Wczoraj o wrażenia z Zimowego Ultramaratonu Karkonoskiego pytaliśmy Malwinę Jachowicz, pierwszą kobietę na mecie. Dzisiaj najlepszy z mężczyzn Piotr Paszyński (na zdjęciu po prawej) opowiada nam o swoich przeżyciach z trasy. I fantastycznej walce o zwycięstwo z Danielem Chojnackim (na zdjęciu po lewej).
„Perfekcyjny” 2. Zimowy Ultramaraton Karkonoski [FOTO]
Zwyciężczyni Malwina Jachowicz oceniła trasę Zimowego Ultramaratonu Karkonoskiego jako piękną i trudną równocześnie. Jak wyglądała trasa okiem zwycięzcy?
Ja już wiedziałem, czego się spodziewać, bo startowałem tu także w zeszłym roku. W tym roku było trudniej. Na większej części trasy leżał śnieg, wydaje mi się, że co najmniej 42 km przebiegliśmy w śniegu. Według mnie najtrudniejszy fragment trasy to pierwsze 8 km podbiegu na Halę Szrenicką. Tam śnieg był kopny, zapadający się. Trzeba było mieć naprawdę dużo siły, żeby tam biec. Drugi trudny fragment pojawił się za schroniskiem Odrodzenie. Tam była podobna sytuacja ze śniegiem. No i oczywiście końcówka. Analizując profil trasy ostatni podbieg nie wyglądał na wymagający. W rzeczywistości, pewnie ze względu na przebyty już dystans, naprawdę dał się we znaki.
Dostarczyliście z Danielem Chojnackim dużo emocji kibicom. Jak przebiegała ta rywalizacja?
Daniel, podobnie jak ja, startował tu w zeszłym roku. Wiedziałem, że będzie biegł, ale nie znałem go osobiście. Mój plan na start był bardzo prosty. Wiedziałem, że jestem dobrze przygotowany i będę biegł z tymi osobami, które będą w czołówce. Planowałem biec na czwartym, może piątym albo szóstym miejscu. Ten podbieg do Hali Szrenickiej wytrzymaliśmy w trójkę i dopiero po tym odcinku mieliśmy okazję się sobie przyjrzeć, a nawet się sobie przedstawić. Obserwowaliśmy się podczas biegu. Wiedziałem, że lepiej się czuję na podbiegach i tam muszę atakować.
W którym momencie stało się jasne, że wygraną ma już pan w kieszeni?
Trudne pytanie. Wątpliwości miałem przez cały czas. Wydaje mi się w okolicy cmentarza, a więc jeszcze nie w samym Karpaczu. Gdzieś 2 km przed metą. Tam był lekki podbieg i ostra nawrotka. Spojrzałem na Daniela i pomyślałem, że może jednak się uda.
Zwyciężczyni wspominała, że nie zabrała ze sobą wystarczającej ilości jedzenia. A jak u pana wyglądała kwestia logistyki?
To akurat wypadło perfekcyjnie. Gdybym miał szansę pakować się teraz, to niczego bym nie zmienił. Niczego mi nie zabrakło i wykorzystałem wszystko optymalnie. Pod koniec biegu miałem opróżnione miejsce w plecaku.
Jest pan specjalistą i trenerem biegów na orientację. ZUK to inny rodzaj biegu. Dlaczego pan w nim wystartował?
W ZUK wziąłem udział ze względu na charakter tego biegu. Organizatorką jest Agnieszka Korpal, z którą znam się jeszcze z czasów startów w rajdach przygodowych. Znałem też Tomka Kowalskiego. Mój start w ZUK nie wynika w żaden sposób z moich planów pokonania ultramaratonu czy z mojego kalendarza startów. A przy okazji warto wspomnieć, że trening biegacza na orientację jest wymagający i pozwala rywalizować również na ultramaratonach. Ja nie jestem wcale najlepszym biegaczem na orientację. Plasuję się gdzieś pod koniec pierwszej dziesiątki w Polsce. Gdyby w ultramaratonach startowali topowi biegacze na orientację, stanowiliby mocną konkurencję dla biegaczy górskich.
Jak pan ocenia ZUK od strony organizacji?
Bywam na wielu zawodach i to nie tylko w Polsce i muszę powiedzieć, ze organizacja ZUK stoi na bardzo wysokim poziomie. Wszystko zagrało idealnie. Oznaczenie trasy, organizacja mety. I jedzenie i masaże. Myślę że tak szerokiego wyboru odżywek i słodkości nie ma nawet na największych maratonach. Atmosfera zawodów także była wspaniała. Mimo że rywalizowałem z Danielem przez ponad 5 godzin, na mecie mogliśmy pogadać o biegu, wymienić opinie i wieczorem spotkać się na zakończeniu.
Zwyciężczyni na tym zakończeniu tryskała energią i bawiła się do rana. A jak to było u pana?
Dokładnie tak samo (śmiech). Zaskoczyłem sporo osób, które mnie pytały, dlaczego jeszcze nie poszedłem spać. Nie czułem się zmęczony. W niedzielę po biegu byliśmy na spacerze. Dzisiaj wybieram się na trening.
Jaka najbliższa impreza jest teraz w pana kalendarzu startów?
Jestem skupiony na biegach na orientację. Najbliższy start to Mistrzostwa Polski w Długodystansowym Biegu na Orientację. Odbędą się 12 kwietnia, a dalej prawdopodobnie będą starty w Skandynawii.
Jest pan trenerem i biegaczem. Startuje pan w tych samych biegach, w których biorą udział pana podopieczni. Da się to pogodzić?
Już się do tego przyzwyczaiłem, że jestem biegającym trenerem. To nie ma żadnego negatywnego wydźwięku. Będąc na zawodach funkcjonuję jak zawodnik, ale oczywiście swoim zawodnikom zawsze służę radą. Natomiast na trasie jest bezwzględna rywalizacja między nami (śmiech).
Rozmawiała Ilona Berezowska