Drugiego dnia Mistrzostw Świata w Lekkiej Atletyce oczy całego świata zwrócone były na jednego zawodnika - Usaina Bolta. Jamajczyk kończył wieloletnią karierę, znaczoną 8 złotymi medalami olimpijskimi i 11 medalami mistrzostw świata (indywidualnie i drużynowo). Chciał więcej.
W półfinale Bolt wprawdzie przegrał z Christianem Colemanem (9.97), ale kontrolował sytuację i pewnie awansował do finału (czas 9.98).
Drugi półfinał wygrał rodak Bolta Yohann Blake (10.04), pierwszy - Akani Simbine z RPA (10.05). Finał o 22:45. Za plecami liderów czaili się najszybszy Europejczyk Jimmy Vicaud czy dopingowy banita - Justin Gatlin, niemiłosiernie wygwizdywany od początku mistrzostw przez brytyjską publiczność.
Finał to już najprawdziwsze show. Efektowna prezentacja zawodników, precyzyjne ustawienie bloków i można było wstrzymywać oddech.
Bolt ruszył jak w ostatnich startach - ociężale, nakręcając się od połowy dystansu. Goniąc Colemana nie zobaczył, że na 9 torze napędza się jeszcze Gatlin. Rzut na taśmę nie wystarczył na żadnego z nich - przegrał z Amerykanami o odpowiednio 0,01 i 0,03 sekundy. Złoto dla Gatlina, srebro dla Colemana, a tylko brąz dla Bolta.
Stadion zagwizdał raz jeszcze, ale Justin Gatlin - mistrz olimpijski i mistrz świata - zachował się godnie. Uklęknął i podziękował Boltowi za wszystkie lata rywalizacji. Jamajczyk odwdzięczył się uściskiem, ale wzrokiem uciekł na trybuny. Zawsze podkreślał, że sport i doping nie idą w parze.
Bolt wykonał jeszcze rundę honorową, pozując do niezliczonej ilości zdjęć. A potem zniknął w katakumbach Stadionu Olimpijskiego. Dziennikarze już czekali w press roomie.
Uśmiechnięty, wyluzowany, piekielnie szybki, nieskalany dopingiem, z dala od dopingowych podejrzeń - takim zapamiętamy niedoścignionego wciąż rekordzistę świata w sprincie (9.58 sek., jest też rekordzistą na 200 m - 19.19 sek.).
Jak radzili sobie Polacy?
Do finału 1500m awansowała Angelika Cichocka. W drugim szybkim biegu mistrzostw, w kolejny starciu z faworytkami - Semenya, Kipyegon, Tsegay czy Dibabą, Polka ponownie potwierdziła formę, w szczególności wytrzymałość. Długo utrzymywała się na 7-8 miejscu, ale na ostatniej rundzie przesunęła się do czołówki. Na mecie stoczyła piękny pojedynek z Caster Semenyą o trzecie miejsce, przegrany, ale szczęśliwy, bo z bezpośrednim awansem do finału. Czas Polki 4:03.96.
- Dzisiaj nIe dałam się ponieść emocjom. jestem zachwycona, że jestem w finałowej dwunastce. W finale mogę pobiec szybciej, bo 4:03 to wciąż wolniej od mojej życiówki (4:01:61 - red.). Jestem gotowa na bieg poniżej 4 minut, zrobie wszystko by tak było - skomentowała Angelika Cichocka w rozmowie z reporterem TVP Sport.
Półfinał wygrała Fatih Kipyegon (4:03:54), przed Laurą Muir (4:03.64).
Dokładnie 0,05 s. w półfinałowym rozrachunku zabrakło Sofii Ennaoui, by pobiec w finale. Polka znów wygrała z Niemką Klosterhalfen, ale w swoim biegu była dopiero szósta. Polka tradycyjnie rozpoczęła finisz już na przeciwległej prostej, by na łuku wrzucić najwyższy bieg, ale na czołową grupę to było za mało. Wygrała Holenderka Sifan Hasan - 4:03.77, czas Polki to 4:05.80.
- Ostatnie 300 metrów szłam już trzecim torem, ale nie było co zbierać. Nadrobiłam tyle, że szkoda słów. Aż wstyd mi wracać na boisko treningowe i spojrzeć w oczy trenerowi. Byłam szybka, ale niewystarczająco. Szkoda szansy, dwa lata temu też zawaliłam taktycznie... - mówiła do kamer TVP Sofia Ennaoiu.
W pozostałych konkurencjach:
Niestety nie doczekaliśmy się (spodziewanego) medalu dla Polski. Oczekiwania kibiców w całej Polsce zawiódł Piotr Małachowski, który w konkursie rzutu dyskiem był dopiero piąty. Obrońca tytułu rzucił tylko 65,24 m.
- Nie szło mi dzisiaj, nie powalczyłem w kole, tak jak zwykle. Cóż, tak już jest... Po próbnych rzutach już wiedziałem, ze coś jest nie tak. Nie wiedziałem gdzie jestem w kole - skomentował Małachowski.
Siódmy był Robert Urbanek (64,15). Polak narzekał na "tępe koło". - W ostatniej chwili pożyczyłem buty od Wojtka Nowickiego i trochę palce drętwiały, ale trzeba było ryzykować. Po drugim rzucie myślałem że powalczę, ale pojawiły się drobne błędy i nie było żadnego dobrego rzutu - ocenił nasz zawodnik.
W finale 10 000m kobiet klasą samą dla siebie była Almaz Ayana. Etiopka wręcz zdublowała najgroźniejsze rywalki, z ponad 300-metrową przewagą wbiegając na metę z czasem 30:16:33. Srebro dla drugiej z Etiopek Tirunesh Dibaby (31:02,69), brąz dla Anges Jebet Tirop z Kenii (31:03.50).
Konkurs skoku w dal wygrał wicemistrz olimpijski Luvo Manyonga (8,48 m). Srebro dla Amerykanina Jarriona Lawsona (8,44), a brąz dla Ruswahla Samaai z RPA (8,32 m).
Jak donosi nasza reporterka z Londynu, bilety na sobotnie zmagania skończyły się na wiele godzin przed startem. Ostatni indywidualny bieg Bolta obserwowało na żywo ponad 60 tys. kibiców. Szczęśliwcy!
red.