Czy każdy biegacz amator powinien przeprowadzać regularne badania lekarskie? Jak powinny one wyglądać i czy muszą być obowiązkowe oraz wymagane podczas zapisów na imprezę masową? Podobne pytania pojawiają się najczęściej kiedy słyszymy o śmierci np. uczestnika maratonu. Ostatnio ten temat poruszył też Polski Związek Lekkoatletyki prezentując swój projekt dla biegów amatorskich i biegaczy amatorów.
– Trzeba się badać – nie ma wątpliwości dr Jarosław Krzywański z Centralnego Ośrodka Medycyny Sportowej, który opiniował dla PZLA projekt medyczny związany z wprowadzeniem tzw. Karty Biegacza Amatora. – Każdy kto decyduje się wstać zza biurka, założyć buty i zacząć regularnie biegać, powinien najpierw skonsultować się z lekarzem. Musimy pamiętać, że mamy tu do czynienia z aktywnością fizyczną mocno obciążającą układ krążenia – mówi Krzywański.
Wbrew temu co sądzi wielu biegaczy, nie muszą to być jednak skomplikowane i drogie badania. Można je nawet wykonać u lekarza pierwszego kontaktu.
Wystarczy wywiad, EKG i pomiar ciśnienia krwi
Kiedy Polski Związek Lekkoatletyki prezentował pomysł, by m.in. zobligować organizatorów biegów masowych do egzekwowania od uczestników zawodów aktualnych badań lekarskich, rozpętała się burza. Środowisko biegowe narzekało, że to jest niepotrzebne, że specjalistyczne badania dla sportowców są bardzo drogie i nie finansuje ich Narodowy Fundusz Zdrowia. Przeciwnicy projektu wskazywali na zbyt szczupłą kadrę lekarzy sportowych w Polsce, która nie będzie wstanie przebadać wszystkich biegaczy amatorów w Polsce.
– To jest nieporozumienie – dowodzi dr Krzywański. – Musimy rozróżnić dwie sprawy. Czym innym są specjalistyczne badania dla zawodowców biorących udział w zawodach rangi Mistrzostw Polski lub mitingach lekkoatletycznych, a czym innym podstawowe badania dla amatorów. W pierwszym przypadku mówimy o orzecznictwie sportowo – lekarskim, które regulują odpowiednie przepisy, zaś w drugim o wydaniu opinii o stanie zdrowia i określeniu ryzyka zdrowotnego związanego z bieganiem.
W pierwszym przypadku trzeba przeprowadzić m.in. ogólne badanie lekarskie, badanie ortopedyczne, okulistyczne, EKG, morfologię krwi, OB., badanie ogólne moczu, test wysiłkowy oraz konsultację laryngologiczną. Biegacz amator absolutnie tego nie potrzebuje – wskazuje lekarz z Centralnego Ośrodka Medycyny Sportowej.
Według naszego rozmówcy, zwykłemu śmiertelnikowi wystarczy jeśli podczas wizyty w przychodni lekarz przeprowadzi z nim dokładny wywiad medyczny, badanie lekarskie z pomiarem ciśnienia krwi oraz elektrokardiogram spoczynkowy. – I to wystarczy – zapewnia.
Nie zapłacimy więcej niż 50 zł
Oczywiście u osób po 35. roku życia wzrasta ryzyko chorób układu krążenia, w tym zawału i warto rozszerzyć wymienione badania o oznaczenie cholesterolu we krwi. W wybranych przypadkach, gdy na podstawie wywiadu i wyników badań lekarz stwierdzi, że istnieje ryzyko kardiologiczne związane z bieganiem, wtedy należy wykonać specjalistyczne badania kardiologiczne (m.in. próbę wysiłkową, ECHO serca czy badanie EKG metodą Holtera).
– Jednak te podstawowe badania nie są drogie. Mówimy o kwocie nie wyższej niż 100 zł – twierdzi Krzywański. Jak mówi, nie są też skomplikowane i trwają naprawdę krótko. Nie trzeba ich też powtarzać co 6 miesięcy jak to robią zawodowcy. Raz do roku w zupełności wystarczy. Teoretyczne mogą je też przeprowadzić lekarze pierwszego kontaktu. Niestety wielu z nich obawia się wziąć na siebie ryzyko i unika wydania opinii amatorom do uprawiania biegania.
