Scott Kelly, amerykański astronauta wrócił właśnie z najdłuższej amerykańskiej misji kosmicznej. To, co tam robił, może mieć wpływ i na Nas.
Back to #Earth last night. Today I head back home! Stretching my space legs on my first refuel stop. #YearInSpace pic.twitter.com/pCJea2LfeR
— Scott Kelly (@StationCDRKelly) 2 marca 2016
Kelly spędził w kosmosie blisko rok, bo 340 dni. Celem tej misji było sprawdzenie, jak reaguje organizm na tak długi pobyt w stanie nieważkości. Kelly stał się obiektem ponad 400 eksperymentów. Wszystko po to, żeby upewnić się, czy misja na Marsa jest możliwa i jak może się odbić na astronautach.
Ciało Kellego podlegało w tym czasie różnym niekorzystnym zmianom. Aby zapobiegać utracie gęstości kości i słabnięciu mięśni, musiał pozostać aktywny fizycznie. Na ćwiczenia codziennie poświęcał ponad 2 godziny, a w programie były elementy siłowe i bieganie na bieżni z uprzężą.
W ciągu 340 dni pokonał 1042 km na bieżni o nazwie Colbert. Nazwa jest wynikiem otwartego głosowania przeprowadzonego przez NASA. Komik i aktor Stephen Colbert skutecznie przekonał swoich wielbicieli do zagłosowania na swoje nazwisko. Pokonana odległość jest rekordem w kosmicznym bieganiu.
Scott Kelly już wylądował na Ziemi i teraz będzie się uczył od nowa życia z grawitacją, tymczasem w kosmosie jest już Tim Peak, który nie w celach naukowych, a charytatywnych wystartuje w London Marathon. Zrobi to bez opuszczania stacji kosmicznej, na bieżni, walcząc z brakiem grawitacji za pomocą systemu uprzęży i pasa balastowego. Dla urozmaicenia będzie... oglądał ziemskich maratończyków na monitorze.
IB