Idea parkrunów jest prosta: sobotnie biegi na dystansie 5 km organizowane jest w parkach, gdziekolwiek znajdzie się ktoś, kto zechce się zająć ich organizacją. Co tydzień, przez cały rok. Niezbędni są wolontariusze, a sponsorzy umożliwiają bezpłatne uczestnictwo. Każdy kto chce biegać loguje się na stronę www.parkrun.pl wypełnia ankietę, drukuje indywidualny kod i… biega jak świat długi i szeroki. Żadnych numerów startowych, medali i pakietów, tylko wspólne bieganie.
Relacja Roberta Szewczyka, Ambasadora Festiwalu Biegowego.
W Pruszkowie jest piękny, zabytkowy park Potulickich, zwany potocznie Potulikiem, który służy biegaczom od lat. Wprost wymarzone miejsce do organizowania parkrunów. Zajął się tym pan Janusz T. Wiśniewski i pierwszy bieg w Potuliku odbył się 8 listopada 2014 r. Dwie dobrze wymierzone pętle po 2,5 km, ciekawa trasa, pomiar czasu i tak każdej soboty o 9.00.
30 maja 2015 stuknęła imprezie 30-ka. Łącznie wystartowało w pruszkowskim parkrunie 338 osób, które przebiegły ponad 7,5 tys. km! Ja pobiegłem 20 razy i zamierzam kontynuować. Dlaczego? Bieg zbliża i konsoliduje lokalnych biegaczy. Zwykle startuje około 50 osób - łatwo się poznać, rozpoznać, porozmawiać i miło spędzić czas. Fajna trasa: wśród starodrzewiu, wokół stawów, po ścieżkach, przez groble i mostki, sprawia, że choć nie jest to łatwe 5 km, biegi przyciągają również uczestników spoza miasta.
Bieg ma już swoje legendy, wśród których poczesne miejsce zajmuje… 8-letnia zawodniczka Elizka. Dziewczynka, pod opieką rodziców, konsekwentnie poprawia wyniki, zostawiając większość zawodników w tyle. Teraz pokonuje parkrunowy dystans w czasie poniżej 20 minut. Ewidentny dar w nogach i nadzieja polskiego biegania, jak nic.
Tradycją pruszkowskiego parkrunu są rewelacyjno-regeneracyjne zupy serwowane przez zaprzyjaźnioną knajpkę „Ale Nale”: klasyczne pomidorowe, wyrafinowane koperkowe, wegetariańskie soczewicowe i wiele innych. Po biegu spotykamy się w knajpce, jemy i gadamy. I oto chodzi.
Robert Szewczyk, Ambasador Festiwalu Biegowego