Aleksandrów pomagał Lence. „Fajny bieg na orientację” [ZDJĘCIA]

„Pobiegnij dla Leny, która ma 9 lat i choruje na padaczkę lekooporną. Choroba powoduje zaburzenia rozwoju fizycznego. Dziewczynka nie mówi, ani nie zgłasza potrzeb fizjologicznych. Mimo to jest pogodnym i uśmiechniętym dzieckiem” – tak ogłaszali swoją imprezę organizatorzy „Biegamy-pomagamy” w Aleksandrowie Łódzkim. Bieg odbył się w słoneczną sobotę 29 września. Jego celem była zbiórka środków finansowych na wyjazd na turnus rehabilitacyjny dla Lenki, podopiecznej Fundacji „Zdążyć z Pomocą”.

Na kilka dni przed biegiem wypełnił się na liście zapisów limit 250 uczestników. Mieli oni do wyboru bieg na 5 i 10 km, a także marsz nordic walking na tych samych dystansach. Start i meta znajdowały się na bieżni stadionu Sportowej Szkoły Podstawowej nr 3 im. Józefa Jaworskiego, która współorganizowała zawody. Trasy prowadziły poza teren Aleksandrowa. Szczególnie dycha miała częściowo przełajowy charakter, zahaczając o lasy w okolicach rąbieńskiego torfowiska.

Biegacze z dłuższego dystansu wystartowali o 11:00. Dwadzieścia minut po nich ruszyli piątkowicze, natomiast chwilę po nich wspólnie kijkarze z obydwu dystansów. Właśnie wtedy orientacyjne kłopoty zaczęły być widoczne już ze szkolnego boiska.

Stojący za bramą ogrodzenia i zabezpieczający trasę strażacy jakoby nie byli w ogóle poinformowani, że po biegaczach na 10 i 5 km wyruszy jeszcze trzeci wyścig. Na widok uczestników marszu nie wiedzieli, w którą stronę ich skierować – czy tak, jak biegaczy, czy może w przeciwną stronę. Na opublikowanej przez organizatorów mapce miejsce to było zakryte plakietką „start/meta”. Kijkarze rozeszli się mniej więcej pół na pół w przeciwnych kierunkach. Niektórzy chwilę potem zawracali. Później dwie panie wróciły na metę z odpiętymi numerkami stwierdzając, że to nie ma sensu...

Pierwsi na stadion zaczęli dobiegać najszybsi zawodnicy z 5 km. A dokładnie miejscowy biegacz Konrad Kosecki, który wpadł na bieżnię jakby nieco zaskoczony, oglądając się za następnym zawodnikiem. A tym był Dominik Adamczewski, który przybiegł ze sporą stratą. Zdziwienie zwycięzcy wyjaśniło się po chwili.

– Znakomita pogoda do biegania i bardzo fajna trasa – opowiadał na gorąco Konrad – tylko słabo oznaczona. Na szczęście udało mi się nie zabłądzić. Kolega z drugiego miejsca prowadził, ale pobiegł za daleko.

– Przez większość biegu prowadziłem, ale zabłądziłem na ostatnim kilometrze – potwierdził Dominik. – Wyszło mi 300 metrów więcej i nie wygrałem. Pierwsze 2 km jechał przed nami samochód, potem była długa prosta i jedno oznaczenie skrętu w lewo. Ale na końcówce nie widziałem w ogóle żadnego oznaczenia. Nie wiedziałem, gdzie skręcać i biegłem na czuja.

Z zawodników dychy pierwszy na metę dobiegł Piotr Sobanty i również opowiadał o kłopotach nawigacyjnych. – Cóż mogę powiedzieć, oznaczenie trasy to drażliwy punkt – stwierdził. – Słyszę, że wielu innych zawodników też się pogubiło. Biegłem pierwszy, też udało mi się zgubić trasę, dołożyłem sobie niecałe 600 m. Ale większość chyba pobiegła tak jak ja i zrobiła ten sam dystans.

– Przed zbiegiem byłem siódmy, a na mecie trzeci! – cieszył się Bogusz Raczyński. – Fajna, szybka końcówka z górki, więc rozkręciłem nogi. A że wbiegałem na stadion, na którym trenowałem w podstawówce, to mnie niosło. Pobiegłem tak jak wszyscy na 10,6 km. Zabłądziliśmy na polanie przy torfach, ale tam większość aleksandrowian biega i zna każdy kąt, więc jakoś sobie poradziliśmy. Nie zmieniło to klasyfikacji w czołówce.

– To było jak na Zdrowiu, tylko na mniejszą skalę – stwierdził krótko Przemysław Stupnowicz, który dotarł na metę marszu NW na 5 km w pierwszej trójce, wspólnie z Wojciechem Kolasą i Joanną Balcerak-Kolasą. (nawiązanie do lipcowego Festiwalu Biegów Ziemi Łódzkiej, gdzie wskutek fatalnego oznaczenia tras prawie wszyscy zawodnicy błądzili – red.) – Nie do końca właściwą trasą, ale zrobiliśmy w sumie około 5 km, więc się zgadza – zakończył z lekkim sarkazmem.

Sklasyfikowany jako trzeci z panów w tej samej konkurencji Dominik Stanek przyszedł na metę, trzymając w ręku mapę trasy. – Dostałem ją od jednego z zabezpieczających trasę strażaków już za półmetkiem – opowiadał. – Fajny bieg na orientację z tego wyszedł...

Niektórzy potraktowali te kłopoty jak dobrą zabawę. – Była kupa śmiechu – dodała trzecia w NW na 5 km Katarzyna Dominiak. – Na skrzyżowaniach zatrzymywaliśmy się, pytaliśmy o drogę i zastanawialiśmy się, gdzie dalej podążać. Było wesoło!

Najszybsi w poszczególnych konkurencjach byli:

  • Bieg 5 km: 1. Konrad Kosecki 2. Dominik Adamczewski 3. Tomasz Sośnierz; 1. Joanna Wojnar 2. Karolina Kołata 3. Aneta Goździk-Zaręba
  • Bieg 10 km: 1. Piotr Sobanty 2. Krzysztof Reszka 3. Bogusz Raczyński; 1. Anna Knapp 2. Kornelia Pluta 3. Aldona Kierlik-Śmieszkowicz
  • NW 5 km: 1. Przemysław Stupnowicz 2. Wojciech Kolasa 3. Dominik Stanek; 1. Joanna Balcerak-Kolasa 2. Milena Kartasińska 3. Katarzyna Dominiak
  • NW 10 km: 1. Szymon Kazimierczak; 1. Ewa Rystaw; 2. Małgorzata Kazimierczak; Joanna Kuźmińska

Pełne wyniki podamy, kiedy zostaną opublikowane.

Po tych wszystkich zawirowaniach, na zawodników czekała smaczna zupa i prawdziwe domowe ciasto w kilku rodzajach. Najważniejsze, że został zrealizowany główny cel biegu, czyli zbiórka pieniędzy dla potrzebującej Lenki.

KW