W jubileuszowej, dziesiątej edycji Półmaratonu Dąbrowskiego wzięło udział ponad 1500 osób. To bieg wyjątkowy z kilku względów. Nie jest typową pętlą, ale jego trasa biegnie liniowo, ze Stadionu Pioniera w Ujejscu do Hali Centrum. To także pierwsza duża impreza biegowa w Polsce, która postanowiła swoim zawodnikom serwować… wodę z kranu.
Po raz pierwszy wodę prosto z wodociągów zaserwowano tutaj dwa lata temu i choć wzbudziło to zdziwienie biegaczy, ostatecznie przekonał ich smak wody. Później podobne rozwiązanie zastosowali organizatorzy biegów w Raciborzu a nawet maratonu w Poznaniu. Ale to Dąbrowa była pionierem ze swoją akcją „Pij wodę z kranu”. Także na mecie rozdawano „kranówkę” w estetycznych i praktycznych bidonach.
Kolejny raz dąbrowskiej imprezie dopisała pogoda, która dopełniła tylko idealnego obrazu. To jeden z tych biegów, które słyną z doskonałej organizacji, sprawnie działającego biura zawodów, ładnej oprawy i ciekawej trasy. Tutaj myśli się o wszystkim: dobrym zabezpieczeniu trasy, odpowiedniej liczbie punktów odżywczych i wody, pacemakerach, oryginalnych koszulkach, ładnych statuetkach dla zwycięzców i gorącym dopingu. Przygotowano nawet konkurs na najlepszy doping dla grup kibiców. Mogli go rozstrzygnąć sami biegacze, głosując na konkretne punkty na trasie.
Sama trasa, choć urozmaicona i z pozoru płaska, większość osób pod koniec zaskoczyła podbiegiem.
– Poziom tutaj jest super. Zmienia się pogoda, ale co roku jest fajnie – ocenia Agnieszka Szatniewska. – Czasem cieplej, czasem chłodniej, ale nigdy nie pada. W tym roku pogoda dopisała, za to ja jestem trochę do tyłu z formą. Najlepszy czas miałam w zeszłym roku, tym razem nie udało się zrealizować planów, ale i tak jestem zadowolona, że udało się pobiec po drobnej kontuzji. Trasa nie najtrudniejsza i nie najłatwiejsza, taka w sam raz. Najbardziej daje w kość końcówka, bo człowiek jest zmęczony a te ostatnie 2-3 km pod górkę są trudne. Ale jest zadowolenie. Spotkałam bardzo dużo znajomych, w trakcie biegu i po nim, atmosfera jest super.
O swoich wrażeniach po biegu opowiedzieli nam też Grzegorz Książek i Angelika Konderak:
– Do 12 km biegliśmy razem, potem trochę przyspieszyłem, Angela mnie goniła. Zaskoczyły mnie te górki na końcu, chociaż nie biegnę tu pierwszy raz – przyznał Grzegorz. – Tylko w tym roku trochę zaprzepaściłem czas na treningi biegło się ciężko. Ale cieszę się, że przebiegłem ten półmaraton.
– Biegło się w porządku, pogoda dopisała, organizacja tutaj jest świetna, trasa przyjemna. Wszystko na plus. Jesteśmy bardzo zadowoleni. Nie mamy żadnych zastrzeżeń – podsumowała rzeczowo Angelika Konderak.
Dzisiaj podium półmaratonu należało w całości do Kenijczyków, w większości z grupy Benedek Team. Zwyciężył Maulu Dominic Musyimi, szósty zawodnik tegorocznego PZU Półmaratonu Warszawskiego, który uzyskał czas 1:05:25. Drugi był Kiprono Silasa Too (1:05:36) a trzeci Masai Moses Komon (1:08:12). Najszybszym Polakiem okazał się Adam Czerwińśki z Czasławia, który do czarnoskórego biegacza na trzecim stopniu podium stracił tylko 34 sekundy.
Wśród pań triumfowała Nzembi Helen Musyoka, czwarta podczas Półmaratonu Warszawskiego. Uzyskała czas 1:15:42. Podium uzupełniły zawodniczki Benedek Team: Mukami Kellen Waithira (1:16:06) i Chemisto Ruth Matebo (1:18:33). Najszybsza Polka, Dalia Delewska, uplasowała się na czwartej pozycji z czasem 1:21:32. Bieg ukończyło 1365 osób.
KM