Bieganie to nie tylko wysiłek fizyczny. To także hart ducha, wykuwanie psychiki. Przymiota charakteru zaimponowała Susan O'Brien, która wystartowała w zawodach XTerra Wellington Trail Running Series w Nowej Zelandii. Zgubiła się jednak w lesie i musiała spędzić noc w trudnych warunkach. Bez jedzenia i picia przeżyła, pijąc mleko z piersi...
The search for missing trail runner Susan O'Brien continues http://t.co/HlREMMwbku pic.twitter.com/7iiTuH5y9j
— Yahoo New Zealand (@YahooNZ) May 10, 2015
Biegi górskie w Nowej Zelandii nie należą do najłatwiejszych. Trudny teren i psotna pogoda potrafią mocno utrudnić życie. Przekonała się o tym 29-letnia amatorka Susan O'Brien. Wzięła udział w zawodach na dystansie 20 kilometrów w okolicach Wellington bez dokładniejszego zapoznania się z trasą. Tylko 5 kilometrów było dobrze oznaczonych, a tak trzeba było biegać po lasach i grzbietach górskich w Parku Leśnym Rimutaka w Wainuiomata, na dalekich przedmieściach Wellington. Większość z 423 zawodników poradziło sobie z trasą, ale Nowozelandka źle skręciła i zabłądziła.
Kilka godzin po jej zaginięciu wysłano helikopter poszukiwawczy wyposażony w kamery termowizyjne. Ratownikom nie udało jej się namierzyć. Następnego dnia poszukiwania wznowiono. Dokładnie dobę po oficjalnym zakończeniu zawodów załoga helikoptera namierzyła zaginioną. Stała przed opuszczoną chatką i machała jak szalona. - Wyglądała na przemarzniętą i wyczerpaną i widać było po niej ogromną ulgę - opowiada członek załogi Colin Larsen cytowany przez nowozelandzki serwis stuff.co.nz.
There were emotional scenes as Susan O'Brien was returned by rescuers to her family today: http://t.co/AFzGLhgohK pic.twitter.com/9B7qbdwt8I
— nzherald (@nzherald) May 11, 2015
Śmigłowiec wylądował na brzegu rzeki Orongorongo i podjął Susan. Gdy spotkała się z rodziną, pierwsza rzecz jaką zrobiła to wyściskała ośmiomiesięczną córeczkę Meishę. Właśnie dzięki niej przeżyła noc w górach. - Jestem karmiącą matką, więc miałam trochę mleka, które pomogło mi przetrwać - mówi biegaczka. Jak tłumaczy, gdy zorientowała się, że nie wróci na noc, wykopała norę w ziemi, zagrzebała się i przykryła piachem, żeby utrzymać temperaturę ciała.
Przyznaje się, że była "przekonana, że umrze". - Cały czas myślałam o mojej córeczce, starszym synu oraz całej rodzinie - mówi Susan.
DZ