Czy zatem wykupywanie specjalistycznych badań dla biegaczy, które w niektórych prywatnych placówkach potrafią kosztować ponad 500 zł, jest wyrzucaniem pieniędzy w błoto? – Oczywiście, że nie. Jeśli ktoś chce szlifować formę, poprawiać rekordy życiowe musi choćby zbadać swoją wydolność. To jedyny sposób na poznanie zdolności wysiłkowej i prawidłowe dobranie intensywności treningów – tłumaczy nasz ekspert.
Lekarze medycyny sportowej? „Tych jest za mało”
Powraca więc pytanie, czy powinniśmy pójść śladem Włoch czy Francji i wprowadzić obowiązkowe badania dla sportowców amatorów. – Takie jest moje zdanie – przekonuje Krzywański.
– Choć w Polsce niemal każdy uważa, że się zna nie tylko na polityce, piłce nożnej ale i na zdrowiu, to jednak warto oddać się w ręce specjalisty. Niestety w naszym kraju nadal wielu ludzi myśli, że nie potrzebuje badań lekarskich, by uprawiać bieganie. Pokutuje przekonanie, że skoro człowiek dobrze się czuje, to na pewno jest zdrowy. W 90 procentach tak jest, ale przecież nie możemy zapominać o tych pozostałych 10 procentach. Jeśli dzięki wprowadzeniu projektu PZLA (projekt związku dla biegów amatorskich przedstawiony w Zielonej Górze przewiduje badania lekarskie uczestników tych imprez – red.) uda się uratować choć jedno życie ludzkie będzie można to uznać za sukces – wskazuje lekarz COMS.
Zatem jeśli pomysły Polskiego Związku Lekkiej Atletyki ujęte w projekcie pn. Karta Biegacza Amatora miałyby wejść w życie, kto miałby przeprowadzać badania? Lekarze medycyny sportowej? – Tych jest za mało – mówi dr Andrzej Bugajski, prezes Polskiego Towarzystwa Medycyny Sportowej. – Mamy ich w kraju 350-400. Dodatkowo nie wszyscy są aktywni zawodowo.
Warto pamiętać, że zgodnie z obowiązującym prawem, lekarz medycyny sportowej opiekuje się przede wszystkim zawodowcami. Do jego obowiązków należy m.in. wydawanie specjalistycznych zaświadczeń o dopuszczeniu do uprawiania określonej dyscypliny sportu. Co ciekawe, Narodowy Fundusz Zdrowia finansuje badania u takiego lekarza tylko dzieciom i młodzieży do ukończenia 21. roku życia oraz zawodnikom pomiędzy 21. a 23. rokiem życia. Starsi muszą na ten cel wyłożyć własne środki.
Aby uzupełnić niedobory kadrowe, od 2002 r. PTMS zaczął organizować dla specjalistów np. chorób wewnętrznych, chirurgii i ortopedii szkolenia. Po ich ukończeniu i zdaniu egzaminu lekarz otrzymuje stosowny certyfikat, który umożliwia mu wydawanie orzeczeń z zakresu medycyny sportowej. – Zależało nam, by taki certyfikowany lekarz był w każdej gminie – mówi dr Bugajski.
Do tej pory Polskie Towarzystwo Medycyny Sportowej przeszkoliło pod 800 osób. Ważne certyfikaty (muszą być przedłużane co dwa lata) ma nadal ok 500 lekarzy.
Szkolenia dla lekarzy
Zdaniem dr Jarosława Krzywańskiego, Polski Związek Lekkoatletyki miał inny pomysł na rozwiązanie tej sprawy. Chodziło o krótkie kursy dla lekarzy. Po ich zakończeniu przeszkoleni lekarze mogliby wydawać opinie w sprawach biegaczy amatorów.
Według Krzywańskiego, PZLA prowadziło też bardzo zaawansowane rozmowy z jedną z sieci przychodni lekarskich w sprawie objęcia opieką medyczną biegaczy amatorów. – Oczywiście nie miało to oznaczać, że biegacze byliby zobligowani do korzystania z usług tylko tego podmiotu – zapewnia.
Na razie projekt Karty Biegacza Amatora został poddany ostrej krytyce środowiska biegowego. – W wielu przypadkach Związek słuszne założenia przedstawił być może w sposób nieprecyzyjny, stąd wiele nieporozumień – mówi Jarosław Krzywański. – Ale do rozwiązań w sprawie badań lekarskich warto wrócić. Bo choć sport, bieganie to zdrowie, to warto je uprawiać pod kontrolą lekarza.
Zgadzacie się?
MGEL