2. Bieg Śnieżnej Pantery - zawody z rysim pazurem

  • Biegająca Polska i Świat

O tym, że to nie jest  zwykła impreza biegowa przekonałem się zanim wyruszyłem na trasę zawodów. Okazało się, że nie każdy może, ot tak, sobie wystartować Zawoi. Aby wziąć udział w Biegu Śnieżnej Pantery trzeba było dostać specjalne zaproszenie od organizatora. Trafiało ono do osób, które potrafiły w przekonywujący sposób uzasadnić dlaczego chcą uczestniczyć w rywalizacji.

Relacja Roberta Szewczyka, Ambasadora Festiwalu Biegowego w Krynicy.

To nie był koniec zaskoczeń. Joanna Kowalczyk, JoKo, właścicielka firmy Vegenergia i pomysłodawczyni zawodów zadbała o to, aby bieg miał swoje przesłanie. W tym roku brzmiało ono „pomagamy rysiowi”. Koszty imprezy wzięli na siebie współorganizatorzy i sponsorzy, z Dynafit i BMW na czele, a uczestnicy byli zobowiązani jedynie do wpłaty dowolnej kwoty pieniędzy, przeznaczonej w całości na zakup fotopułapek niezbędnych do obserwacji i monitorowania dzikich kotów w ich naturalnym środowisku. Udało się zebrać się około 10 tysięcy złotych, co umożliwi zakup kilkunastu sztuk nowoczesnego sprzętu. Super!

W sobotni poranek ponad setka wybrańców stawiła się na start w Centrum Górskim Korona Ziemi w Zawoi i… usłyszała, że nie powinni się ścigać. Na biegu nie jest liczony czas, kolejność na mecie nie ma znaczenia, wszyscy mają cieszyć się biegiem i górami. Pysznie! Niestety Babia Góra, Królowa Beskidu, ale i Matka Niepogód nie rozpieszczała: niskie chmury, mgła i mżawka, ot i po widokach. Nic to, punktualnie o 09.00 biegacze radośnie ruszyli na  23 km trasę - z tysiącmetrowym przewyższeniem - wytyczoną babiogórskimi szlakami. Wielu śmigało z ognistymi plecakami Enduro 12 marki Dynafit (z logo Śnieżnej Pantery), które znalazły się w pakiecie startowym.   

Profil trasy pokazywał potężny podbieg na Markowe Szczawiny i kilka drobniejszych „wstrząsów wtórnych” w okolicach Markowych Rówienek, na Starym Groniu i Mosornym Groniu. I rzeczywiście piaskowcowe schody na czarnym szlaku wiodące ku schronisku PTTK były katorżnicze: strome i śliskie.

W Markowych Szczawinach ulokowany został pierwszy punkt kontrolny, a na chętnych czekała gorąca herbata z sokiem i cytryną. Odcinek Górnym Płajem wiódł powodzią zmrożonego śniegu, a zbieg żółtym szlakiem okazał się kaskaderski ze względu na fliszowy gruz i błoto. Oj tęgo było! Wszyscy ostro hamowali w Markowej, gdzie na parkingu przy skansenie mieścił się drugi punkt kontrolny. Kilka kilometrów dalej, na mecie w Centrum Górskim na przemoczonych i zziajanych biegaczy oczekiwała uśmiechnięta JoKo z gratulacjami i drewnianym medalem. 

Trasa nie była oznakowana, ale każdy uczestnik otrzymał precyzyjną mapę, a miejsca strategiczne obstawili dziarscy ratownicy GOPR, tak że nie było żadnych kłopotów orientacyjnych.  W Centrum można było rozgrzać się apetyczną zupą i wzmocnić wegańską potrawą. Warto też było posłuchać świetnego wykładu o rysiach w wykonaniu Roberta W. Mysłajka ze Stowarzyszenia dla Natury „Wilk”; notabene rysie tropy można było zobaczyć na trasie biegu. 

Jeszcze słowo o programie dla osób towarzyszących: każdy mógł wziąć udział w biegowym treningu górskim i zaliczyć jazdę testową BMW X1, a dla dzieci przygotowano zabawy i konkursy tematyczne. Jednym słowem bardzo pozytywna impreza, taka z rysim pazurem. 

Robert Szewczyk, Ambasador Festiwalu Biegowego w Krynicy