Nie udało się w Biegu o Lampkę Górniczą ani w Biegu Niepodległości, udało się w niedzielnym I Warszawskim Biegu Mikołajów na Służewcu. Fabian Florek, bo o nim mowa, jeszcze większe sukcesy odnosi w kolarstwie, zwyciężając w 42-kilometrowym wyścigu w Murowanej Goślinie. Pytamy go, jak łączy te dwie dyscypliny i czy myśli o triathlonie.
Jak się biegło po torze Służewiec? Na ośnieżonej trasie musiał pan dublować wielu zawodników…
Przyznam szczerze, że trochę to przeszkadzało. Jednak liczyłem się z tym, że była to impreza bardzo amatorska i uczestnicy będą tu prezentować bardzo różny poziom i przygotowanie. Trzeba sobie zdawać sprawę, że na tego typu zawodach dublowania się nie uniknie, więc nie byłem całą sytuacją zaskoczony. Sama trasa nie nastręczyła wielu problemów.
W pana sportowej karierze ważną rolę odgrywa kolarstwo. I to w wydaniu MTB. Czy czuje się pan bardziej kolarzem czy biegaczem?
Ciężko jest mi odpowiedzieć na to pytanie, bo bardzo jestem związany z kolarstwem. Ten sport dłużej uprawiam. Z drugiej strony bieganie jako jedna z najprostszych form uprawiania sportu, rekreacji oraz treningu, jest mi też bliska. Gdybym miał jednak wybrać, to wskazałbym na kolarstwo.
Trening biegowy to dla pana uzupełnienie treningu kolarskiego?
Tak można powiedzieć. Mam własne cele, nie są one jakieś wygórowane i staram się je pokonywać. Staram się poprawiać swoje wyniki.
Czy łączenie tych dwóch dyscyplin nie nastręcza czasem problemów? Podczas biegu na tak nierównym terenie jak tor wyścigów konnych łatwo o kontuzję…
Uważam, że przy amatorskim uprawianiu obydwu sportów nie ma takiego problemu. Inaczej by było gdybyśmy przechodzili na wyższy poziom, wtedy mogłoby się to „gryźć”. Na tym etapie kariery łączenie tych dwóch dyscyplin nie generuje problemów. Można natomiast znaleźć pozytywne strony, bo kolarstwo przygotowało mnie do biegania. Zimą mogę trzymać formę na wysokim poziomie właśnie biegając, żeby wiosną i latem wrócić na rower i ścigać się na wysokim poziomie.
Staram się biegać pięć razy w tygodniu. Soboty i niedziele przeznaczone są na dłuższe wybiegania po około 15 km, chyba że startuję w zawodach. Poniedziałek to dzień przeznaczony na regenerację. Jeden dzień w tygodniu to dzień przeznaczony na mocny trening - interwałowy, szybsze przebiegnięcia jednego lub dwóch kilometrów. Kolejny dzień przeznaczony jest na spokojne bieganie w granicach 4:20 na km.
Bieg, rower, jeszcze pływanie i można startować w triatlonie…
Przyznam, że myślę o tej dyscyplinie. Natomiast pływanie to moja najwieksza słabość. Technicznie jestem bardzo słaby. Mój poziom w tej konkurencji ogranicza się do utrzymania na wodzie. Bardzo bym chciał zmierzyć się z triatlonem, na razie jednak muszę powiedzieć „nie”.
Czego można panu życzyć na nadchodzące dni?
Wesołych Świąt i braku kontuzji. To mi wystarczy.
Najlepszego zatem!
Rozmawiał Robert Zakrzewski