Warszawa może i nie była dziś stolicą sportów zimowych – w Zakopanem znakomitą formę zaprezentowali nasi skoczkowie – ale na pewno zaznaczyła swoją obecność na sportowej mapie kraju. Główną rolę grali tu amatorzy biegania, łyżew i kolarstwa, łącząc wszystkie dyscypliny w jedyną, niepowtarzalną w kraju, a nawet Europie konkurencję.
Warszawski Triathlon Zimowy to impreza unikalna. W powyższej kolejności mają do pokonania odpowiednio 4, 2 i 10 km. Wszystko w pięknej zimowej scenerii, z mocno operującym na niebie słońcem ale i sporym mrozem. Gdyby nie sąsiedztwo ruchliwej al. gen. Sikorskiego można byłoby się poczuć się jak w Planicy czy Val Di Fiemme.
Biegacze mocni... w biegu
Jako pierwsze na śnieżnobiałą trasę ruszyły drużyny. Na premierowej zmianie zauważyć można było wiele znanych twarzy, nie tylko ze stołecznych imprez biegowych - Roberta Celińskiego, Sebastiana Polaka, Daniela Korolkiewicza czy Antoninę Miłek. Jako pierwszy w strefie zmian pojawił się jednak triathlonista Łukasz Kalaczyński, który przekazał opaskę swojemu koledze – Bartoszowi Chojnackiemu, specjaliście w jeździe na rolkach.
Ten ostro, niczym brzytwa skórę ciął lód powiększając prowadzenie nad rywalami. Zwycięstwo drużyny Pol Mot Auto - CCC - Kawa Kamp przypieczętował jazdą na rowerze kolarz Alan Banaszek - mistrz Europy juniorów ze startu wspólnego z ubiegłego roku. Łączny czas zwycięzców to 41:19.
– Wygrana nie przyszło nam łatwo. Na swojej zmianie miałem kilku bardzo dobrych biegaczy, trzeba było więc się sprężać. Chcieliśmy wygrać. Taki cel chyba przeświecał każdemu sportowcowi. Drugie miejsce to pierwszy przegrany – opowiadał na mecie Łukasz Kalaczyński.
– Biegło mi się dobrze, podłoże było twarde, nie musiałem zakładać kolców nawet. Chociaż pewnie start indywidualny będzie trudniejszy, bo trasa będzie trochę rozjeżdżana przez rowery. Czy wystartował bym samemu? Bieganie i rower nie są mi obce ponieważ startuję obecnie triathlonie. Niestety łyżew nie miałem dawno na nogach, więc póki co musiał bym potrenować, żeby nie zrobić sobie krzywdy na lodzie – dodał nasz rozmówca.
Najlepszą drużyną damską zostały Historyczne w składzie: Antonina Miłek, Agnieszka Karczewska oraz Joanna Gumieniak. Zespół uzyskał czas 52:31. Najlepszą drużyną mieszaną zostało Wola Bike Orbea Mapei w składzie Karol Wróblewski, Wiktoria Diduch oraz Ernest Kurowski z wynikiem 46:19.
Faworyt...
Indywidualnie Na starcie stanęli prawdziwi „ludzie z lodu”, dla których triathlon na Hawajach to kąpiel i przebieżka w ciepłych krajach. Faworytem do zwycięstwa był Bartosz Banach, który na koncie miał już cztery wygrane w Warszawskim Triathlonie Zimowym (2010, 2012, 2014, 2015).
Po bieganiu zawodnik z Gdańska jako pierwszy wszedł na lód, mając jednak tylko trzy sekundy przewagi nad Tomaszem Szalą. Po pięciu okrążeniach wokół toru Stegny na prowadzenia wyszedł Szala, który jako pierwszy wsiadł na rower. Banach w tym momencie spadł na trzecie miejsce, a do prowadzącego tracił ponad 30 sekund. Drugie miejsce zajął Mateusz Zdanowicz.
Jazda na rowerze to jednak dyscyplina, w której Bartosz Banach czuje się jak ryba w wodzie. Co prawda w tym roku konkurencja kolarska została skrócona z 12 do 10 km, więc do odrabiania było o jedno okrążenie mniej niż w poprzednich edycjach, ale właśnie tu należało czekać na rozstrzygniecia. Jeszcze na po trzecim okrążeniu prowadził Tomasz Szala, jednak przewaga wynosiła już tylko 5 sekund.
Banach objął prowadzenie na czwartym okrążeniu i nie oddał wygranej. Było to już jego 5 wgrana w Warszawskim Triathlonie Zimowym. Zwyciężył z czasem 45:43. Drugi był Tomasz Szala a trzeci Mateusz Zdanowicz.
– Bardzo chciałem wygrać tu po raz kolejny. Przygotowywałem się do tego startu. Jestem więc zadowolony. Warunki atmosferyczne nie były łatwe. Było zimno, pod koniec dopadł mnie kaszel.Czuło się to chłodne powietrze w płucach. Taki ogromny wysiłek w ujemnej temperaturze daje się odczuć – stwierdził Bartosz Banach.
– Impreza była bardzo dobrze przygotowana. Trasa była dobra techniczna. Ja wywodzę się z MTB, czyli właśnie z takiej jazdy technicznej. Od pewnego czasu trenuje triathlon, więc bieganie też stoi u mnie na dobrym poziomie. Tylko łyżwy zakładam dwa razy do roku – wyjaśnił zwycięzca.
Z łyżew do... Krynicy!
Tylko początek zmagań wśród kobiet był wyrównany. Jako pierwsza z trasy biegowej schodziła Ewelina Pisarek, przed Aleksandrą Klimczak. Trzecia była Sylwia Okólska. Jednak już na łyżwach ta ostatnia objęła prowadzenie i nie oddała go do końca rywalizacji. Nad drugą Klaudią Czabok cały czas utrzymywała bezpieczną przewagę. Trzeci była Anna Gdańska. Wynik zwyciężczyni to 56:12.
– Jestem sportowcem na emeryturze. Kiedyś uprawiałam łyżwiarstwo szybkie przez 10 lat. Później przez 11 lat trenowałam kolarstwo górskie i przełajowe. Teraz biegam ze znajomymi w naszym klubie w Tomaszowie Mazowieckim - Time 4 Running. Można więc powiedzieć, że mam styczność ze wszystkimi rozgrywanymi tu konkurencjami – powiedziała nam zwyciężczyni.
– W Warszawie startuję po raz pierwszy, ale mam za sobą dwa triathlony letnie. Stwierdziłam więc, że warto wystartować też zimą. Jak się okazało udało mi się wygrać. Szczerze mówiąc, liczyłam, że będzie to tylko przygoda. Podczas rywalizacji pojawiła się możliwość wygrania więc jak to się mówi - „przycisnęłam” - podsumowała Sylwia Okólska, która wśród licznych tegorocznych startów planuje m.in. udział w Biegu 7 Dolin 34 km w Krynicy Zdroju!
W 27. Warszawskim Triathlonie Zimowym wystartowało w sumie 155 zawodników indywidualnie i 55 trzy osobowych drużyn. Impreza rozgrywana była w miłej, choć kameralnej atmosferze. Nie brakowało ogniska pośrodku miasteczka zawodów czy też ciepłego posiłku dla spragnionych nie tylko sportowych zmagań.
Pełne wyniki znajdziecie w naszym KALENDARZU IMPREZ.
RZ