Dwubój biegowo-morsowy – tak w trzech słowach można określić debiutancką edycję Zimowej Bitwy o Łódź, z podtytułem First Frozen Battle. Obok skakania przez płoty, czołgania pod siatką, czy biegu dnem kanału, jej główną atrakcją była bowiem... dwukrotna kąpiel w przeręblu.
Bitwa rozegrała się dziś w ośrodku sportowym Stacja Nowa Gdynia w podłódzkim Zgierzu. Podobnie jak dwie ostatnie letnie odsłony (z czterech dotąd rozegranych), zimowy bieg przygodowy urządził łódzki trener i organizator biegów Radosław Sekieta (time4s.pl).
Trasa miała długość niecałych 9 km. Na starcie stanęło około 130 miłośników zimowych mocnych wrażeń. Po krótkiej rozbiegowej pętelce najpierw czekała na nich przeszkoda „prezydencka”, czyli skok przez wysoki płot, dla ułatwienia obudowany rusztowaniem. Ponieważ był on jeszcze w początkowej części trasy, nie dało się uniknąć zakorkowania. Stojących w kolejce zawodników nie opuszczał jednak dobry humor, a panowie na ogół byli dżentelmenami i pomagali paniom we wspinaczce. Na drugiej podobnej przeszkodzie, po rozciągnięciu stawki, było już luźniej.
Dalej umieszczony był odcinek specjalny, zwany przez organizatora pieszczotliwie „placem zabaw”. Najbardziej biegaczom dało się we znaki czołganie pod siatką, w której plątali się niczym złowione ryby. Po wyjściu z niej, przebieganie po oponach, spacer farmera z cięższymi oponami, turlanie pod ławeczką i skok przez ściankę ze skrzynek były już łatwiejsze. To wszystko stanowiło jednak dopiero przystawkę przed daniem głównym.
Ogromny przerębel w stawie wycięli strażacy, którym należą się za to specjalne podziękowania. Słowa, które wypowiadali zawodnicy chwilę po wskoczeniu do niego, dalekie były jednak od kurtuazyjnych. Zanurzeni co najmniej do pasa, musieli pokonać w nim kilka metrów. Niektórzy szli na całość i przepływali ten odcinek, by całym ciałem poczuć uroki morsowania. Ci, którzy oddają się tej aktywności regularnie, pewnie mieli zdecydowanie łatwiej.
Kolejna długa pętla prowadziła przez las. Jej główną atrakcją był bieg wzdłuż kanału, w którym często trzeba było brodzić. Zapach wody nie należał do najświeższych, jednak można było go spłukać podczas ponownej kąpieli w przeręblu na drugim okrążeniu trasy.
Zwyciężył Adam Ciechański, wyprzedzając Kamila Mirowskiego i Pawła Kopaczewskiego. Najszybszą z pań została Małgorzata Michalak-Mattar, przed Barbarą Borowiecką i Katarzyną Zydek. Warto dodać, że Adam i Małgosia wygrali również ostatnią letnią Bitwę o Łódź.
– Krótkie spodenki zdecydowanie pomogły, nie marzło się w nich tak jak w długich po wyjściu z wody! – podsumował zwycięzca. Przerębel dawał się według niego we znaki głównie psychicznie, zanim się do niego weszło, a później nie było już źle. Na pierwszym okrążeniu ścigał się jeszcze z kolejnym zawodnikiem, uciekł mu dopiero na początku drugiego. Ma w planach powrót na letnią Bitwę (11 czerwca), by ponownie zawalczyć o wygraną.
Czwarte miejsce zajął weteran biegów przygodowych Artur Surus z Krakowa (Husaria Race Team). – To jest pasja, narkotyk i żywioł, w którym można się wyżyć – powiedział na gorąco na mecie. Najwięcej kłopotów sprawiła mu siatka, w którą się zaplątał. Woda w przeręblu była dla niego... dość ciepła. Adam jednak często morsuje, co wiele wyjaśnia. Tak mu się spodobało, że przed ciepłym prysznicem poszedł się w nim jeszcze raz zanurzyć. W planach na najbliższy rok ma kilka startów w Spartan Race i Runmageddonie, a także Bieg Tygrysa na poligonie w Orzyszu.
Według Gosi – zdecydowanie najszybszej z dziewczyn – choć na letniej Bitwie jest więcej przeszkód, zimowa jest bardziej kontuzjogenna, szczególnie jak się pobiegnie w źle dobranym obuwiu, tak jak jej się zdarzyło, co przypłaciła kilkoma wywrotkami i siniakami. W wodzie nie było źle, a najgorsze było – jak dla wielu innych – czołganie pod siatką. Jak wspomniała, trzepała się w niej jak ryba i straciła chyba z pięć minut.
Dziewczyny z kolejnych miejsc na podium – Basia i Kasia – reprezentowały razem łódzką drużynę o intrygującej nazwie Dziki Klub Akademia. Większość trasy pokonały widząc się nawzajem i na metę wpadły prawie równocześnie. Lubią startować też w zwykłych biegach, a także poświęcają dużo czasu treningom ogólnorozwojowym. Przy tak sportowym trybie życia nic dziwnego, że stanęły na pudle już nie pierwszy raz.
Organizator Radek Sekieta specjalizuje się w biegach przygodowych, w których ważniejszą rolę od sztucznych przeszkód odgrywają naturalne. W letniej Bitwie rządzą bagna, a tu mieliśmy przerębel i kanał. Czy jest zadowolony po dzisiejszych zawodach? Na to pytanie odpowie za około tydzień, jak ochłonie, posłucha opinii i poczyta komentarze biorących udział. Zimową edycję postanowił zorganizować, by ubarwić ten czas w roku, kiedy ludzie głównie trenują, a mniej startują. Jeśli na trasie padały słowa powszechnie uważane za obelżywe, to – jak stwierdził – tylko na plus dla niego. Później, miejmy nadzieję, te emocje obrócą się w zadowolenie i ogromną sportową radość.
Kamil Weinberg
Wideorelacja: Szymon Drab - Ambasador Festiwalu Biegów