Już tylko 4 maratony pozostały do końca wyzwania, jakiego 12 października podjął się Rob Jones. Ten były amerykański żołnierz w 2010 stacjonował w Afganistanie, gdzie zajmował się m.in. oczyszczaniem terenu z min. Niestety w czasie jednej z takich akcji, mina wybuchła, a Rob stracił obydwie nogi.
Zanim zainteresował się bieganiem, trenował wioślarstwo, które stanowiło element jego rehabilitacji. Robił to tak skutecznie, że w 2012 r. wziął udział w paraolimpiadzie i wrócił z niej z brązowym medalem. Potem było kolarstwo i to w wydaniu ekstremalnym. Rob Jones trasę biegu przez Amerykę przejechał na rowerze.
Zapalił się również do triathlonu. Wprawdzie nie odniósł w nim (jeszcze) większych sukcesów. Nie udało mu się zakwalifikować na paraolimpiadę w Rio, ale za to polubił bieganie. W przypadku Roba, nie przypomina ono tego, co doświadcza większość biegaczy. Odbijanie się z protez wymaga innej techniki. Do tego bywa bolesne.
Rob, który w swoich relacjach z wyzwania często wspomina o bólu, twierdzi że ten dyskomfort nie ma większego znaczenia, a już na pewno nie może go zatrzymać. Jego motywacją jest cel, jaki sobie postawił. Podczas miesiąca w biegu zamierzał zebrać fundusze dla weteranów rannych w różnych konfliktach zbrojnych i zwrócić uwagę na ich problemy.
Zaczął 12 października w Londynie. Codziennie przebiegał maraton w innym mieście USA i Kanady. Swój projekt zakończy 11 listopada w Waszyngtonie. Data nie jest przypadkowa. W dniu, gdy w Polsce obchodzone jest Święto Niepodległości, w amerykańskim kalendarzu widnieje święto weteranów (Veterans Day).
Biegowy projekt Amerykanina można śledzić TUTAJ.
IB