Arkadiusza Gardzielewskiego wielki powrót po kontuzji. "Startuję na spokojnie, bez napinania się"

Ubiegły sezon był dla niego stracony. Zapalenie gęsiej stopki wykluczyło go ze startów na wiele miesięcy. Teraz powrócił i to w wielkim stylu. Podczas 87. Mistrzostw Polski w Biegach Przełajowych w Iławie Arkadiusz Gardzielewski (na zdjęciu) zdobył złoty medal na głównym dystansie 10 km (wcześniej w imprezie tej rangi zdobywał srebrne medale - w 2010 i 2013 r.), mimo, że ostatni raz kolce na nogach miał 2 lata temu. Czy to oznacza, że 2015 r. będzie należał do ambitnego zawodnika Śląska Wrocław? Zapytaliśmy!

Pana start w Iławie był dla wielu zaskoczeniem. Po dość długiej przerwie ponownie pojawił się Pan na trasie przełajowej.

Cały ubiegły rok leczyłem kontuzję. Na początku był problem z postawieniem diagnozy, więc wszystko się strasznie przeciągało. Potem miałem kolejne wizyty u lekarzy, fizjoterapeutów i przechodziłem żmudny proces rehabilitacyjny. Na szczęście mam to już za sobą.

Z jakim nastawieniem przyjechał Pan na Mistrzostwa Polski?

Jestem ambitnym zawodnikiem i zawsze walczę o zwycięstwo. Z drugiej jednak strony biegu w Iławie nie traktowałem jako imprezy docelowej. Nie przygotowywałem się do niej w jakiś specjalny sposób, nie trenowałem też przełajów. Było to dla mnie bardziej przetarcie przez zbliżającym się 10. PZU Półmaratonem Warszawskim. Chciałem sprawdzić się w mocnej stawce, a te zawody były pierwszą w kalendarzu imprezą rangi mistrzowskiej.

Jak wyglądała rywalizacja na trasie?

Przez większą część dystansu bieg prowadził Adam Nowicki. Na pierwszej pętli na chwilę zmienił go Tomasz Szymkowiak, na drugiej ja. Potem udało nam się z Adamem zgubić całą stawkę tak, że na ostanie kółko wbiegliśmy tylko we dwóch. Na pół kilometra przed metą zaatakowałem. Była walka bark w bark, co chwilę się tasowaliśmy. Tak naprawdę o zwycięstwie zadecydował ostatni zakręt.

Sporym zaskoczeniem było dopiero piąte miejsce ubiegłorocznego Mistrza Polski Krzysztofa Gosiewskiego.

Nie chcę wchodzić w dywagację. Wiele rzeczy mogło się przecież wydarzyć. Może były jakieś problemy w trakcie przygotowania, może pojawiała się jakaś infekcja czy inna przypadłość. Mnie też niedawno na chwilę przed 2. PZU Dziesiątką Wroactiv dopadł wirus i mimo, że męczyłem się tylko dwa dni czułem się podczas zawodów mocno osłabiony.

Obserwując z boku mistrzostwa w Iławie można dojść do wniosku, że biegi przełajowe przeżywają w Polsce kryzys. Startuje coraz mniej zawodników, szczególnie to widać wśród młodszych roczników.

Rzeczywiście nie wygląda to kolorowo. Od kilku lat czołówka biegowa w Polsce omija przełaje i to jest bardzo smutne. Kiedyś, aby wejść do dziesiątki Mistrzostw Polski naprawdę trzeba było coś sobą reprezentować.

Jaka jest przyczyna takiej sytuacji?

Problem jest złożony. Nie widzę np. sensu w tym, że start w Iławie nie dawał przepustki na Mistrzostwa Świata w Przełajach. Kadra była bowiem ustalona już tydzień wcześniej. W zeszłym roku było inaczej. Najlepsi w kraju dostawali kwalifikację na Mistrzostwa Europy.

A terminy?

Rzeczywiście imprezy przełajowe powinny być organizowane dużo wcześniej. Zawodnicy planując cały cykl startowy wielokrotnie przygotowują się do wiosennych maratonów, a te najczęściej odbywają się połowie lub pod koniec kwietnia. W czasie Iławy wielu biegaczy było wiec na obozach w górach, skąd wrócą dopiero na jakieś trzy tygodnie przed imprezą docelową.

Wystartuje Pan 29 marca w Półmaratonie Warszawskim. Z jakimi oczekiwaniami?

Po tej ostatniej kontuzji trochę zmieniłem myślenie. Startuję na spokojnie, bez napinania się. Chcę cieszyć się bieganiem. W stolicy pobiegnę za „zającem”.

Na jaki czas?

Na razie nie chcę o tym mówić.

A jakie planuje Pan kolejne starty?

Myślę o maratonie na jesieni. Albo to będą Światowe Wojskowe Igrzyska Sportowe w Korei Południowej, albo zawody we Frankfurcie. Co do reszty planów to będę ja aktualizował na bieżąco.

Życzymy powodzenia!

Rozmawiał Maciej Gelberg