Podczas półmaratonu Wimslow w Cheshire, w zachodniej Anglii, jedna z uczestniczek została ofiarą niecodziennego wypadku. Biegaczka została potrącona przez... dwa konie. Choć poturbowana, to ukończyła zawody. I to z dobrym wynikiem. To się nazywa mieć końskie zdrowie!
Bieg odbył się w minioną niedzielę, 19 marca. Do zdarzenia miało dojść na 8. kilometrze trasy. 24-letnia Jenny Watt została przewrócona na ziemię przez galopujące rumaki i de facto stratowana. Na zamieszczonych przez prasę zdjęciach biegaczka wygląda jak uczestniczka gali bokserskiej, a nie biegu ulicznego.
Zwierzęta nie miały jeźdźców. Miały uciec z pobliskiego pastwiska. Biegaczka tak relacjonowała całą sytuację. „Nagle jeden z uczestników zbiegł na trawę. Zastanowiłam się dlaczego to robi. Obejrzałam się za siebie i zobaczyła dwa galopujące konie. Pierwszy uderzył mnie i wylądowałam na drodze. Gdy konie biegły nade mną moja głowa uderzała o nawierzchnię. Gdy wstałam nie mogłam oddychać.”
Po chwili szoku Brytyjka ruszyła (z kopyta) w dalszą drogę. Pierwsze 10 km pokonała w czasie 42:18. Na mecie pojawiła się z dobrym czasem 1:29:14. Do rekordu życiowego miało zabraknąć tylko czterech minut. Osiągnięty rezultat dał jej 12. miejsce wśród kobiet.
Biegaczka złożyła skargę do organizatorów półmaratonu. W zamian dostać miała propozycję zwrotu kosztów i doręczne kwiatów jako przeprosiny. Właścicielka koni miała być informowana o tym, że w okolicach pastwiska rozgrywany będzie bieg masowy. Proszono ją też, by nie wyprowadzać zwierząt w pobliże trasy.
Organizatorzy przyznają, że to bardzo niefortunna sytuacja. Zwierzęta nigdy nie powinny się znaleźć na trasie półmaratonu. Ponoć rozpoczęto rozmowy z miejskimi służbami i firmami ubezpieczeniowymi, by w przyszłości nie doszło do podobnych sytuacji. Los dwóch koni pozostaje nieznany.
RZ