Końcem kwietnia odbyła się już druga edycja Biegów Górskich w Szczawnicy, z ultramaratonem, maratonem i biegiem na dystansie niecałych 6 km w programie. Ja wybrałem tę drugą konkurencję.
Relacja Łukasza Mikulskiego, Ambasadora Festiwalu Biegowego w Krynicy-Zdrój.
Kiedy maratończycy jeszcze spali, koledzy ultrasi już szykowali się do startu, który nastąpił o 4 nad ranem. Ale, ale... mieli do przebiegnięcia ok. 94 km więc im wcześniej tym lepiej. My ruszyliśmy wraz z mżawką przechodzącą w deszcz o 9:00 rano, tak jak ultrasi z nad Grajcarką. Trasa poprowadziła nas wzdłuż Grajcarka, by dalej Aleją Zdrojową wbiec na żółty szlak prowadzący w kierunku Schroniska nad Bereśnikiem i dalej Dzwonkówki.
Zaraz po opuszczeniu asfaltu i kocich łbów sytuacja zmieniła się diametralnie. Ciężko było iść nie mówiąc nawet o bieganiu. I to nie żadna wina organizatora. Po prostu padający deszcz zmienił gruntową ścieżkę w wielką rynnę błota. Osoby próbujące biec realizowały zasadę „jeden krok do przodu, dwa do tylu”, co z resztą można zaobserwować na załączonym materiale filmowym. Całe szczęście, że przynajmniej mżawka ustała.
Na wywłaszczeniach, których zdarzyło się kilka po drodze na Dzwonkówkę ścieżka się rozszerzała i tam można było coś potruchtać. Wreszcie Dzwonkówka, na której skręciliśmy w prawo w kierunku Przełęczy Przyszlop, jednego z najwyżej położonego ciągle zamieszkałego osiedla górskiego w Beskidzie Sądeckim.
Tuż za Przełęczą rozpoczęły się podbiegi najpierw na Kubę, potem Rokitę by wreszcie zmierzyć się z chyba najtrudniejszym podbiegiem na trasie całego maratonu – Skałką. Szczęściarzami byli Ci, którzy mieli ze sobą kijki. „Bezkijkowcy”, w pozycji dość mocno zgiętej, wspinali się zakosami, oczywiście ze względu na wszędobylskie błoto.
Szczyt Skałki znawców topografii Beskidu Sądeckiego ucieszył, bowiem dalej szlak już praktycznie po „względnie” płaskim terenie prowadził w kierunku Schroniska na Przehybie, gdzie zlokalizowany był pierwszy punkt odżywczy. Rodzynki, orzeszki ziemne, banany, pomarańcze, drożdżówki, izotoniki, woda i to wszystko do woli. Punkty odżywcze zorganizowane na medal.
Można było biec dalej... w kierunku Radziejowej mijając po drodze Wielką Przehybę, Złomiste Wierchy i Małą Radziejową. Na tym odcinku podłoże zdecydowanie się poprawiło... Można było biec.
Zbieg z Radziejowej też niczego sobie. Dalej minęliśmy Wielki Rogacz z którego zbiegliśmy na tym razem podmokłe łąki nad Obidzą. Na Przełęczy Gromadzkiej kolejny punkt odżywczy tak samo dobrze zorganizowany. Można było biec dalej w kierunku Rozdziela.
Tutaj nastąpiła kolejna zmiana podłoża. Szeroka bita droga, niestety usłana dziurami jak szwajcarski ser zmusiła biegaczy do wybrania techniki „zygzaków”, którą trzeba było stosować aż do Przełęczy Rozdziela, gdzie podłoże po raz kolejny dziś zmieniło charakter. Podbieg na Werchliczkę poprowadził nas trawiastym podłożem, które po wbiegnięciu w las zmieniło się w - o rety - błotne koryto.
No i znowu zakosami maszerowaliśmy, gdzieniegdzie biegliśmy przez Watrisko, Smrekową aż do łąk pod Wysoką. Żeby nie było łatwo, to zaczęło mżyć. Tutaj charakter podłoża zmienił się po raz kolejny... tym razem w błotnisto - skalny, który nie zmienił się już aż do mety.
Ostatni punkt żywieniowy był dla biegaczy nie lada dylematem. Trzeba było zbiec z szlaku, tracąc blisko 90m w pionie, co za chwilę trzeba było odpracować. Ale w końcu to górski maraton.
Żeby było przyjemniej, ostatnie 8 km trzeba było przebiec w deszczu. Ale to nie koniec atrakcji. Po drodze była jeszcze Szafranówka, z wręcz pionowym podejściem i zejściem po śliskich kamieniach, korzeniach na błotnistym podłożu, które padający deszcz zmienił w koryto błotnistej rzeki płynącej aż do osiągnięcia asfaltu.
Ostatnie kilkaset metrów to już deptak nad Grajcarkiem, z którego startowaliśmy. Metę osiągaliśmy po przebiegnięciu mostku, a potem znowu rodzynki, drożdżówki, banany, rodzynki, Izo i woda oraz gorący posiłek. Jednak najpierw trzeba było się obmyć z błota w Grajcarku i skoczyć pod prysznic.
Biegi Górskie w Szczawnicy – wyniki:
Wielka Prehyba 42km OPEN:
1. Bartosz Gorczyca – 3:33:39
2. Łukasz Szumiec – 3:53:05
3. Jan Wąsowicz – 3:54:13
Niepokorny Mnich 94km OPEN:
1. Lucjan Chorąży - 10:29:22
2. Oskar Zimny - 11:20:45
3. Piotr Kłosowicz - 11:28:01
Hardy Rolling OPEN (ok. 6 km)
1. Robert Faron - 26:04
2. Józef Pawlica – 26:20
3. Dariusz Marek – 26:26
Łukasz Mikulski – Ambasador Festiwalu Biegowego w Krynicy-Zdrój
Fot. Witold Malinowski