Start Edwarda Dudka w Baikal Ice Marathon miał szczególny charakter. Doszło do niego w wyniku tajemniczej zbiórki pieniędzy i drobnego „szantażu”, którego źródeł trzeba szukać w Maratonie Beskidy.
Ubiegłoroczna edycja tej imprezy miała być ostatnią. Biegacze nie przyjęli tego do wiadomości, zebrali pieniądze na realizację marzenia Edwarda Dudka, w zamian domagając się kontynuacji Maratonu Beskidy. Mieli przewagę liczebną, do tego udało im się wzruszyć pierwszego polskiego spartathlończyka i odebrać mu mowę, więc w tej sprawie wygrali nie idąc na kompromisy.
Tymczasem zakończony dzisiaj Baikal Ice Marathon, w niczym nie przypominał wymarzonego biegu. Mocno wiało, śnieg przesuwany z miejsca na miejsce zawiał przygotowany ślad. Napadało go zresztą tyle, że bieg był raczej brodzeniem w zaspach. W tej sytuacji organizatorzy zdecydowali się zakończyć rywalizację w połowie dystansu
- Myślę, że to była słuszna decyzja. Było ciężko. Wiatr mógł sięgać i 80 i 100 km/h. Jednak dla mnie osobiście ta decyzja oznacza stratę. Miałem sobie zapisać 97 maraton + 196 maraton i ultramaraton, ale niestety nie będę mógł - powiedział nam Edward Dudek, który dodał również, że półmaraton w takich warunkach powinien się „liczyć bardziej” od maratonu.
Uczestnicy Maratonu Beskidy mogą jednak spać spokojnie. Mimo, że nie wszystko poszło zgodnie z planem, Baca zaliczył swój start do udanych, a medal zadedykował właśnie im. - Ten medal dedykuję moim przyjaciołom. Projekt Baikal Ice Marathon zdobyty, To wasza wielka zasługa - napisał na swoim profilu organizator Maratonu Beskidy.
Wkrótce porozmawiamy z Edwardem Dudkiem dłużej. W biegu brali również udział inni polscy biegacze. Niestety jak co roku przyjdzie nam poczekać na wyniki imprezy.
IB