20. Żoliborski Bieg Mikołajkowy: „Nic tylko...” [ZDJĘCIA]


W Warszawie rozegrano jubileuszową 20. edycję Żoliborskiego Biegu Mikołajkowego. W powietrzu czuć było... wiosnę, ale przede wszystkim zbliżające się święta Bożego Narodzenia. Wszystko dzięki przebraniom uczestników, muzyce i radosnemu klimatowi imprezy przygotowanej przez Entre.pl Team.

Po raz drugi uczestnicy Żoliborskiego Biegu Mikołajkowego rywalizowali w okolicach Centrum Olimpijskiego. W budynku, który jest m.in siedzibą Polskiego Komitetu Olimpijskiego znajdowało się biuro zawodów. Z kolei za okazaniem numeru startowego można było m.in zwiedzić Muzeum Sportu i Rekreacji. W muzelnym kinie na wyświetlano z kolei “Bolka i Lolka” oraz film dokumentalny o Justynie Kowalczyk pt. “Z Kasiny po olimpijskie złoto”.

Warszawskie klimaty

Ponieważ Mikołajki to święto wyczekiwane szczególnie przez dzieci, w programie imprezy nie mogło zabraknąć biegów im dedykowanych. Najmłodsi rywalziowali na dystansach od 150 do 1500 metrów. W starcie dzieci wspierał św. Mikołaj oraz... dobrze znany z różnych biegów w stolicy łoś, w którego wciela się Jan Goleń. Tym razem, na potrzeby 6 grudnia łoś stał się reniferem.

Bieg główny wystartował o 12:30, po krótkiej wspólnej rozgrzewce. Tradycyjnie uczestnicy mieli do pokonia dystans 10 km. Trasa w porównaniu do ubiegłego roku miała tylko delikatne korekty - biegacze startowali sprzed Centrum Olimpijskiego, następnie skręcali w Pas Nawiślanski i dalej przebiegali pod Mostem Gdańskim; ten fragment biegu był już dobrze znany uczestnikom Grand Prix Żoliborza. Po 5 km, jeszcze przed mostem Ślasko-Dąbrowskim na biegaczy czekał nawrót.

Faworyt z marszu

Worek z prezentami rozwiązał faworyt - Łukasz Parszyński, który dotarł do mety po 31 minutach i 2 sekundach. Do pobicia rekordu trasy Jakuba Nowaka - 30:50 z 2014 roku - zabrakło niewiele. Drugie miejsce zajał zawodnik gospodarzy Jakub Pudełko – 31:49, po raz kolejny w tym roku poprawiając swój rekord życiowy na “dychę”. Trzeci był orientalista Piotr Parfianowicz z rezultatem 32:20.

– Trener dał mi wybór: albo zrobić mocny trening, albo wystartować. Cieszę się, że tu pobiegłem, bo poziom był w miarę wysoki – opowiadał na mecie zwyciezca Łukasz Parszczyński. – Na początku biegliśmy w okolicach 3 min/km. Gdy bieg jest na długim dystansie i prowadzi duża grupa zawodników, to lubię przyspieszyć i rozciągnać stawkę. Chce zobaczyć na co kogo stać. Ostatecznie zostałem sam i prowadziłem tak przez 7-8 km.

– Z wyniku jestem zadowolony, jak na okres przygotowań w jakim jestem. Dla mnie to był start treningowy, zdecydowałem się na niego dwa dni przed biegiem. Zwykle przez zawodami delikatnie odpuszczam trening. Tym razem jednak do biegu podszedłem będąc w treningu i trochę to czułem. Nie ma czasu na odpoczynek - zaraz wyjeżdzam na obóz przygotowawczy – wyjaśnił Łukasz Parszczuński.



Wszystko albo... życiówka

– Po biegu w Koninie (wynik 31:57 - red) wiem, że jestem w stanie dobrze biegać. Postawiłem dziś wszystko na jedną kartę – powiedział Nam Kuba Pudełko. – Biegłem w grupie z Łukaszem Parszczyńskim i Piotrem Parfianowiczem. Później Łukasz przyspieszył - chciałem wytrzymać jak najdłużej. Jeśli dobrze bym się czuł, to po 5 km miałem zamiar zaatakować. Biegłem na luzie.

– Wszystkie moje cele na ten sezon już osiągnałem. Nie miałem tu żadnej presji. Nie myślę póki co o tym gdzie kończą się moje możliwości. Jak przestanę się rozwijać w kierunku biegów na 5 i 10 km, to pomyślę o wydłużeniu dystnasu do półmaratonu i maratonu. Póki co moim celem jest zejść poniżej 15 minut na 5 km – deklarował odwżanie Jakub Pudełko.

Od rozmowy do ścigania

Wśród pań zwyciężyła Angelika Mach - tegoroczna brązowa medalistka MP na 10 000m i trzecia zawodniczka maratonu w Poznaniu. Mikołajkowy bieg ukończyła z czasem 36:17 sekund. Drugie miejsce zajeła Izabela Parszyńska ze stratą 43 sekund, trzecia była Olga Kowalska z wynikiem 39:53. Dodajmy, że jeszcze po 1 kilometrze Angelika i Iza biegły obok siebie rozmawiając i uśmiechając szeroko.

– Rozmawiałyśmy o tym, że to jest jeszcze czas, kiedy się nie ściga, tylko wykonuję ciężką pracę na treningach. Dla nas było to więc dobre przetarcie. Początek biegłam spokojniem, dopiero w połowie trasy, po nawrocie, przyspieszyłam. Starałam się trzymać swoje tempo do końca. Pogoda do biegania była rewelacyjna! Ciepło, słonecznie. Nic tylko założyć krótkie spodenki i wyjść biegać! Nie pamiętam, kiedy w tym okresie mogłam tak lekko się ubrać na bieg w grudniu. Można było dziś wykręcić dobre czasy. – podsumowała Angelikach Mach.

Po biegu na uczestników czekały medale oraz losowanie nagród. Każdy mógł też zjeść ciepły i smaczny – jak wyjaśniali biegacze – posiłek. Pogoda sprzyjała grudniowemu piknikowaniu.... w świątecznym klimacie.

Niebawem obszerna galeria zdjęć z imprezy.

RZ