Błotnisty i rodzinny Bieg i Marsz Powstańca: [FOTO]

  • Biegająca Polska i Świat

W 152. rocznicę Bitwy pod Dobrą w tej podłódzkiej miejscowości odbyły się III Bieg Powstańca i II Marsz Powstańca. Jak w poprzednich latach, zawody sportowe zorganizowane przez Klub Biegowy Powstaniec Dobra były częścią programu uroczystości upamiętniających Powstanie Styczniowe.

Relacja Kamila Weinberga

Trasy biegu (10 km) i marszu nordic walking (6 km) przebiegają przez Wzniesienia Łódzkie i cieszą się uznaniem wśród miłośników pagórkowatych przełajów. Frekwencja rośnie z roku na rok i teraz osiągnęła liczby 360 biegaczy i 83 kijkarzy, głównie z Łodzi i okolic, ale również gości z dalszych części kraju. Po wyścigach dorosłych przeprowadzono biegi dziecięce w dwóch kategoriach wiekowych.

Tylko niewielka część biegu prowadzi asfaltem. Zawiera on dwa trudne podbiegi, mocno dające się we znaki uczestnikom. Warunki pogodowe podczas poprzednich edycji lubiły wpadać w skrajności. Na inaugurację w 2013 roku napadało dużo śniegu, a dzień przed zawodami nadeszła odwilż i zawody odbyły się w głębokiej, topiącej się śnieżnej ciapie. Przed rokiem z kolei ciepłe i suche, prawdziwie wiosenne warunki pozwoliły na uzyskanie naprawdę szybkich czasów. Tym razem nie było tak łatwo - na trasie czekało na nas dużo błota i resztki topniejącego lodu.

Najpierw o 12:15 wystartowali kijkarze. Na ukończenie trasy z jednym znaczącym podejściem najszybsi potrzebowali nieco ponad 35 minut. Zwyciężył Michał Osiński (35:36) przed Jakubem Delągiem i Dominikiem Szmajdą, a wśród kobiet najlepsza była Beata Kołodziejczak (39:06) przed Agnieszką Ciołkiewicz i Grażyną Troniarz.

Gdy tylko na metę dotarli ostatni nordic walkerzy, spod umieszczonej nad stawem bramy startowej ruszyli biegacze. Brałem udział w obu dotychczasowych edycjach, trasa Biegu Powstańca wyjątkowo mi odpowiada, więc i teraz nie mogło mnie zabraknąć. Biorąc pod uwagę warunki, zawsze uzyskiwałem tu nadspodziewanie dobre czasy.

Po asfaltowym pierwszym kilometrze wpadliśmy na mocno błotniste polne drogi. Wkrótce pokonaliśmy pierwszy, prawie kilometrowej długości podbieg. Na ogół dość łagodny, tylko z kilkoma bardziej stromymi miejscami. Z górki lubię zbiegać szybko, więc zniecierpliwiony tempem poprzedzających mnie biegaczy postanowiłem zmienić "pas ruchu". Wymagało to wbiegnięcia na grząski grunt. W tym momencie... wykonałem niezamierzony, lecz efektowny, iście piłkarski wślizg. Szybko się pozbierałem po lądowaniu w błocie i nieco wytrącony z rytmu, zacząłem odrabiać straty.

Po w miarę płaskim gruntowo-asfaltowym odcinku, na szóstym kilometrze zaczął się drugi, trudniejszy podbieg. Tu jak w poprzednich latach trzymałem równe tempo i nieco zyskałem. Naprawdę zaatakowałem dopiero na błotnistym zbiegu, kiedy większość towarzyszy niedoli nie złapała jeszcze oddechu po górce. Stąd już do samej mety było w większości po równym albo w dół.

Choć aktualna forma i warunki nie pozwoliły mi na tak dobry czas jak poprzednio, do końca przesuwałem się w górę stawki. Na ostatnich metrach odparłem jeszcze sprinterski atak jednego rywala i z wywieszonym językiem wpadłem na kreskę z czasem 48:09 netto. Prawie 2,5 minuty wolniej, niż przed rokiem. Mogło być lepiej, ale w sumie wynik na miarę bieżących możliwości. Na szybkość przyjdzie czas wiosną...


Na mecie spotkałem Agnieszkę i Przemka - gości z Warszawy z drużyny Trucht Tarchomin Team. Przyjechali do Dobrej pierwszy raz i im się spodobało. Podróżują po Polsce i Europie na różne biegi, lecz lubią takie kameralne zawody z rodzinną atmosferą. Agnieszka pochodzi z Łodzi i uczyła się w liceum, którego patronką jest Maria Piotrowiczowa, powstańcza bohaterka poległa w bitwie pod Dobrą. Dlatego też przyjechali tu, choć częściej startują w biegach ulicznych. Za rok być może wrócą. Mają nadzieję, że będzie bardziej sucho i da się podkręcić wyniki.

Równie zadowolony był mój partner z zeszłorocznego Biegu Rzeźnika Krzysiek Łaski. Jak poprzednio, tak i teraz wystartował zarówno w nordic walking, jak i biegu. Obecnie jednak jest w takiej formie, że mimo podmęczenia marszem nie dał mi się wyprzedzić. W maju podnosimy sobie poprzeczkę, startując w Biegu Rzeźnika Ultra na dystansie 135 km. Kijkowo-biegowe treningi są dla niego doskonałym przygotowaniem do tego przedsięwzięcia.

Zwycięzcą biegu został po raz trzeci z rzędu Krzysztof Pietrzyk z Koluszek (35:01) przed Arturem Kamińskim i Radosławem Sikorą. Najszybszą kobietą została Dorota Gapys (44:19), zaledwie o kilka sekund wyprzedzając Annę Ketner. Na najniższym stopniu podium stanęła Kamila Jeziorska.

Pełne wyniki obu konkurencji znajdziecie w festiwalowym KALENDARZU IMPREZ.

Dorota na co dzień trenuje głównie w warunkach miejskich i na bieżni, więc zwycięstwo tym bardziej ją ucieszyło. Trasa była dla niej bardzo trudna, lecz takie przełajowe przetarcie przydało się w przygotowaniach do mocnych startów w półmaratonach w najbliższej przyszłości.

Tomek Szafraniec z klubu Powstaniec Dobra tym razem nie wystartował, gdyż na jego barkach spoczywała duża część pracy organizacyjnej. Jest zadowolony z rosnącej popularności zawodów, szczególnie z tego, że przybywają na nie całe rodziny. Odbywają się one w takim okresie, że pogoda się nie powtarza i ten element zaskoczenia czyni je jeszcze ciekawszymi. Za rok planowane są nowe niespodzianki dla uczestników. Wcześniej, bo już w październiku, organizatorzy zapraszają do Dobrej na Non-Iron Duathlon, czyli dwubój rowerowo-biegowy.

Kamil Weinberg