Matt Jones nie wygrał żadnego z maratonów, w których brał udział. Nie był nawet w ich czołówce, a realizacja projektu 7 maratonów na 7 kontynentach nie zabrała mu, jak zwycięzcom i rekordzistom, 7 dni a 10 lat. Jednak okoliczności, w jakich tego dokonał budzą podziw.
11 września 2002 roku miał 23 lata. Tego dnia dowiedział się, że ma białaczkę. Nie po raz pierwszy. Za nim było już 7 miesięcy remisji choroby. Tym razem miało być jednak gorzej. Konieczny był dawca szpiku.
Matt, dzisiaj już mówca motywacyjny, przez 2 lata czekał na przeszczep. Zanim się doczekał, w Walentynki 2004 r. trafił do szpitala z przerzutami. Nowotworem został objęty jego mózg i nic nie wskazywało, żeby miał odzyskać kiedykolwiek przytomność i przeżyć tak zaawansowanego raka. Gdy już wbrew przewidywaniom lekarzy, odzyskał świadomość, okazało się, że stracił umiejętność chodzenia.
- Gdy uczyłem się chodzić, mój ojciec powiedział: „Synu, możesz tego dokonać, po prostu rób jeden krok a potem następny”. To stało się moim mottem, gdy pokonywałem trasy 7 maratonów na 7 kontynentach - powiedział Matt, który swój pierwszy maraton - San Diego Rock 'n' Roll Marathon - ukończył rok po zakończonej chemioterapii i przeszczepie szpiku.
Kolejny był, cztery lata później, maraton w Rzymie w 2010 r. To właśnie tam postawił zrealizować swój projekt. W 2012 r. wystartował w Tokio. Potem była Australia i Afryka. W styczniu 2016 zakończył wyzwanie pokonując najpierw maraton na Antartyce, a zaledwie 3 dni później w Punta Arenas w Chile. W tym samym biegu startowali uczestnicy tegorocznego wyzwania 7 maratonów na 7 kontynentach w 7 dni. Dla Daniela Cartici i Becci Pizzi był to drugi maraton z cyklu, który zakończyli zwycięsko w Sydney.
IB
fot. inf. pras.