W końcu przebiegłem trasę z Maratonu do Aten! - pisze do redakcji Jan Nartowski, Ambasador Festiwalu Biegów.
W Atenach przywitała nas słoneczna pogoda - grubo powyżej 20 stopni Celsjusza i prawie bezchmurne niebo. W sobotę 12 listopada pojechaliśmy nad morze, aby w hali wystawowej odebrać pakiety startowe, przy okazji obejrzeliśmy targi sportowe.
Niedziela 13 listopada to w pierwszej kolejności bardzo wczesna pobudka. Hotel przygotował dla biegaczy wczesne śniadanie. Na stołówce jest masa ludzi w sportowych strojach.
O 5:30 - jeszcze po ciemku - wychodzimy z hotelu i idziemy na plac Syntagma do autobusów, które przewiozą nas na start do Maratonu. Jazda trwa około 45 minut. Wszystko sprawnie zorganizowane bez tłoku i nerwów.
Do startu pozostaje ponad 2 godziny, które spędzamy na stadionie w Maratonie. Podziwiamy piękny posąg Nike z wieńcem laurowym. Oczywiście gdzieś w głowie krąży legenda Leonidasa i cała ta historia z maratonami. Nasza impreza ma podtytuł „The Authentic” - nie bez przyczyny. Biegniemy historycznym szlakiem na historycznej ziemi.
O 9:00 start maratonu. Ja z Andrzejem i Januszem startujemy w czwartej grupie około 9:06. Nie jestem dziś nastawiony na wynik, tylko na samą przyjemność z biegania.
Początkowo biegniemy lekko w dół, do około 10 km tempem 5:20 min./km. Później zaczynają się podbiegi i zbiegi, ale generalnie do 32. kilometra jest pod górę.
Od początku biegu jest bardzo gorąco, słońce świeci z lewej strony. Na szczęście bufety rozstawione są dość często, co około 2,5 km. Cały czas muszę się polewać wodą. Na stołach są butelki z wodą, izotonik, banany, jakieś żele.
Widokowo nie ma tu sensacji. Przebiegamy przez parterowe miejscowości, gdzie ludzie kibicują bardzo żywiołowo i radośnie. Poza tym przykurzone kamienisto - krzaczaste widoki.
Sama trasa prowadzi szerokimi ulicami, bez ostrych zakrętów.
W tłumie mnóstwo Polaków – ponad pięciuset, w tym grupa Spartan która trafiła nawet do greckiej telewizji, jak się później dowiaduje. Pozdrawiamy się.
Kibice cały czas głośno nas dopingują, bo podbiegi dają się mocno we znaki. Wytrzymuję tempo do 20. kilometra, później muszę zwolnić. Od 25. kilometra, na podbiegach, przechodzę do szybkiego marszu.
Po 32. kilometrze zaczyna się zbieg do mety. Niestety nie mam dość siły, aby znacząco przyspieszyć.
Meta usytuowana jest na robiącym niesamowite wrażenie nowożytnym stadionie Panathinaiko w Atenach, na którym odbyły się pierwsze nowożytne igrzyska olimpijskie w 1896 r. Wpadam tu z czasem 4h39'. Kilka minut za Andrzejem, ale przed Januszem.
Piękny maraton. Ciężki przez podbiegi i wysoką temperaturę. Ale cieszę się, że tu przyjechałem i przebiegłem tą uświęconą legendą trasą.
Jan Nartowski, Ambasador Festiwalu Biegów