypowiedzeniem słów nie ukazywała żadnych uczuć. Był silny, naprawdę silny, dlatego niesamowicie go podziwiałem. I podziwiam do dzisiaj.

Nadszedł moment naszego startu. Miałem wrażenie, że wszystko dzieje się w spowolnionym tempie. Okrzyk informujący nas o rozpoczęciu wyścigu, sam start i początkowy bieg był dla mnie jak film. Nie docierało do mnie, że to już dzisiaj jest ten wielki dzień. W tym momencie myślami byłem już z Michałem i z jego niewiarygodną historią. Mimo mojej niesamowitej chęci wygranej, nie potrafiłem skupić się na swoim biegu. Coś jakby na moim miejscu biegł zupełnie ktoś inny, a ja obserwowałbym to wszystko z miejsca przeznaczonego dla oglądających. Jednak mimo moich wrażeń i odczuć wszystko działo się niezwykle szybko. W pewnym momencie zorientowałem się, że jestem pierwszy. Chęć do zwycięstwa wróciła i robiłem wszystko, aby jak najszybciej znaleźć się na mecie. Niestety, coś podpowiedziało mi abym spojrzał za siebie. Nie spodziewałem się, ale jako drugi biegł właśnie on. To było cudowne doznanie. Widziałem jak mocno przykładał się do tego biegu, jak bardzo mu na tym zależy. Dawał z siebie wszystko. Z sekundy na sekundę coraz mocniej przekładał swoje nogi, pot oblewał jego rumianą twarz, a ręce pracowały niczym koła samochodu podczas jazdy. W tym momencie czułem jakbym znajdował się w nim, jakbym sam doświadczał tych wszystkich przeżyć, które dotknęły właśnie jego osoby. Wiedziałem jak mocno pragnie wygranej - prawdopodobnie tak samo jak ja, a miał o wiele bardziej szlachetniejszy cel. Doszedłem do bardzo trudnej decyzji. Coś wówczas podpowiedziało mi, abym zwolnił. Nie minęła sekunda, a zobaczyłem jego uśmiechniętą twarz, która mnie mijała. Sam moment, kiedy spojrzał prosto w moje oczy, tak bardzo się dłużył. Odwzajemniłem jego uśmiech i wskazałem kciuk do góry. Chłopak jeszcze bardziej przyspieszył i już za chwilę znalazł się na mecie. Był pierwszy, wygrał dla niej.

        Po wyścigu dopiero zdałem sobie sprawę, że tak naprawdę oboje wygraliśmy. Michał zdobywając złoty medal, a ja mając możliwość poznania tak niesamowitej osoby jak on. Jesteśmy zwycięzcami, a ja nigdy o nim nie zapomnę. 


Podziel się: