Bieg Herosa - biegacze kontra piasek [ZDJĘCIA]

Bieg Herosa zaistniał w biegowych kalendarzach kilka lat temu i od tej pory rozwinął się z niszowej imprezy w znaną markę, na którą składa się cały cykl biegów rozgrywanych w różnych porach roku. Choć zmienia się pogoda, zmieniają dystanse i wymagania wobec uczestników, stała pozostaje jedna: piasek. Bo organizatorzy w sprytny sposób wykorzystali niezwykły twór, jakim jest Pustynia Błędowska, która, choć niewielka, spokojnie wystarczy, by sponiewierać kilkaset osób i zapewnić poczucie, że to prawdziwa pustynia, na której trzeba walczyć o przetrwanie.

W letniej, najstarszej odsłonie Biegu Herosa, mamy całą mnogość dyscyplin i dystansów do pokonania: od kilkusetmetrowych biegów dla dzieci, przez 3 km biegu, 5 km nordic walking, po 5 albo 10 km biegu z przeszkodami. Na zakończenie całego dnia pustynnych zmagań wisienka na torcie: pustynna piwna mila. Choć zimne piwo na rozgrzanej słońcem pustyni może się wydawać wybawieniem, to tylko pozory. Przecież trzeba jeszcze pobiec…

W tym roku biuro zawodów oraz start i meta przeniosły się w sąsiedztwo Róży Wiatrów, co zapewniło nie tylko lepszy dojazd i dobry dostęp do parkingu, ale też więcej przestrzeni bez piasku i zaplecze sanitarne. Aura nie zawiodła – jak na pustynię przystało, było gorąco i słonecznie. Temperatura w cieniu przekraczała 30 stopni a piasek rozgrzewał się dwukrotnie bardziej. Na ratunek zawodnikom pospieszyli strażacy, którzy przygotowali kurtynę wodną oraz basen z zimną wodą, w którym można było się schłodzić po biegu.

Patenty na radzenie sobie ze słońcem i upałem były różne: okulary, chusty, czapki z daszkiem, zamoczenie odzieży i włosów przed startem, kremy z filtrami, które później świetnie obklejały się piaskiem… A jak poradzić sobie z samym piaskiem pod nogami? – Patent na tę pustynię? Jeden: trening, trening, trening… - powiedział nam Sławomir Szeląg, zwycięzca pustynnego biegu na dystansie 10 km, triumfujący na piasku nie pierwszy raz. – Ja trenowałem tutaj po pięć razy w tygodniu. Mam taką zasadę: przed zawodami w górach, trenuję w górach, przed zawodami na pustyni, trenuję na pustyni. Zrobiłem sobie tylko wczoraj luz od biegania – przyznał.

– Biegam po górach, w terenie. W maju wygrałem tutaj dziewięciogodzinny bieg po pustyni, zrobiłem wtedy 70 km. Dużo biegam na zawodach, gdzie trzeba się orientować w terenie i samemu szukać trasy, więc nie miałem problemu ze znalezieniem znaczników trasy, ale jeśli ktoś był już zmęczony, mógł stracić z oczu kolejny znacznik i zgubić się na trasie.

To właśnie przydarzyło się pierwszej startującej grupie, zawodnikom rywalizującym w marszu nordic walking. Dodatkowo błędnie pokierowani przez wolontariusza znaleźli się na dwukrotnie dłuższej trasie biegu. Na szczęście większość się zorientowała i zawróciła, samodzielnie szukając drogi do mety. Sporo stracili na tym liderzy wyścigu, którzy nie dość, że dołożyli prawie 3 km po piasku, stracili miejsca na podium.

Stałą bywalczynią Biegu Herosa jest też Ewa Nalepka, która zwyciężyła w Mirażach, czyli biegu na dystansie 10 km: - Jestem tutaj chyba trzeci raz. Ostatnio byłam w maju i wygrałam bieg 3 h. Nie mam sposobu na pustynię. Nie trenuję po piasku, raczej z mężem biegamy po górach, ale te podbiegi też dużo dają. Nie jest to asfalt, to zupełnie inne bieganie, więc raczej ktoś, kto odnosi sukcesy na asfalcie, tutaj sobie tak dobrze nie poradzi – oceniła zawodniczka. – Zmieniła się trasa, nowa jest bardzo fajna, z dobrymi podbiegami. Zwłaszcza jeden był bardzo ostry i w ciężkim piachu, taki bonusik. Ale do piasku można się przyzwyczaić, wystarczy człapać i człapać… gorsze było słońce.

KM